Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Artur Jaryczewski 16.12.2013

Unia Europejska czy Rosja? Decydujące dni dla Ukrainy

Przed nami decydujące dni dla przyszłości Ukrainy. Okaże się bowiem czy Kijów wybierze współpracę z Rosją, czy Unią Europejską.
Demonstranci na kijowskim MajdanieDemonstranci na kijowskim MajdaniePAP/EPA/ZURAB KURTSIKIDZE

Protesty na Ukrainie - zobacz serwis specjalny >>>

We wtorek do Moskwy leci ukraiński prezydent Wiktor Janukowycz. Natomiast w poniedziałek w Brukseli spotykają się unijni ministrowie spraw zagranicznych, a jednym z głównych tematów jest sytuacja na Ukrainie. W naradzie weźmie udział minister spraw zagranicznych Rosji.

Komisja Europejska zarzuca władzom w Kijowie wysyłanie sprzecznych sygnałów i brak jasnej deklaracji czy nadal są zainteresowane stowarzyszeniem z Unią. Z tego powodu - jak poinformował komisarz do spraw rozszerzenia Sztefan Fuele - zostały zawieszone rozmowy z Kijowem na temat ewentualnej pomocy Brukseli przy wdrażaniu umowy stowarzyszeniowej. Tę decyzję w poniedziałek skomentują zapewne szefowie dyplomacji 28 krajów, którzy mogą mieć inne zdanie. O kontynuowanie rozmów już zaapelowała grupa europosłów, na czele z przewodniczącym parlamentarnej komisji spraw zagranicznych Elmarem Brokiem.

Deputowani prześcigają się ostatnio w oświadczeniach wspierających Ukraińców, którzy od kilku tygodni organizują antyrządowe protesty i domagają się podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią. Przedstawiciele ukraińskich władz mieli złożyć podpisy pod dokumentem pod koniec listopada na szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie. Jednak w ostatniej chwili odmówili, tłumacząc, że doprowadzi to do pogorszenia kontaktów gospodarczych z Rosją.

Źródło: Espreso TV/x-news

Ukraińcy, którzy protestują w Kijowie boją się, że we wtorek, podczas wizyty w Moskwie, prezydent Wiktor Janukowycz zgodzi się na wejście Ukrainy do unii celnej tworzonej przez Rosję, Białoruś i Kazachstan. A to zamknęłoby władzom w Kijowie drogę to Unii Europejskiej.

Protesty na Ukrainie

Manifestacje na Placu Niepodległości rozpoczęły się 21 listopada, po tym, jak rząd ogłosił, że rezygnuje z podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Początkowo miały one charakter wyłącznie prozachodni. Po brutalnej pacyfikacji milicji 30 listopada hasła stały się otwarcie antyrządowe.

Dotychczas milicja dwukrotnie próbowała "uprzątnąć" Plac Niepodległości. Za pierwszym razem, 30 listopada, pretekstem było przygotowanie placu do zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia. Doszło wtedy do brutalnego spacyfikowania demonstrantów. Szturm zaczął się nad ranem, gdy większość z nich spała. Funkcjonariusze pałowali ich. Kopali. Użyli gazu.

Źródło: TVN24/x-news

Do kolejnej próby usunięcia miasteczka namiotowego doszło w nocy z wtorku na środę. Tym razem milicjanci zaczęli stosować inne metody: wypychania protestujących tarczami . Funkcjonariusze rozebrali 2 barykady, manifestanci nie pozwolili im jednak posunąć się dalej i zmusili do wycofania się.

Protestujący zapowiadają, że na Placu Niepodległości co najmniej do wtorku, 17 grudnia. Tego dnia ma dojść do posiedzenia ukraińsko - rosyjskiej komisji rządowej. Premier Mykoła Azarow już zapowiedział, że zostaną tam podpisane istotne umowy. Manifestujący na placu Niepodległości obawiają się, że Kijów znów pójdzie na ustępstwa wobec Moskwy.

'' IAR/PAP/polskieradio.pl/aj