Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Klaudia Hatała 13.02.2014

Wielka Brytania walczy z powodziami i wichurami. Czerwony alarm

Władze wydały najwyższe ostrzeżenie o zagrożeniu życia. Istnieje ryzyko poważnych uszkodzeń budynków. Kierowcy powinni parkować samochody z dala od drzew.
Anglia kolejny dzień zmaga się z powodziamiAnglia kolejny dzień zmaga się z powodziamiPAP/EPA/FACUNDO ARRIZABALAGA

Po przejściu nad południowymi obszarami kraju huraganowych wiatrów, dziesiątki tysięcy domów pozostają bez prądu, a w wielu regionach obowiązują ostrzeżenia powodziowe. Zła pogoda doprowadziła do zakłóceń w transporcie kolejowym i drogowym.

Z informacji meteorologicznych wynika, że pogoda ustabilizowała się, jednak prognozy ostrzegają przed powrotem porywistych wiatrów w piątek. W środę w Walii prędkość wiatru osiągała nawet 180 km/h.

Z informacji firm dostarczających energię elektryczną wynika, że bez prądu pozostaje 80 tysięcy domów i budynków firmowych. Najtrudniejsza sytuacja panuje w Walii, gdzie bez elektryczności jest 60 tysięcy odbiorców. Jednocześnie poinformowano o przywróceniu od środy dostaw energii do 145 tysięcy konsumentów.

Słupy odporne, drzewa nie

- Same słupy i kable są odporne na porywisty wiatr. Inaczej sprawa wygląda z drzewami, które nie wytrzymują wiatru powyżej 160 km/h. To m.in. latające konary powodują uszkodzenia linii energetycznych - powiedział rzecznik Zrzeszenia Sieci Energetycznych, organizacji zrzeszającej brytyjskich producentów energii, Tim Field.

W hrabstwie Wiltshire, na południu Anglii, od porażenia prądem z sieci energetycznej zginął starszy mężczyzna, który próbował podnieść zwalone drzewo.

Ewakuowano setki rodzin

Na zachodzie podnosi się poziom wód na terenach rolniczych w hrabstwie Somerset. Na wschodzie powódź rozlewa się coraz szerzej w gęsto zamieszkałej dolinie Tamizy powyżej Londynu.

Ewakuowano setki rodzin. Mieszkańcy, którzy pozostali, walczą o worki z piaskiem, ponieważ wojsko nie nadąża z ich zwożeniem. Pojawiły się obawy przed rabusiami okradającymi opuszczone domy.

Tymczasem grunt tak nasiąkł wodą, że lokalne podtopienia powstają samoistnie, bez udziału rzek. Sącząca się spod ziemi woda zalała między innymi tory kolejowe z Londynu do Windsoru.

Paraliż komunikacyjny

Środowy huraganowy wiatr spowodował również paraliż na głównych drogach i trasach kolejowych. Część z pociągów miała opóźnienia, a niektóre połączenia zostały odwołane. Czasowo zamknięto autostrady.

Odwołano też mecze piłki nożnej z najwyższej ligi. Na boisko nie wyszli zawodnicy Manchesteru City, którzy mieli zmierzyć się z Sunderlandem. Odwołano także spotkanie Evertonu z Crystal Palace.

CNN Newsource/x-news

Rząd przeprasza

W niedzielę, po raz pierwszy od siedmiu tygodni, brytyjski rząd zdobył się na słowo "przepraszam" pod adresem powodzian. Minister społeczności i samorządów lokalnych Eric Pickles przeprosił mieszkańców hrabstwa Somerset za zaprzestanie pogłębiania rzek, co spotęgowało powódź.
Zdaniem obserwatorów te przeprosiny były jednak połowiczne, gdyż minister jako przedstawiciel rządu nie wziął pełnej odpowiedzialności i zrzucił winę na inną instytucję. - Może zanadto polegaliśmy na radach Agencji do spraw Środowiska. Powinniśmy byli pogłębiać - mówił minister.

Agencja nie jest ciałem rządowym, ale jej rola polega na doradzaniu rządowi i kierowaniu państwowych funduszy, między innymi na zabezpieczenia przeciwpowodziowe.

Według komentatorów, prezes Agencji, Chris Smith stał się kozłem ofiarnym, którego wskazano powodzianom i mediom. Rząd wysłał go w piątek do Somerset, gdzie musiał zmierzyć się z falą krytyki. Tymczasem w komentarzach przypomina się, że to kolejne brytyjskie rządy już od 18 lat cofnęły fundusze na pogłębianie i szlamowanie rzek na terenach sztucznie osuszonych ponad tysiąc lat temu, co zniweczyło wysiłki pokoleń.

<<<Brytyjski rząd przeprasza za powódź. "Trzeba było pogłębiać rzeki">>>

IAR,kh

''