Logo Polskiego Radia
IAR
Petar Petrovic 17.05.2014

Zatrzymany na Krymie polski dziennikarz: zarzucano mi pisanie "antyrosyjskich tekstów"

Korespondent "Gazety Wyborczej" Wacław Radziwinowicz, który został w sobotę zatrzymany w Symferopolu na Krymie, powiedział, że funkcjonariusze FSB zarzucali mu pisanie "antyrosyjskich tekstów z wrogich pozycji".
KrymKrymGoogle Maps

Radziwinowicz został zatrzymany przed południem i zwolniony po około sześciu godzinach. Na Krym przyjechał w związku z 70. rocznicą deportacji Tatarów krymskich.
Wieloletni korespondent "GW" w Moskwie relacjonował, że został zatrzymany w restauracji, w której spotkał się z ukraińskim dziennikarzem i miejscową Tatarką.
- Naskoczyło na nas kilku facetów z krzykiem: „żadnych gwałtownych ruchów, ręce na stół, wyłączyć telefony" - opowiadał Radziwinowicz. - Nie przedstawili się. Nie chcieli pokazać żadnych legitymacji. Powiedzieli: „przedstawiciele prawa i porządku" - dodał.

Kryzys na Ukrainie: serwis specjalny >>>

Walki na wschodzie Ukrainy. "Nie można finansować przemocy" [relacja] >>>

Lider Tatarów Krymskich Mustafa Dżemilew laureatem Nagrody Solidarności >>>

Ukraiński dziennikarz widział - mówił Radziwinowicz - że jeden z funkcjonariuszy trzymał pistolet przykryty kurtką. Ten sam - opowiadał - miał też komputer a po sprawdzeniu nazwiska w wyszukiwarce funkcjonariusz zarzucił mu, że pisze "antyrosyjskie teksty z wrogich pozycji".
"Zaproszony na rozmowę"
Radziwinowicz relacjonował, że usłyszał iż nie ma prawa do nikogo zadzwonić, choć nie jest zatrzymany, ani aresztowany, a tylko "zaproszony na rozmowę." Odpowiedział, że w takim razie nie przyjmuje tego zaproszenia, na co padła odpowiedź: "To my wezwiemy policję, która skuje w kajdanki i zabierze".
Następnie funkcjonariusze przewieźli go do lokalnej siedziby FSB, gdzie był przesłuchiwany przez kilka godzin. - Przesłuchiwało mnie dwóch ludzi. Interesowali się skąd jestem, czego tu szukam, czy byłem w Kijowie na Majdanie - mówił.
Pod koniec przesłuchania dziennikarz się dowiedział, że jest podejrzany o nielegalne przekroczenie granicy. Jeden z funkcjonariuszy miał usłyszeć, że podczas rozmowy w restauracji Radziwinowicz sam o tym powiedział. - To jest absolutna bzdura - zaznacza korespondent.
- Za to, co mówicie powinniście siedzieć. Przyleciałem z Moskwy, którą się uważa za stolicę Rosji, na Krym, który uważacie za region rosyjski. Jaka granica? Powinniście się z tego wytłumaczyć przed swoimi przełożonymi - przywołuje swoje słowa skierowane do funkcjonariuszy.
Ankieta?
Na koniec - jak mówił - dostał do podpisu jakiś dokument, którego nie podpisał, a od funkcjonariuszy usłyszał, że nie było to przesłuchanie tylko ankieta; następnie został zwolniony.
Radziwinowicz ocenia, że został zwolniony w związku z prawdopodobną decyzją zezwalającą na demonstrację z okazji rocznicy wywiezienia na rozkaz Stalina 200 tys. Tatarów krymskich do Azji Środkowej. Władze Krymu zakazały wcześniej organizowania tam masowych zgromadzeń do 6 czerwca.
- Jestem podobno jedynym korespondentem zachodnim tutaj. Potrzebują mnie do tego, żeby ktoś napisał, że odbędzie się legalna demonstracja - ocenił.

W centrum Symferopola, stolicy Krymu, nie będzie w niedzielę masowej demonstracji upamiętniającej 70. rocznicę stalinowskiej deportacji krymskich Tatarów do Azji Środkowej.
W piątek władze zaanektowanego przez Rosję Krymu zabroniły organizowania demonstracji na półwyspie do 6 czerwca. Prezydent Władimir Putin na spotkaniu z przedstawicielami Tatarów krymskich powiedział, że wszyscy powinni sobie uświadomić, że ich interesy "są dziś związane z Federacją Rosyjską”.

Espreso TV/x-news

Prezydent Rosji mówił o instrumentalizacji kwestii krymskich Tatarów, obiecując jednocześnie pomoc finansową Moskwy dla tej społeczności na dwa dni przed 70. rocznicą deportacji Tatarów z Krymu przez Stalina. Nie wspomniał nic o narzuconym im właśnie zakazie imprez masowych. Stwierdził, że status Tatarów jako rdzennego narodu Krymu wymaga "uważnego spojrzenia", bo wcześniej mieszkali tam np. Grecy i inne narody.

Tatarzy krymscy stanowią 12 proc. ludności Krymu. Byli przeciwni referendum w sprawie przyłączenia półwyspu do Rosji. W roku 1944 zostali wysiedleni z półwyspu przez Kreml w związku z oskarżeniami o kolaborację z III Rzeszą i pozwolono im wrócić na Krym dopiero w połowie lat 80. W efekcie duża część społeczności tatarskiej jest negatywnie nastawiona do władz w Moskwie.

pp/IAR

''