Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Agnieszka Jaremczak 23.03.2014

Merkel dzwoni do Putina. Rozmowa o misji OBWE

- Omówiono sytuację powstałą po ponownym przyłączeniu Krymu do Federacji Rosyjskiej. Potwierdzono gotowość do kontynuowania dialogu, w tym na szczeblu eksperckim - głosi komunikat kremlowskiej służby prasowej.

Pierwsi przedstawiciele Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie są na Ukrainie od soboty. Początkowo misja ma liczyć około 100 obserwatorów, później może ich być do 500. Obserwatorzy OBWE nie będą jednak mogli udać się na Krym. Bo nie zgodziła się na to Moskwa.

Zadaniem cywilnych obserwatorów będzie zbieranie informacji o sytuacji mniejszości narodowych na Ukrainie. Kreml był początkowo przeciwny misji, ale w piątek wieczorem wyraził na nią zgodę. OBWE postanowiła wysłać swych obserwatorów na Ukrainę na sześć miesięcy.

Polak czasowo pokieruje misją OBWE na Ukrainie>>>

Polski dyplomata czasowo będzie zarządzał misją obserwacyjną OBWE na Ukrainie. Funkcję tę obejmie Adam Kobieracki, dyrektor Centrum Zapobiegania Konfliktom OBWE.

Rozmowa Merkel z Putinem

Prezydent Rosji Władimir Putin i kanclerz Niemiec Angela Merkel w rozmowie telefonicznej wyrazili zadowolenie z powodu uzgodnienia mandatu misji monitoringowej OBWE na Ukrainie - poinformowała służba prasowa Kremla. Według niej, do rozmowy doszło z inicjatywy strony niemieckiej.

Misja odwiedzi wschodnie i zachodnie regiony Ukrainy. Jej siedzibą jest Kijów. Dodatkowo powstanie dziewięć innych placówek, między innymi w Doniecku oraz w Odessie nad Morzem Czarnym. Oficjalnym celem obserwatorów jest sporządzenie wyczerpującego raportu na temat sytuacji bezpieczeństwa na Ukrainie.

Wysłanie misji Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie na Ukrainę, która miałaby kontrolować sytuację we wschodnich i południowych regionach tego kraju, zaproponowała Merkel trzy tygodnie temu w jednej z poprzednich rozmów telefonicznych z Putinem.

Protesty na Ukrainie: serwis specjalny >>>

7 marca nieuznawane przez Kijów władze Autonomicznej Republiki Krymu ogłosiły niepodległość oraz zwróciły się do Moskwy o przyjęcie w skład Federacji Rosyjskiej. 16 marca odbyło się referendum, w którym - według miejscowych władz - większość mieszkańców półwyspu opowiedziała się za przyłączeniem do Rosji. Władze w Kijowie, USA i UE twierdzą, że doszło do aneksji Krymu.

"To otworzy puszkę Pandory"

W czwartek Merkel ostro potępiła działania Rosji wobec Krymu, określając je jako "jednostronną zmianę granic". Przestrzegła też Moskwę przed wejściem na wschodnią Ukrainę, oświadczając, że będzie to powodem do wprowadzenia unijnych sankcji gospodarczych wobec Rosji.

W podobnym tonie wypowiadał się po powrocie z Kijowa szef niemieckiej dyplomacji. - Jeżeli działania Rosji wyjdą poza Krym, to Europa podejmie decyzję o wdrożeniu radykalnych kroków, nawet, jeśli musielibyśmy za to zapłacić gospodarczymi stratami - mówił Frank-Walter Steinmeier.

Minister spraw zagranicznych Niemiec uważa, że aneksja Krymu z powołaniem się na prawo do samostanowienia mieszkańców półwyspu może mieć nieprzewidywalne konsekwencje dla Rosji, która jest państwem wielonarodowym. - Bardzo się obawiam, że podjęta 25 lat po zakończeniu zimnej wojny próba zmiany granic, co stanowi naruszenie prawa międzynarodowego, może otworzyć puszkę Pandory - powiedział i dodał: - Czy władze rosyjskie zastanowiły się nad ewentualnymi reperkusjami?
Steinmeier był na Ukrainie w sobotę. Spotkał się między innymi z premierem tego kraju Arsenijem Jaceniukiem. Odwiedził też Donieck na wschodzie Ukrainy.

IAR/PAP/asop

''