Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Michał Chodurski 11.05.2014

Plebiscyt separatystów we wschodniej Ukrainie. W Doniecku znają już wyniki

W separatystycznym tzw. referendum w obwodzie donieckim 89,07 proc. głosujących opowiedziało się za niepodległością, a 10,19 proc. było przeciwnych.
Chętni do głosowania w Mariupolu. Urny referendalne były szklaneChętni do głosowania w Mariupolu. Urny referendalne były szklanePAP/EPA/MAKSIM DONDYUK

Szef samozwańczej komisji wyborczej regionu donieckiego Roman Lagin powiedział na konferencji prasowej, że dane te mogą być uznane za ostateczne. Według niego frekwencja wyniosła 74,87 proc.

Na razie o wynikach nie poinformowała komisja z okręgu ługańskiego, ale separatyści zapowiadali, że wyniki będą podobne.

"Farsa i polityczna awantura"

Rosyjscy separatyści pytali się głosujących, czy opowiadają się za niepodległością obwodów donieckiego i ługańskiego. Pod wieczór zaczęli tłumaczyć, że tak naprawdę po plebiscycie status obwodów się nie zmieni, a chodzi po prostu o to, by mieszkańcy pokazali swoje stanowisko. Wcześniej zapowiadali, że na podstawie referendum chcą sformować własne władze cywilne i wojskowe, które będą niezależne od Kijowa.

Trudno jednak uznać to, co się odbyło w niedzielę, za reprezentatywne referendum: można było głosować po kilka razy, a karty można było wydrukować samemu, bo nie miały one żadnych zabezpieczeń.

Dlatego - jak podkreśla sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Andrij Parubij - niedzielne wydarzenia można określić mianem farsy, a także politycznej awantury, afery oraz  - fantazji grupy terrorystów, którzy chcą swoje działania uzasadnić fikcyjnym poparciem obywateli - twierdzi Parubij.

W wielu miejscowościach nie było w ogóle lokali wyborczych. Urny często ustawiano w parkach i koło bazarów. Zdarzyło się też, że zostały one przywiezione do jednego z zakładów przemysłowych, ponieważ jego kierownictwo nie zgodziło się, aby robotnicy pojechali głosować. Terroryści zażądali, aby wszyscy pracownicy poparli niepodległość obwodów donieckiego i ługańskiego.

Ludzie poszli głosować

Według organizatorów nielegalnego referendum  frekwencja miała wynieść ponad 80 procent. Informacji tych nie sposób jednak zweryfikować. Jak twierdzą dziennikarze zagraniczni, obserwujący przebieg głosowania na wschodzie Ukrainy, frekwencja w Doniecku i Ługańsku naprawdę była dość duża, choć dane podawane przez separatystów są najprawdopodobniej znacznie zawyżone.

- Duża frekwencja, brak zakłóceń i wszechobecny bałagan - tak sytuację w Doniecku przedstawił w rozmowie z IAR niezależny dziennikarz Paweł Pieniążek, który znajduje się w stolicy obwodu. Z relacji dziennikarza wynika, że największa frekwencja była w godzinach przedpołudniowych. Wtedy przed lokalami wyborczymi ustawiały długie kolejki. Po południu czas oczekiwania się skrócił, ale nadal było wielu chętnych do głosowania.

Paweł Pieniążek zwraca uwagę, że głosowali głównie zwolennicy secesji. Jego zdaniem, przeciwnicy odłączenia się od Ukrainy mogli się mogli bać, ponieważ urny były przezroczyste i widać, kto, jak głosował. Dziennikarz widział tylko jedną kartę wrzuconą przez zwolennika jedności Ukrainy. Nie mniej, na ulicach miasta można bez problemu spotkać osoby, które wolą, by obwód pozostał w granicach państwa ukraińskiego. Zwolennicy jedności z reguły bojkotowali jednak separatystyczne referendum.

Separatystyczne referendum na wschodzie Ukrainy. TVN24/x-news

Świat tego "referendum" nie uzna

Kryzys na Ukrainie zdominuje poniedziałkowe spotkanie ministrów spraw zagranicznych państw UE w Brukseli. Unia ostrzegała w minionych dniach, że separatystyczne referendum na wschodzie kraju może tylko zaostrzyć sytuację.

Polskie MSZ podkreśliło, że te referenda są nielegalne i podważają integralność terytorialną Ukrainy. W komunikacie wskazano, że zorganizowały je nielegalne, uzbrojone grupy separatystyczne wbrew wymogom prawa międzynarodowego oraz obowiązującej konstytucji i prawa ukraińskiego. Jednocześnie zapewniono, że Polska - popiera poszukiwanie pokojowego rozwiązania konfliktu na Ukrainie oraz wysiłki podejmowane w tym zakresie przez organizacje międzynarodowe, w tym zwłaszcza OBWE - czytamy w komunikacie.

Maja Kocijanczicz, rzeczniczka szefowej unijnej dyplomacji Catherine Ashton, podkreśliła, że Unia Europejska nie uznaje wyników - tak zwanych referendów - w sprawie niepodległości obwodów ługańskiego i donieckiego. - Ci, którzy je przeprowadzili nie mają demokratycznej legitymizacji. (...) Organizowanie ich jest sprzeczne z celami wspólnej deklaracji z Genewy mającej na celu obniżenie napięcia - dodała Kocijanczicz.
Prezydent Francji Francois Hollande nazwał separatystyczne referenda na wschodzie Ukrainy niemającymi sensu i mocy prawnej fałszywymi konsultacjami. Podkreślił, że jedyne wybory, które uznaje Francja, to planowane na 25 maja przez władze w Kijowie wybory prezydenta Ukrainy.

Wcześniej o tym, że nie uzna wyników nielegalnego referendum na Ukrainie, informował Waszyngton. Rzeczniczka Departamentu Stanu Jen Psaki wyraziła ubolewanie, że "rząd w Moskwie nie wykorzystał swych wpływów, by nie dopuścić do referendum".

Ukraińskie MSZ podkreśliło, że tzw. referendum o statusie obwodów donieckiego i ługańskiego, - inspirowane, zorganizowane i sfinansowane przez Kreml - nie będzie miało żadnych następstw dla jedności terytorialnej Ukrainy. - Organizatorzy tej przestępczej farsy świadomie zdecydowali się na złamanie konstytucji i prawa Ukrainy i zlekceważyli apele ukraińskich władz oraz wspólnoty międzynarodowej. Za "referendum" i innymi prowokacjami stoją wyszkolone i uzbrojone według najnowszych standardów rosyjskich terrorystyczne ugrupowania bandyckie - głosi oświadczenie ukraińskiego MSZ.

Rosja nie wypowiedziała się dotąd oficjalnie w tej sprawie, ale wcześniej prezydent Władimir Putin zwrócił się do separatystów o przełożenie terminu referendum. Zdaniem władz Ukrainy i Zachodu ze strony Rosji jest to obłudna gra, bowiem, jak twierdzą krytycy referendum, za jego przygotowaniem stoi właśnie Kreml.
Na wschodzie sporadycznie dochodzi do walk

Jedna osoba zginęła, a jeszcze jedna lub dwie zostały ranne w strzelaninie, która wybuchła w Krasnoarmijsku w obwodzie donieckim we wschodniej Ukrainie.

Władze ukraińskie prowadzą przeciwko separatystom operację, która toczy się przede wszystkim w okolicach Słowiańska na północy obwodu donieckiego. Siły prorosyjskie kontrolują tam siedziby głównych instytucji państwowych. Kijów zapowiada, że nie wstrzyma tej operacji, nazywanej operacją antyterrorystyczną, we wschodnich obwodach - donieckim i ługańskim - aby nie pozwolić, by akcje separatystów rozlały się na inne regiony państwa.

O sytuacji na Ukrainie tu czytaj więcej>>>

mc, mr

''