Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Agnieszka Jaremczak 17.01.2014

Łańcuchy na rękach i zaklejone usta. Niecodzienna manifestacja w Kijowie

Zaklejone taśmami lub na niby zaszyte usta. Na twarzach - ślady czerwonej farby symbolizującej krew. Na rękach - kajdanki i łańcuchy. Uczestnicy protestów twierdzą, że nowe prawo przyjęte przez ukraiński parlament oznacza bezkarność milicji i cenzurę.
Posłuchaj
  • Piotr Pogorzelski o protestach przeciwko ustawom przyjętym przez ukraiński parlament (IAR)
Czytaj także

Niecodzienny wygląd miała piątkowa manifestacja przed siedzibą prezydenta Ukrainy. Demonstranci twierdzą, że ustawy przyjęte w czwartek przez Radę Najwyższą ograniczą wolności obywatelskie w ich kraju.

Chodzi między innymi o zakaz zasłaniania twarzy przez uczestników manifestacji. Zakazane jest montowanie namiotów, czy budek (tak zwanych: małych form architektonicznych). Za złamanie zakazu grozi areszt lub mandat. Nawet na pięć lat można trafić do więzienia za blokowanie urzędów państwowych.

Protesty na Ukrainie: serwis specjalny  >>>

Przepisy te wprost są wymierzone przeciwko uczestnikom protestów trwających od końca listopada. Jak donosi korespondent Polskiego Radia w Kijowie Piotr Pogorzelski, demonstranci często zasłaniają twarze maskami bądź też noszą kaski. Zaś Plac Niepodległości w stolicy Ukrainy jeszcze w 2013 roku zamienił się w miasteczko namiotowe, gdzie protestujący mogą się ogrzać lub przespać.

Ukraiński parlament wprowadził też kary za udział w tak zwanych automajdanach. Teraz za jazdę w kolumnie samochodowej, składającej się z większej liczby niż pięć aut, bez pozwolenia MSW, będzie można dostać mandat, stracić prawo jazdy na okres od roku do dwóch lat a nawet stracić samochód.
Pomówienie w internecie ma być karane mandatem bądź pracami społecznymi. Przeszkadzanie w działalności dziennikarskiej nie będzie już przestępstwem, a jedynie naruszeniem prawa. Nie można także ujawniać informacji prywatnych dotyczących sędziów, czy milicjantów.

Do ukraińskiego prawa wprowadzono także nowy termin: "obcy agent". Chodzi o organizacje finansowane z zagranicy. Mają być one opodatkowane inaczej niż ukraińskie organizacje pozarządowe, a także muszą otwarcie wskazywać swój "status agentów". Co miesiąc będą musieli raportować: o składzie swojego kierownictwa, otrzymywanych z zagranicy pieniądzach, a także o planowanych działaniach. Oprócz tego, w państwowych gazetach mają informować, co kwartał, o swoich działaniach.
Rządząca większość ogłosiła także amnestię dla funkcjonariuszy oddziałów specjalnych Berkut, którzy brutalnie pacyfikowali manifestacje 30 listopada i 1 grudnia.

Protestujący
Protestujący boją się, że nowe ustawy ograniczą ich prawa

- Można bić zgodnie z prawem, zamykać nam usta. Ludzie nie mogą protestować przeciwko władzy, którą przecież to ludzie wybrali - mówił jeden z demonstrantów.

Nie tylko ukraińska opozycja, ale także dziennikarze, niezależni eksperci oraz dyplomaci i politycy ze Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej uważają, że nowe prawo jest antydemokratyczne . Głosowanie odbyło się za pomocą podniesienia rąk. Wołodymyr Olijnyk z rządzącej Partii Regionów, który odpowiadał za liczenie głosów, automatycznie powtarzał "235 za" nie patrząc nawet na salę, a opierając się na wcześniejszej informacji, że tylu parlamentarzystów poprze ustawy.
Awantura w ukraińskim parlamencie po tym, jak rządząca większość przegłosowała kontrowersyjne ustawy (źródło: ENEX/x-news)

W Kijowie panuje przekonanie, że wielu deputowanych nie miała pojęcia, za jakimi ustawami głosuje.

Minister spraw zagranicznych Leonid Kożara i wiceszef Rady Najwyższej Ihor Kalietnik tłumaczyli ambasadorom Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych w Kijowie, że głosowanie w parlamencie odbyło się zgodnie z prawem, nowe normy prawne odpowiadają tym w innych krajach europejskich, wszelkie naruszenia wynikają z działań opozycji, a Zachód nie powinien się wtrącać w wewnętrzne sprawy Ukrainy.
Na niedzielę opozycja przygotowuje wielotysięczną manifestację przeciwko nowym przepisom.

IAR/asop

''