Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Beata Krowicka 22.06.2014

"Wprost" opublikuje nowe nagrania polityków i biznesmenów

"Mamy nagrania: Radosława Sikorskiego, Pawła Grasia, Jacka Rostowskiego, Włodzimierza Karpińskiego, Zdzisława Gawlika, Jacka Krawca, Piotra Wawrzynowicza, Stanisława Gawłowskiego" - głosi okładka najnowszego "Wprostu".
Redaktor naczelny Wprost Sylwester Latkowski podczas pracy nad kolejnym numerem pisma w redakcji tygodnika w WarszawieRedaktor naczelny "Wprost" Sylwester Latkowski podczas pracy nad kolejnym numerem pisma w redakcji tygodnika w WarszawiePAP/Tomasz Gzell

Redaktor naczelny tygodnika "Wprost", Sylwester Latkowski w sobotę zapowiedział na blogu publikację kolejnych taśm. - Nie opublikujemy ich jednak w całości – nie ujawnimy żadnych wątków dotyczących życia prywatnego bohaterów - zapowiedział. Tygodnik pokazał okładkę najnowszego wydania na Twitterze. Wynika z niej, że redakcja dysponuje nagraniami licznych osobistości ze świata polityki i biznesu.

"Wprost" informuje, że ma taśmy z rozmowami: szefa MSZ Radosława Sikorskiego, byłego rzecznika rządu Pawła Grasia, byłego ministra finansów Jacka Rostowskiego, byłego sekretarza stanu w MSWiA Włodzimierza Karpińskiego, wiceministra skarbu Zdzisława Gawlika i posła PO Stanisława Gawłowskiego, który był sekretarzem stanu w Ministerstwie Środowiska.

Okładka
Okładka najnowszego wydania tygodnika "Wprost"/źródło: Twitter

Na liście nazwisk znajdują się też osoby znane ze świata biznesu: Jacek Krawiec, były prezes PKN Orlen i Piotr Warzynowicz, wywodzący się z szeregów Platformy Obywatelskiej wiceprezes Rafako.

Wyjaśnienia Latkowskiego

W sobotę po południu redaktor naczelny tygodnika Sylwester Latkowski odniósł się do wydarzeń ostatnich dni. - W poprzednim wydaniu "Wprost” ujawniliśmy aferę, która zatrzęsła sceną polityczna. Ma ona wiele wymiarów i na pewno jeszcze wiele tygodni, a może miesięcy będziemy je kolejno analizować - pisze na swoim blogu redaktor.

AFERA TAŚMOWA W POLSKIM RZĄDZIE - czytaj więcej >>>
I dalej: - Kilka dni temu na terenie redakcji pojawili się prokuratorzy i funkcjonariusze ABW z żądaniem wydania nośników, na których znajdują się kompromitujące polityków nagrania. Doszło do haniebnych dla polskich organów ścigania scen, które dzięki innym redakcjom wszyscy mogli śledzić minuta po minucie. Za wsparcie, jakie okazały nam inne media, dziękujemy. Minister sprawiedliwości nie miał wątpliwości, że kierowane wobec nas żądania były bezzasadne i są blamażem prokuratury.
Latkowski stwierdza, że "z dnia na dzień pogłębiał się zamęt informacyjny wokół afery taśmowej. Przy okazji odsuwając uwagę od tego, co najbardziej istotne". Według niego cała sprawę można streścić w dwóch punktach.
"1. Zawartość nagrań – opisaliśmy dwie rozmowy. W jednej minister spraw wewnętrznych podczas obiadu z prezesem NBP ustalają warunki, na jakich bank (instytucja niezależna z mocy konstytucji) może pomóc partii rządzącej wygrać wybory, dodrukowując pieniądze, i że w tym celu należy odwołać ministra finansów. Z tej rozmowy dowiadujemy się też m.in., jak można potraktować przedsiębiorcę, który przeszkadza. Poznaliśmy też szczerą opinię szefa MSW, że „państwo polskie istnieje teoretycznie”. Druga rozmowa toczy się między byłym ministrem transportu i byłym wiceministrem finansów, obecnie wiceprezesem PGNiG. Dowiadujemy się̨ z niej m.in., że Sławomir Nowak prosił Andrzeja Parafianowicza, by ukręcić łeb kontroli skarbowej w firmie jego żony.
Czy naprawdę ktoś może mieć wątpliwości, że opinia publiczna powinna je poznać? Że kierujemy się dobrem publicznym?
2. Te historie pokazują jednak wiele więcej. Jeśli ktoś nagrywa kluczowych polityków w państwie przy obiedzie – to alarm dla polskich służb. Widzimy ich bezradność. Nie wiedziały o podsłuchach, nie potrafiły przed nimi uchronić. Taśmy zostały nagrane wiele miesięcy temu, nie wiadomo, ile ich jest. Co się̨ z nimi działo? Czy ktoś je mógł wykorzystywać? Szantażować za ich pomocą̨ polityków? Prezesów spółek? Czy użytek mogły z nich robić obce państwa?

TVP/x-news

Dlatego je ujawniamy. Paradoksalnie tylko w ten sposób można chronić państwo. Państwo, nie władzę".
Zdaniem Latkowskiego, nie można mylić pracy dziennikarza ze służbą kontrwywiadowczą. "Naszą rolą nie jest ochrona władzy. Żadnej władzy. Naszą rolą jest za to pokazywanie, gdzie państwo działa źle. Albo nie działa wcale. Pisanie prawdy, nawet jeśli jest bolesna. Obraz, jaki wyłania się z tych nagrań, to kubeł lodowatej wody dla wielu osób.
Czy zła, o którym nie wiemy, nie ma? Nie, pozostaje złem. Tylko nie ma nad nim kontroli. Tak to rozumiemy" - zauważa.
Latkowski przyznaje, że spodziewał się ataku na redakcję po tym, jak zdecydowała się ujawnić pierwsze nagrania. "Nie myliliśmy się. Podjęliśmy decyzję, by ujawnić kulisy pracy nad tekstami dotyczącymi nagrań. Zdajemy sobie sprawę, że to może okazać się przyczynkiem do kolejnych ataków. Będziemy natomiast chronić źródła informacji o tej aferze - pisze.
Deklaruje, że tygodnik nie ma zamiaru opowiadać się jakiejkolwiek ze stron. "Premier Donald Tusk zaapelował do nas o opublikowanie wszystkiego, co mamy. Takie głosy pojawiły się też z innych mediów. Po części jest to oczywiście próba przekierowania na nas odpowiedzialności. Ale traktujemy ten apel poważnie.
Na dalszych stronach gazety znajdują się teksty opisujące pracę dziennikarzy, a także stenogramy kolejnych nagrań. Będą im towarzyszyć taśmy. Nie opublikujemy ich jednak w całości – nie ujawnimy żadnych wątków dotyczących życia prywatnego bohaterów. Nagrania w całości zaś przekażemy organom ścigania, jeśli o to wystąpią" - zapowiedział Latkowski.

Afera taśmowa

W poprzednim numerze "Wprost" opublikowało nagrania rozmów szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza (z lipca 2013 roku) oraz byłego ministra transportu Sławomira Nowaka i byłego wiceministra finansów Andrzeja Parafianowicza (z lutego tego roku).
Prokuratura wszczęła dochodzenie w dwóch sprawach. Jedną z nich jest nielegalne nagrywanie polityków. W związku z tym w środę doszło do przeszukania w siedzibie "Wprost", gdzie śledczy usiłowali uzyskać nośniki z nagraniami. Działania prokuratury w redakcji tygodnika krytycznie oceniło wczoraj Ministerstwo Sprawiedliwości. Szef resortu Marek Biernacki skrytykował działania śledczych, porównując nieudolną akcję we "Wprost" do "interwencji straży miejskiej". Natomiast prokuratura, w osobie jej szefa, Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta, oświadczyła, że wejście do redakcji "Wprost" nie było złamaniem prawa.

Interwencję prokuratury i działającej na jej zlecenie ABW potępiła Naczelna Rada Adwokacka. Krytycznie o środowych wydarzeniach wypowiedziały się również Helsińska Fundacja Praw Człowieka oraz OBWE.
Redaktor naczelny tygodnika "Wprost" rozważa złożenie zażalenia na środowe wejście śledczych do jego redakcji. Tygodnik ma 4 dni na podjęcie decyzji w tej sprawie. Jak powiedział pełnomocnik "Wprost" mecenas Jacek Kondracki, w świetle formalnym tygodnik może wnieść zażalenie jedynie na wydane przez prokuraturę postanowienie o przeszukaniu, a nie na sposób przeprowadzenia tej czynności.

TVN24/x-news

Mecenas Kondracki przyniósł w sobotę Prokuratury Rejonowej Warszawa-Praga pendrive z zapisem nagrań podsłuchanych rozmów polityków. Jak powiedział, przekazane nośniki nie zawierają tajemnicy dziennikarskiej, czyli że nie można na ich podstawie ustalić, kto mógł dokonać nagrań. Nie wiadomo, czy do prokuratury trafiły także te nagrania, które "Wprost" ma zamiar dopiero opublikować.

Wprost, Twitter, bk