Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Klaudia Hatała 14.02.2014

Alarm na Wyspach. "Jeśli ma nas zalać, to wydarzy się to w piątek"

Brytyjscy synoptycy zapowiadają potężne opady i wichury. Deszcze dotrą na południowy zachód, by potem przesunąć się na północ, obejmując niemal cały kraj.
Ewakuowano setki rodzin. Mieszkańcy, którzy pozostali, walczą o worki z piaskiem, ponieważ wojsko nie nadąża z ich zwożeniem. Pojawiły się obawy przed rabusiami okradającymi opuszczone domyEwakuowano setki rodzin. Mieszkańcy, którzy pozostali, walczą o worki z piaskiem, ponieważ wojsko nie nadąża z ich zwożeniem. Pojawiły się obawy przed rabusiami okradającymi opuszczone domyPAP/EPA/FACUNDO ARRIZABALAGA
Galeria Posłuchaj
  • Wyspy Brytyjskie przygotowują się na kolejny dzień ulew - relacja Adama Dąbrowskiego (IAR)
Czytaj także

Nic nie wskazuje na to, by sytuacja miała się poprawić. Według brytyjskiego biura meteorologicznego, w ciągu sześciu godzin może spać aż 40 milimetrów deszczu. Wiatr może dochodzić w porywach do 120 km/h.

Agencja do spraw środowiska wydała 17 ostrzeżeń powodziowych najwyższego stopnia. Dotyczą one między innymi Doliny Tamizy i hrabstwa Somerset. Przed lokalnymi podtopieniami ostrzeżono także mieszkańców Anglii i Walii.

- Powiedziano nam, że jeśli ma nas zalać, to wydarzy się to w piątek. Układam właśnie worki z piaskiem. Przenieśliśmy już wartościowe rzeczy z parteru na piętro, ale większości mebli nie mogliśmy tak zabezpieczyć - mówił Polskiemu Radiu jeden z mieszkańców miasteczka Egham w hrabstwie Surrey.

- Woda przybiera błyskawicznie - mówi Polskiemu Radiu mieszkanka hrabstwa Surrey - jednego z najbardziej poszkodowanych. - Widok jest szokujący: partery domów pod wodą, pływające meble.

Mieszkańcy opowiadają, że wiele osób, szczególnie starszych, postanowiło zostać w swoich domach. Właściciele motorówek pomagają im w zakupach. - Sytuacja jest naprawdę poważna - dodaje emigrantka z Polski, Barbara. Jak mówi, sąsiedzi mieszkający w jej miejscowości od 50 lat nie pamiętają takiej powodzi.

Zamknięte drogi i mosty

Ponad 55 tysięcy brytyjskich domów ciągle odciętych jest od prądu.

Zamknięte są niektóre drogi i mosty. Problemy występują też na kolei. Pociągiem nie można się na przykład dostać ze stolicy do Windsoru. Utrudnienia panują też na trasie Londyn - Oxford

CNN Newsource/x-news

Rząd przeprasza

W niedzielę, po raz pierwszy od siedmiu tygodni, brytyjski rząd zdobył się na słowo "przepraszam" pod adresem powodzian. Minister społeczności i samorządów lokalnych Eric Pickles przeprosił mieszkańców hrabstwa Somerset za zaprzestanie pogłębiania rzek, co spotęgowało powódź.
Zdaniem obserwatorów te przeprosiny były jednak połowiczne, gdyż minister jako przedstawiciel rządu nie wziął pełnej odpowiedzialności i zrzucił winę na inną instytucję. - Może zanadto polegaliśmy na radach Agencji do spraw Środowiska. Powinniśmy byli pogłębiać - mówił minister.

Agencja nie jest ciałem rządowym, ale jej rola polega na doradzaniu rządowi i kierowaniu państwowych funduszy, między innymi na zabezpieczenia przeciwpowodziowe.

Według komentatorów, prezes Agencji, Chris Smith stał się kozłem ofiarnym, którego wskazano powodzianom i mediom. Rząd wysłał go w piątek do Somerset, gdzie musiał zmierzyć się z falą krytyki. Tymczasem w komentarzach przypomina się, że to kolejne brytyjskie rządy już od 18 lat cofnęły fundusze na pogłębianie i szlamowanie rzek na terenach sztucznie osuszonych ponad tysiąc lat temu, co zniweczyło wysiłki pokoleń.

<<<Brytyjski rząd przeprasza za powódź. "Trzeba było pogłębiać rzeki">>>

IAR,PAP,kh

''