Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Izabela Zabłocka 13.03.2014

Walka o Krym to także batalia o przejęcie bogatych złóż ropy i gazu

Na dnie Morza Czarnego otaczającego półwysep znajdują się znaczne pokłady tych surowców. Nieuznawane przez Kijów władze Krymu zapraszają do współpracy rosyjski Gazprom.
Morze wokół Krymu jest bogate w ropę naftową i gazMorze wokół Krymu jest bogate w ropę naftową i gaz PAP/EPA/ZURAB KURTSIKIDZE

W rozmowie z Ria Nowosti szef krymskiego parlamentu Władimir Konstantinow powiedział, że Krym potrzebuje obecności rosyjskich spółek w swoim przemyśle wydobywczym. Podkreślił jednocześnie, że władze regionu pilnują pól naftowych i platform wydobywczych. - Są nasze i będziemy o nie walczyć - zaznaczył.

Teraz monopolistą w pozyskiwaniu surowców energetycznych na półwyspie i w okalających go wodach jest Czornomornaftohaz, w całości należący do ukraińskiego Naftohazu. Odpowiada za około 5 procent ogólnego wydobycia gazu na Ukrainie. Konstantinow nie sprecyzował w jaki sposób rosyjski gigant ma przejąć ukraińską firmę.

W środę wicepremier Krymu Rustam Temirgalijew zapowiedział, że władze autonomicznej republiki wkrótce przystąpią do nacjonalizowania ukraińskich przedsiębiorstw państwowych znajdujących się na terytorium półwyspu. Działania te mają nie obejmować prywatnych firm, jeśli są zarejestrowane i legalnie działają na terytorium Krymu.

Złoża wokół Krymu mają ogromny potencjał

Jeśli Ukraina utraci Krym, to wraz z nim straci nadzieję na zmniejszenie zależności energetycznej od Rosji. Jeszcze na krótko przed odsunięciem od władzy prezydenta Wiktora Janukowycza, Kijów finalizował rozmowy w sprawie wydobycia ropy i gazu z największymi światowymi koncernami energetycznymi - Exxon Mobil i Royal Dutch Shell. Firmy były gotowe wydać ponad 700 mln dolarów na przeprowadzenie dwóch odwiertów na południowy-zachód od Krymu. Dziś wydobycie stoi pod znakiem zapytania.
Exxon i Shell są zainteresowane rozwojem z pola Skifska, rozciągającego się od zachodnich wybrzeży Półwyspu Krymskiego aż po wybrzeże Rumunii. - Najbardziej perspektywiczny obszar wydobywczy położony jest pod krymskimi wodami terytorialnymi - podkreśla analityk Julian Lee z Center for Global Energy Studies, cytowany przez Bloomberg Businessweek. Jak dodaje, utrata tych wód byłaby ciosem dla Ukrainy.

Złoża
Złoża surowców wokół Krymu/Twitter print screen

Kijów szacuje, że produkcja ropy i gazu z koncesji Skifska, łącznie z wydobyciem z innego podmorskiego złoża - Foros, może być wielkość 20 procent rocznego importu gazu przez ten kraj.
Obecna sytuacja na Ukrainie nie służy jednak inwestycjom w wydobycie. - Nikt nie będzie narażał ludzi na ryzyko, nikt nie zainwestuje w wiercenia lub jakąkolwiek działalność poszukiwawczą nie mając pewności, że zawarte kontrakty pozostaną w mocy - dodaje Lee.
Regionem zainteresowany jest też włoski koncern Eni, który w ubiegłym roku otrzymał zgodę na poszukiwania surowca u wschodnich wybrzeży Krymu. - Obserwujemy, czy sytuacja zacznie się stabilizować - powiedział w wywiadzie dla CNN dyrektor z Eni Paolo Scaroni.
Ukraina zużywa rocznie ponad 50 mld metrów sześciennych gazu, z czego ponad połowę sprowadza z Rosji. Kraj posiada największy na świecie system gazociągów tranzytowych, zarządzanych przez państwową spółkę Naftohaz Ukrainy. System zasadniczo odbiera gaz ze wschodu - Rosji i Azji Środkowej - i przesyła go do Europy Środkowej i na Bałkany.

Ukraina przez lata opierała się Gazpromowi, który chciał przejąć kontrolę nad jej gazociągami. W rezultacie Rosjanie zdecydowali się na dwa bardzo drogie przedsięwzięcia, które uniezależniają ich od ukraińskiego tranzytu: działający już Nord Stream pod Bałtykiem i South Stream pod Morzem Czarnym. O cenie, jaką gotowi są za to zapłacić, świadczy szacunkowy koszt tego ostatniego projektu - około 35 miliardów dolarów. Nie wiadomo jednak czy gazociąg w ogóle powstanie, bo w środę, Parlament Europejski uznał projekt za sprzeczny z interesami Unii.

Kryzys na Ukrainie: serwis specjalny >>>

PAP/IAR/iz

''