Logo Polskiego Radia
PAP
Izabela Zabłocka 11.12.2013

Niemieckie media: prezydent namieszał nie jadąc do Soczi

Decyzja Joachima Gaucka żeby nie jechać na zimowe Igrzyska Olimpijskie do Rosji może prowadzić do nieporozumień i irytować sojuszników Berlina - Sueddeutsche Zeitung krytykuje prezydenta Niemiec.

Lewicowo-liberalny dziennik podkreśla, że postawa Gaucka może dostarczyć sojusznikom dowodów na brak strategii Berlina wobec Rosji. Decyzja o niepojechaniu do Soczi została uznana za bojkot igrzysk podyktowany łamaniem praw człowieka przez Moskwę.

Sueddeutsche Zeitung przypomina, że Joachim Gauck sprawujący swój urząd od marca 2012 roku wygłosił dotychczas trzy ważne przemówienia dotyczące polityki zagranicznej: w Paryżu, Oradour-sur-Glane i Stuttgarcie.

- Obecnie Gauck podjął działania na międzynarodowej arenie, a ich wynik wywołał, delikatnie mówiąc, zamieszanie - pisze autor komentarza.

"To decyzja polityczna o ogromnym znaczeniu"

"SZ" zwraca uwagę na tendencję w niemieckiej opinii publicznej do pomniejszania znaczenia gestu Gaucka i sugerowanie, że prezydent nie musi uczestniczyć w igrzyskach, że "nie jest to bojkot, lecz jedynie rezygnacja z podroży", i że "nie stoi za tą decyzją żadna głębsza refleksja".

Zdaniem "SZ" zapowiedź nieobecności na olimpiadzie jest  - decyzją polityczną o ogromnym znaczeniu, która irytuje sojuszników Niemiec i stawia na porządku dziennym pytanie o polityczny kurs Berlina wobec Rosji.

Komentator pisze, że to właśnie Niemcy "trzymają klucz" do polityki całej UE, a nawet całego Zachodu wobec Rosji. - Nawet USA oddały Berlinowi kierownictwa w tej kwestii - zauważa autor, dodając, że cała Europa spogląda na niemiecki rząd, oczekując sygnału, sugerującego dalsze postępowanie z - trudnym władcą Kremla.

Ten, kto nie jedzie na olimpiadę, wysyła polityczny sygnał, tym bardziej, że decyzje tej rangi konsultowane są zwykle z rządem, czyli z kanclerz Angelą Merkel - czytamy w niemieckiej gazecie.

Jaki sygnał chciał wysłać Gauck?

Czy Niemcy proponują konfrontacyjny ton wobec Rosji - zastanawia się " SZ" ?  Nawet "malutki bojkocik" jest ważną bronią w stosunkach między państwami. Czy niemiecki rząd oczekuje, że inne kraje wezmą przykład z Niemiec? Jak pisze autor komentarza, Bałtowie, Skandynawowie czy Polacy chętnie by się o tym dowiedzieli. Czy też Merkel i Gauck podzielili się jedynie rolami - kanclerz pojedzie i będzie rozmawiać, a prezydent pokazuje, co w rzeczywistości kanclerz myśli o Putinie? Nikt nie zna odpowiedzi na te pytania, ponieważ Gauck nie wypowiedział się na ten temat, a rząd też milczy - czytamy w "SZ".

To wpadka prezydenta

Jak pisze "SZ", z "epizodu" z olimpiadą wynikają dwa wnioski. - Kto nie jest w stanie ocenić skutków decyzji, ten boksuje w wadze muszej - ocenia komentator, zaznaczając, że prezydentowi taka wpadka nie powinna się przydarzyć.

Bardziej pesymistyczny jest drugi wniosek, że niemiecka polityka wobec Rosji znajduje się w złej kondycji, jeżeli nieistniejąca podróż mogła wywołać taki niepokój.  - Najwyższy czas na wdrożenie aktywnej strategii wobec Rosji, z której będzie można wyczytać, czego tak naprawdę chce rząd - pisze "SZ".

Komentator stwierdza w konkluzji, że polityka zagraniczna została potraktowana w umowie koalicyjnej po macoszemu i dodaje - najwyższy czas, by koalicja zaczęła żyć i zastąpiła luki w programie czynami.

Bronisław Komorowski też nie jedzie do Soczi

Prezydent  wyjaśnił, że nie robi tego ze względu na bojkot, ale przyjął zasadę, że ze sportowcami spotyka się przed lub po dużej imprezie. Przy okazji igrzysk w Rosji nie ma zamiaru robić od tego wyjątku.

- Te zasady są proste: z polskimi sportowcami, z polskimi olimpijczykami spotykam się albo przed albo po olimpiadzie, aby po pierwsze przekazać im nasze nadzieje, podtrzymać wiarę w sukcesy odnoszone pod biało-czerwoną flagą, albo im podziękować za osiągnięcia w imieniu całego społeczeństwa - mówił uzasadniając swoja decyzję.
Prezydent powiedział, że igrzyska olimpijskie zaczynają wywoływać emocje nie tylko sportowe, ale i polityczne. Podkreślił, że im bliżej do tego wydarzenia, z pewnością będzie ich więcej.

Udziału w inauguracji igrzysk nie planuje także premier Donlad Tusk.

''

PAP/iz