Logo Polskiego Radia
Polskie Radio
Agnieszka Kamińska 20.06.2014

Seremet: prokuratura i minister sprawiedliwości są w sporze, "po części prawnym"

Prokurator Generalny Andrzej Seremet wyraził opinię, że raport ministra sprawiedliwości Marka Biernackiego o wydarzeniach w redakcji "Wprost" ma charakter polityczny. Dodał, że minister nie zwrócił się do niego o informacje na temat zajść w redakcji.
Prokurator generalny Andrzej Seremet, podczas konferencji w Warszawie, na temat zajścia w redakcji tygodnika WprostProkurator generalny Andrzej Seremet, podczas konferencji w Warszawie, na temat zajścia w redakcji tygodnika "Wprost"PAP/Rafał Guz

Prokurator Generalny Andrzej Seremet zabrał głos po konferencji kierownictwa resortu sprawiedliwości, które bardzo krytycznie oceniło działania prokuratury w redakcji ”Wprost”. Resort przygotował informację na ten temat na zlecenie premiera. W konkluzjach ocenił czynności prokuratury jako "nieadekwatne i zbyt daleko idące".

Prokurator Generalny ocenił, że dwie istotne dla państwa instytucje ”prokuratura i minister sprawiedliwości znajdują się w sporze i jest to spór tylko w części prawny”.  Jak argumentował, szef resortu sprawiedliwości w swoim wystąpieniu w istocie przyznał rację prokuraturze, a nie, jak komentują niektórzy ”zmiażdżył ją”. – Minister przyznał, że przepisy, które stosowali prokuratorzy, miały zastosowanie w owej konkretnej sytuacji – podkreślił. Seremet dodał, ze jest zdumiony tym, iż w ocenie ministra Marka Biernackiego prokuratorzy nie zastosowali się do standardów. Dodał, że nie ma podstaw prawnych do ”formułowania takich standardów”. Andrzej Seremet odniósł się do niektórych zarzutów resortu. Powiedział, że nie ma przepisów, które zakładają niezwłoczne przekazanie materiałów dowodowych do sądu, a poza tym -  sądy są w razie potrzeby do dyspozycji prokuratury. Jak stwierdził, prokuratura niezwłocznie dokonuje czynności, nie kierując się tym, czy właśnie jest święto.

Jak zaznaczył, minister potwierdził, że zastosowano właściwą procedurę: żądano wydania dowodów, a kiedy to się nie stało, rozpoczęto przeszukanie. Nie zgodził się, że prokuratura nie była przygotowana, tłumaczył np., że funkcjonariusze ABW mieli sprzęt do zabezpieczenia nośników, które mogły zawierać materiały chronione tajemnicą dziennikarską. Dodał, że zakładano, iż dziennikarze ”dostosują się do tego, do czego zobowiązuje ich prawo”.

Seremet dodał, że minister sprawiedliwości ma jego numer telefonu komórkowego i mógł poprosić o materiały, dzięki którym miałby inne spojrzenie na to, co się działo w redakcji.

Wersja zdarzeń prokuratorów

Andrzej Seremet przedstawił informację prokuratorów uczestniczących w przeszukaniu redakcji. Z ich raportu wynika, że prokuratorzy zwrócili się do redaktora naczelnego "Wprost", Sylwestra Latkowskiego, o przekazanie materiałów ”uzyskanych w sposób przestępny”. Zapewnili, że nie będą się zajmować informacjami wchodzącymi w zakres tajemnicy dziennikarskiej i że uzyskane nośniki zostaną przekazane do kancelarii tajnej. Latkowski odpowiedział, że umożliwi prokuratorom przegranie nagrań. Dodał, że poinformuje pozostałych autorów artykułu we "Wprost" o żądaniach prokuratorów. Po rozmowie z kolegami redakcyjnymi oświadczył, że nie zgadzali się oni na wydanie materiałów. Latkowski nie wydał też laptopa z informacjami twierdząc, że ma tam materiały potrzebne do pracy. Prokuratorzy zaproponowali wtedy wykonanie kopii binarnych tych informacji. Redaktor zabrał jednak laptopa i pendrive'a. Prokurator oświadczył wtedy, że jeśli Latkowski nie odda laptopa, to zostanie mu on odebrany, i polecił funkcjonariuszom Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego odebranie urządzenia. Do pomieszczenia weszli wtedy gwałtownie zgromadzeni w redakcji dziennikarze. Prowadzący akcję prokurator polecił jej przerwanie, gdyż obawiał się o zdrowie i życie zebranych osób. Prokurator Generalny podkreślił, że nikt nie ma prawa manipulować materiałami śledztwa, a więc przegrywać nagrań i nie udostępniać ich prokuraturze. Dodał, że każdy obywatel musi podać swoje dane personalne na żądanie prokuratora, a dziennikarze z redakcji "Wprost" tego nie zrobili. Seremet dodał, że prowadzący przeszukanie redakcji prokurator zwrócił się o ochronę policji. Jak stwierdził, przybyli funkcjonariusze nie współpracowali  jednak z prokuratorami i pozwolili na to, aby do redakcji swobodnie wchodzili ludzie z zewnątrz.

Resort skrytykował prokuraturę

Ministerstwo sprawiedliwości bardzo krytycznie oceniło w piątek działania prokuratury w redakcji "Wprost" z 19 czerwca.  Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga odpowiada, że nikt nie zwrócił się do niej o jej wersję wydarzeń.

Według ministerstwa sprawiedliwości czwartkową akcję prokuratury prowadzono "mało profesjonalnie i nieroztropnie", a działania prokuratury były zbyt daleko idące i mogły budzić uzasadnioną obawę naruszenia tajemnicy dziennikarskiej. - Nasze stanowisko jest bardzo krytyczne - podkreślał minister sprawiedliwości Marek Biernacki na piątkowej konferencji prasowej.
MS nie zarzuciło prokuraturze naruszenia żadnego przepisu Kodeksu postępowania karnego, a prokuratorzy przeprowadzali czynności tak, aby nie utrudniać pracy redakcji - replikowała Renata Mazur z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, odnosząc się do zarzutów resortu. Podkreśliła również, że nikt nie zwrócił się do prokuratury, żeby przedstawiła własną wersję wydarzeń ws. akcji we "Wprost".

(TVN24/x-news)


Mazur zapowiedziała, że najpóźniej we wtorek prokuratura udostępni swoje nagrania z akcji, a w miarę możliwości na swojej stronie internetowej umieści film. - Będzie się można przekonać, jak od środka, nie z zewnątrz, wyglądał przebieg czynności - to, co rejestrowali funkcjonariusze ABW na polecenie naszych prokuratorów - mówiła.
W ocenie szefa MS brakowało też scenariusza działań na wypadek zgłoszenia, że materiały, które prokuratura chce przejąć, zawierają tajemnicę dziennikarską. Jednocześnie jako niezgodną z kodeksem postępowania karnego resort ocenił próbę wykonania kopii zawartości komputerów w redakcji.
Jednak według Mazur prokuratorzy byli przygotowani do akcji, zaś funkcjonariusz ABW miał przy sobie kopertę, w którą miał być włożony nośnik. W sytuacji zastrzeżenia, że nośnik ten zawiera dane prawem chronione, koperta miała zostać zabezpieczona i "nigdy nie zostałaby wydana funkcjonariuszom ABW" - powiedziała rzeczniczka. Kopertę później przejąłby osobiście prokurator - i w razie niemożności natychmiastowego przekazania materiału do sądu, złożyłby ją w tajnej kancelarii - tłumaczyła.
Zapewniała również, że podczas akcji chodziło wyłącznie o nośniki z zapisami rozmów przekazane "Wprost", zaś "prokurator nie miał zamiaru zabezpieczać wszystkich komputerów ani wszystkich nośników znajdujących się w redakcji".
W opinii resortu błędem było też podjęcie działań w godzinach wieczornych i w przeddzień dnia wolnego, co utrudniało skierowanie nośnika do sądu z wnioskiem o zwolnienie z tajemnicy dziennikarskiej. Zaznaczył, że żaden sąd nie był na to przygotowany.
- Co to znaczy, że sąd nie pracuje? My wykonujemy czynności w każdy dzień, czy powszedni, czy święto. I zawsze mamy listę dyżurnych sędziów, do których dzwonimy, i nigdy nie zdarzyło się, żebyśmy mieli problem z wykonaniem czynności przez sąd w toku postępowania przygotowawczego - ripostowała Mazur.

(TVN24/x-news)


Mazur odniosła się również do postawionego przez MS zarzutu "uchybienia w postaci braku umiaru w czynnościach prokuratury i zablokowaniu prac redakcji", mówiąc, że prokuratorzy starali się nie utrudniać przygotowania kolejnego numeru tygodnika, a "czynność rozpoczęła się od rozmów pomiędzy prokuratorem a naczelnym tygodnika +Wprost+".
Z kolei szef MS zwrócił uwagę na brak odpowiedniej koordynacji działań prokuratury, policji, ABW oraz współpracy z sądem. Wiceminister sprawiedliwości Michał Królikowski uznał z kolei, że akcja w redakcji była prowadzona "mało profesjonalnie i nieroztropnie", a prokuratorzy "gubili się w sytuacji". Zaznaczył, że ostatecznie zakończyła się niepowodzeniem, co "jest pewnego rodzaju blamażem prokuratury".
Reagując na zarzuty MS rzecznik Prokuratury Generalnej Mateusz Martyniuk przypomniał, że prokurator nie powiadamiania sądu o planowanych działaniach; nie ma takiego przepisu. Zaznaczył, że prokuratura prowadzi postępowanie w związku z bardzo poważnym przestępstwem (nielegalne podsłuchiwanie ważnych urzędników państwowych), w związku z czym prokurator ma obowiązek zabezpieczyć wszystkie dowody.
Spotkanie ws. wniosku o konstruktywne wotum nieufności dla rządu, w związku z ujawnionymi przez "Wprost" nagraniami rozmów, m.in. ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza i prezesa NBP Marka Belki, zaproponował na poniedziałek szef klubu PiS Mariusz Błaszczak.
Zgodnie z deklaracją naczelnego tygodnika "Wprost" nagrania z nielegalnych podsłuchów przekaże prokuraturze w sobotę pełnomocnik redakcji, mec. Jacek Kondracki

PAP/IAR/PolskieRadio.pl/TVN24/agkm