Logo Polskiego Radia
PAP
Artur Jaryczewski 05.03.2014

Szturm na krymską bazę wojskową? Ukraińcy biją na alarm!

Ukraińscy żołnierze z Sewastopolskiej Brygady Lotnictwa Taktycznego w bazie obok zajętego przez oddziały rosyjskie lotniska wojskowego w Belbeku przygotowują się w środę do zapowiadanego na wieczór ataku rosyjskich separatystów Krymu.
Ukraińscy żołnierze nie zamierzają się poddawaćUkraińscy żołnierze nie zamierzają się poddawaćPAP/EPA/ZURAB KURTSIKIDZE

- Mamy informacje, że w środę wieczorem zaatakuje nas tzw. rosyjska samoobrona Krymu. Nadchodzą do nas sygnały, że ludzie ci przyjdą z koktajlami Mołotowa i tarczami, ale zapewniam, że nie ulegniemy żadnym prowokacjom - powiedział obecnym na miejscu dziennikarzom dowódca jednostki pułkownik Julij Mamczur.

Protesty na Ukrainie: serwis specjalny >>>

Mamczur zasłynął na całą Ukrainę we wtorek, gdy z grupą swych podwładnych, śpiewając ukraiński hymn państwowy i bez żadnej broni, podszedł do Rosjan, którzy kontrolują pas startowy lotniska w Belbeku, i zażądał od nich otwarcia dostępu do należących do Ukraińców samolotów.

(FILM - "anonimowy" żołnierz na Krymie zdradza, kto wydaje mu rozkazy)

Źródło: UkrStream.tv/x-news

Na ten widok rosyjscy żołnierze oddali kilka strzałów ostrzegawczych w powietrze, następnie jednak zgodzili się na negocjacje i w ich wyniku dopuścili na kontrolowany przez nich teren kilkunastu ukraińskich żołnierzy. - Nie jestem żadnym bohaterem. Przysięgałem na wierność narodowi ukraińskiemu i tej przysięgi ani ja, ani moi żołnierze nie złamiemy - zapewnił pułkownik.

Podobne deklaracje składają jego żołnierze, którzy narzekają jednak, że władze w Kijowie rzuciły ich na pastwę losu. - Nie dostajemy żadnych rozkazów z góry. Kijów mówi nam: "jesteście na miejscu, reagujcie na ataki Rosjan w zależności od sytuacji". Tak nie powinno być - powiedział sierżant dyżurujący przy prowadzącej do lotniska polnej drodze.

Ukraińscy żołnierze wyglądają na spokojnych, chociaż twierdzą, że są poddawani silnej presji psychologicznej. - Przed bazę podjeżdżają jakieś samochody z dziwnymi ludźmi w środku, robią nam zdjęcia. Ludzie mówią, że przygotowywany na środę atak ma nas zmusić do złożenia przysięgi Krymowi, ale przecież Krym nie jest oddzielnym państwem, tylko należy do Ukrainy. Nie ma mowy, żebyśmy się złamali - zaznaczył jeden z oficerów.

(FILM - "bratnia pomoc" żołnierzy z Rosji. Mieszkańcy Krymu podzieleni)

Źródło: CNN Newsource/x-news

Przed bramą bazy brygady stoi kilkanaście kobiet. Są to żony i matki znajdujących się w środku żołnierzy. Zebrały się przy drewnianym stoliku z dwiema ławeczkami, na którym postawiły termosy z herbatą i tace z kanapkami. - Wspieramy naszych mężczyzn - wyjaśniają. - My tu wszyscy jesteśmy ruskimi ludźmi, tyle że jedni z nas służą Ukrainie, a drudzy - Rosji. Mieszkamy obok siebie, nasze dzieci chodzą do tej samej szkoły, kupujemy w tych samych sklepach. Nikt tutaj nie myślał, że coś takiego może się zdarzyć. Nie wiemy, co robić, nie wiemy już, komu wierzyć - powiedziała Masza, której mąż jest pilotem ukraińskiego myśliwca.

Dyplomatyczna wojna o Krym [relacja]

- Nie wiemy, dlaczego Rosja wprowadziła na Krym swoje wojska. My przecież nie chodzimy na Majdany, nie zajmujemy się polityką. Nasi mężowie wykonują swój obowiązek i z nikim nie chcą walczyć - bezradnie rozkłada ręce jej koleżanka.

Kobiety przed bazą mówią, że boją się konfliktu zbrojnego na Krymie. - Nie prowokujmy się nawzajem, nie strzelajmy. Jesteśmy w końcu na tym Krymie sąsiadami - apeluje jedna z nich.

'' PAP/aj