Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Agnieszka Jaremczak 05.02.2014

Radosław Sikorski apeluje do misjonarzy o ewakuację

W ocenie ministra spraw zagranicznych, sytuacja w Republice Środkowoafrykańskiej jest dramatyczna. Ale duchowni zamiast myśleć o powrocie do kraju, apelują o zapewnienie bezpieczeństwa ich misji.
- Kapitan zostaje na statku do samego końca - mówił prezes fundacji Kapucyni i Misje o. Tomasz Grabiec- Kapitan zostaje na statku do samego końca - mówił prezes fundacji Kapucyni i Misje o. Tomasz Grabiec PAP/Jakub Kamiński
Posłuchaj
  • Ojciec Bogusław Pączka o decyzji duchownych pracujących w Republice Środkowej Afryki (IAR)
  • Ojciec Bogusław Pączka o wydarzeniach minionej nocy (IAR)
  • Ojciec Bogusław Pączka o apelu do międzynarodowych wojsk przebywających w Republice Środkowej Afryki (IAR)
  • Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski o ewakuacji polskich misjonarzy z Republiki Środkowej Afryki (IAR)
  • Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski o sytuacji polskich misjonarzy w Republice Środkowej Afryki (IAR)
  • Premier Donald Tusk o polskich misjonarzach w Republice Środkowej Afryki (IAR)
Czytaj także

- To jest państwo upadłe, wszelkie instytucje państwowe poza stolicą nie działają: nie ma szkolnictwa, nie ma sądów, nie ma wojska - powiedział Radosław Sikorski. Podkreślił, że MSZ musi realistycznie oceniać sytuację. A to oznacza - wyjaśnił - że jest to miejsce, w którym absolutnie nie wolno przebywać, w którym nie jesteśmy w stanie zapewnić ochrony.

Sikorski mówił, że już dwa tygodnie temu złożono misjonarzom ofertę ewakuacji. - Gdyby się na nią dziś zgodzili, to prawdopodobnie jeszcze jesteśmy w stanie ją wykonać, z pomocą sił francuskich - zapewnił szef polskiej dyplomacji. Dodał, że sytuacja w ogarniętym wojną domową kraju jest dynamiczna. Zaznaczył też, że to co jest w stanie dzisiaj obiecać, za 24 godziny może już być nieaktualne.

Misjonarze: nasze miejsce jest tutaj!

Ojciec Benedykt Pączka poinformował siostry zakonne i misjonarzy świeckich o możliwości ewakuacji. Jak mówi IAR wszyscy jego rozmówcy - odmówili wyjazdu z ogarniętego konfliktem państwa. Taką wiadomość zakonnik przekazał polskiemu MSZ. - Jeżeli my uciekamy, zostawiamy ludzi i mówimy "no to się trzymajcie", to naprawdę bez sensu rozwiązanie. To nie ewangeliczne - powiedział zakonnik. Dodał, że duchowni muszą opiekować się ludźmi ciężko doświadczonymi przez konflikt trwający w tym kraju.

W pogrążonym w chaosie kraju jest 39 polskich misjonarzy.

Ojciec Tadeusz Grabiec: w tym konflikcie chodzi o złoto, uran i ropę (źródło: TVN24/x-news)

Rebelianci muzułmańscy zaatakowali misję polskich misjonarzy w miejscowości Ngaoundaye. Przebywają tam polscy kapucyni i siostry ze Zgromadzenia Służebnic Matki Dobrego Pasterza. Zaatakowani nie chcieli zostawić swoich podopiecznych - sierot i niewidomych.

Ojciec Pączka twierdzi, że odpowiedzialność za falę przemocy w Republice Środkowoafrykańskiej ponoszą muzułmanie. - Oni są dobrze uzbrojeni. To są bandyci pierwszej klasy, spotkałem się z nimi dwukrotnie i nie ma z nimi możliwości żadnego dialogu - przekonuje misjonarz.

Noc na misji minęła spokojnie. Rano kapucyni znowu musieli uciekać z placówki, gdyż w mieście  prawdopodobnie pojawili się islamscy rebelianci. Duchowni apelują o wysłanie w ich rejon międzynarodowego wojska, które zapewniłoby bezpieczeństwo misji.

Ojciec Pączka: wyjazd misjonarzy nie byłby dobrym rozwiązaniem>>>

- Nie możemy na siłę nikogo ewakuować, ale jeśli zainteresowani będą gotowi do ewakuacji, zrobimy co w naszej mocy, by pomóc - mówił premier Donald Tusk. Dodał, że także minister obrony narodowej ma zadanie, by być przygotowanym "na jakiś szczególny scenariusz".

W poniedziałek rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski mówił, że choć w Republice Środkowoafrykańskiej trwa wojna, to Polacy są bezpieczni. Resort namawia ich jednak do ewakuacji.

(źródło: TVN24/x-news)

Ojciec Tomasz Grabiec, odpowiedzialny w zakonie kapucynów za misje tłumaczył, że zakonnicy zdecydowali się pozostać na miejscu, bo "kapitan zostaje na statku do samego końca". Ponadto, jego zdaniem ich obecność może się przyczynić do pokojowego rozwiązania konfliktu. Zapewniał też, że jest w stałym kontakcie z zakonnikami i wyraził nadzieję, że rozmowy w MSZ przyniosą "trwałe bezpieczeństwo polskich misjonarzy w tym kraju".

Ewentualną ewakuację polskiej misji ma wspomagać Francja. Paryż zaoferował też pomoc konsularną.

Operacja - ewakuacja

MON jest przygotowane na różne warianty. Szef resortu Tomasz Siemoniak mówi, że jego resort monitoruje sytuację w Republice Środkowoafrykańskiej i ściśle współpracuje w tej sprawie z MSZ oraz ze stroną francuską. Dodał, że trwają rozmowy z przełożonymi misjonarzy, aby przekonać ich do zmiany decyzji. - Prowadzimy rozmowy, staramy się zrobić wszystko, aby zapewnić im bezpieczeństwo, choć jest to sprawa bardzo trudna - dodał minister obrony narodowej.

Polski samolot wojskowy wykorzystywany w ramach operacji w Republiki Środkowoafrykańskiej jest obecnie we Francji. - Pierwszy lot w ramach tej operacji ma wykonać za kilka dni, więc nie wiążemy tego samolotu akurat z ewakuacją. Jesteśmy gotowi użyć innych sił. Tutaj podstawą jest porozumienie z Francuzami, którzy na tym terenie operują - powiedział w TOK FM. Zastrzegł, że ze względu na bezpieczeństwo misjonarzy szczegóły działań muszą pozostać niejawne.

Muzułmanie walczą z chrześcijanami
W Republice Środkowoafrykańskiej trwa wojna domowa. W walkach między muzułmanami a chrześcijanami giną setki ludzi.

- Sytuacja w Republice jest bardzo niestabilna. Nastąpił tam rozpad państwa i rządzący do tej pory muzułmanie uciekają albo wyprowadzają się z tego państwa. Granice między krajami są dość umowne i mamy kompletny chaos i destabilizację - ocenił Siemoniak.

Minister spraw zagranicznych Francji Laurent Fabius mówi, że są oznaki uspokojenia sytuacji, a oddziały armii afrykańskiej rosną w siłę. Od rozpoczęcia misji francuskich wojsk w Republice Środkowoafrykańskiej mijają dwa miesiące. Wojska zagranicznej misji przejęły kontrolę nad stolicą kraju Bangui, gdzie wcześniej islamscy ekstremiści prześladowali chrześcijan, zabijając ich, torturując, gwałcąc i grabiąc. W odpowiedzi na te zbrodnie chrześcijanie stworzyli własne oddziały, uzbrojone w karabiny i maczety.

Przeprowadzają też akcje odwetowe na muzułmańskie wioski. Rebelianci muzułmańscy z ugrupowania Seleka pochodzą z krajów sąsiadujących z Republiką Środkowoafrykańską. Zawiązali sojusz z lokalną milicją muzułmańską i w marcu ubiegłego roku doprowadzili do obalenia rządu.

IAR/PAP/asop

''