Marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna przyznał wczoraj, że premier Donald Tusk zbyt późno zareagował na raport MAK. Komentatorzy interpretują to, jako rozłam w partii.
- Nie uważam, żeby ktoś w PO nie mógł powiedzieć czasem tego samego, co opozycja, jeśli tak uważa – powiedziała prof. Lena Kolarska–Bobińska, poseł do Parlamentu Europejskiego z ramienia PO. W jej opinii różnice zdań są czymś naturalnym.
Zauważyła, że wbrew powszechnym interpretacjom, wypowiedź Schetyny nie jest objawem walki ani zmowy politycznej. - Musimy się przyzwyczaić, że rozbieżność między prezydentem i premierem będzie, podobnie między premierem a marszałkiem. Nie żyjemy w komuniźmie - wyjaśniła.
Dodała, że gdyby wszyscy mówili jednym głosem społeczeństwo mogłoby mieć poczucie, że jest zmowa. Jeśli w partii panuje zakaz wyrażania odmiennego zdania, różnice mogą prowadzić do rozłamu, tak, jak to się zdarzyło w PiS.
Zdaniem prof. Kolarskiej-Bobińskiej polska reakcja nastąpiła bardzo szybko, gdyż wkrótce po ogłoszeniu raportu wypowiedział się minister Jerzy Miller.
Przyznała, że premier mógł się przeliczyć dając Rosjanom szansę i mając nadzieję, że w sposób normalny będzie można współpracować nad raportem. - Widać, że Rosjanie nie chcą wszystkiego wyjaśnić, dlatego strona polska pokazała swoje wyniki. Nie zależy nam na "dogadywaniu się", ale na wyjaśnieniu wszystkich wątpliwości - podsumowała.
Czy postępowanie strony rosyjskiej jest dla Polski upokarzające? Dlaczego przewiduje spadek poparcia dla PO przed wyborami parlamentarnymi?
Aby wysłuchać całej rozmowy "Słowny ping-pong czy wojna pałaców?", wystarczy kliknąć w ikonę dźwięku w boksie "Posłuchaj” w ramce po prawej stronie.
Audycji "Salon polityczny Trójki" można słuchać od poniedziałku do piątku o godz. 8.13. Zapraszamy.
(asz)