Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Agnieszka Jaremczak 23.06.2014

Premier: afera taśmowa nie wymusi zmian w rządzie. PO murem stoi za Tuskiem

- Premier przedstawił ocenę sytuacji i wyszedł z posiedzenia klubu z przekonaniem, że posłowie i senatorowie stoją przy nim murem - powiedział wiceszef PO Cezary Grabarczyk po posiedzeniu klubu Platformy.
Premier Donald Tusk oświadczył, że afera taśmowa nie spowoduje zmian w jego gabineciePremier Donald Tusk oświadczył, że afera taśmowa nie spowoduje zmian w jego gabinecie PAP/Adam Warżawa
Posłuchaj
  • Prezydent Bronisław Komorowski mówił, że jest "głęboko poruszony" ujawnionymi przez "Wprost" nagraniami (IAR)
  • Premier nie planuje dymisji, lecz chce znaleźć autorów taśm. Relacja Tomasza Majki (IAR)
Czytaj także

Wcześniej premier zapowiedział, że w związku z aferą taśmową nikogo nie będzie dymisjonować. - Osoby, które w sposób przestępczy organizują podsłuchy nie będą dyktowały polskiemu rządowi postępowania, jeśli chodzi o dymisję czy mianowania nowych ministrów - mówił Donald Tusk. - Nie wchodzi w rachubę działanie pod dyktando nikogo, kto ze złą wolą, albo przez naiwność, albo chęć zysku, albo chęć politycznego interesu chciałby współpracować z przestępcami, którzy zorganizowali te podsłuchy - dodał szef rządu.

Rząd na podsłuchu. Serwis specjalny portalu Polskiego Radia >>>

(źródło: TVN24/x-news)

W środę po południu premier przedstawi w Sejmie informację na temat afery taśmowej. Przedstawiciele poszczególnych klubów będą mogli - w 10 minutowych oświadczeniach - ustosunkować się do wypowiedzi szefa rządu.

Zarówno jego zdaniem jak i w opinii prezydenta Bronisława Komorowskiego, wyjaśnienie tego kto i w jakim celu podsłuchiwał rozmowy polityków to najważniejsze zadanie państwowych służb. Tygodnik "Wprost", który upublicznił te podsłuchy twierdzi, że dostał te nagrania od biznesmena. Nie podaje jego personaliów.

Rozwiązaniem tej sprawy zajmuje się specjalna komisja powołana przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz Centralne Biuro Śledcze.

- Wszystkie wątki są w tej chwili badane - stwierdził rzecznik ABW Maciej Karczyński, mówiąc o specjalnej grupie badającej kwestię podsłuchów. - Wiemy o wiele więcej, niż możemy powiedzieć - podsumował. (źródło: TVN24/x-news)

W prasie pojawiły się spekulacje, że nagrywaniem polityków mogła zajmować się swoista spółdzielnia kelnerów, inspirowana przez dawnych funkcjonariuszy służb specjalnych. Ani ABW ani policja nie potwierdzają tych informacji. W ubiegłym tygodniu prokuratura poinformowała, że w sprawie postawiono zarzuty menadżerowi restauracji, w której nagrywano polityków - Łukaszowi N.

Zdaniem premiera, widać wyraźnie, że niezależnie od intencji poszczególnych aktorów akcja destabilizuje i obniża możliwości państwa polskiego. Tusk ocenił, że sekwencja wydarzeń wygląda na planowaną, a nie spontaniczną. - Intencją nie jest obniżenie reputacji partii rządzącej, a sparaliżowanie działalności państwa polskiego w sytuacji przełomu w Europie i na Ukrainie - mówił.

I dodał: - Skoro mamy do czynienia ze zorganizowaną akcją podsłuchową w miejscach spotkań służbowych i prywatnych, dyplomatycznych i biznesowych, w kilku miejscach w Warszawie, to nie możemy mieć wątpliwości, że organizatorzy tych podsłuchów i właściciele tych nagrań mają do dyspozycji materiały, które mogą być obciążeniem dla reputacji polityków, przedsiębiorców, osób życia publicznego każdej z możliwych stron - mówił szef rządu. - Dlatego wspólnym interesem państwa polskiego, ale także wszystkich ludzi dobrej woli, którzy działają w sferze publicznej jest przede wszystkim zidentyfikowanie tej grupy, która zorganizowała ten proceder - dodał.

Zapowiedział jednocześnie, że nie zamierza dymisjonować żadnego z podsłuchiwanych polityków.

O dymisji rządu nie mówił też prezydent. Podczas krótkiego spotkania z dziennikarzami Bronisław Komorowski oświadczył, że bohaterowie nagrań sami powinni wyciągnąć wnioski z zaistniałej sytuacji "w zależności od własnej wrażliwości, od wyznawanych zasad i od wcześniejszych deklaracji". Według niego należy minimalizować straty, które w wyniku publikacji nagrań z podsłuchów ponosi polskie państwo.
- Prezydent nie jest od tego, żeby powoływać i odwoływać rząd. Inicjatywa leży po stronie Sejmu i rządu - powiedział prezydent Bronisław Komorowski. Stwierdził, że zadaniem prezydenta jest stabilizowanie sytuacji w państwie. - Kwestie kadrowe zostawiam samym zainteresowanym i szefowi rządu - dodał. (źródło: TVN24/x-news)

Prezydent mówił o tym, co może się przyczynić do ustabilizowania państwa dzisiaj. - Po pierwsze, wyjaśnienie, kto i w jakim celu dokonywał nielegalnych podsłuchów. Po drugie, wyjaśnienie, dlaczego operacja na tak dużą skalę była możliwa i została ujawniona w zasadzie przez samych sprawców tak późno. Innymi słowy konieczna jest odpowiedź dotycząca poziomu bezpieczeństwa dzisiaj i w przyszłości - powiedział.
Nie wiadomo dokładnie jak długo politycy byli nagrywani. Rozmowa szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza z prezesem NBP, którą tydzień temu opublikował "Wprost" miała miejsce w lipcu 2003 roku. Politycy spotkali się w restauracji na warszawskim Mokotowie "Sowa&Przyjaciele". Na przełomie stycznia i lutego w restauracji "Amber Room" spotkali się szef MSZ Radosław Sikorski i były szef resortu finansów Jacek Rostowski.Tygodnik twierdzi, że zarejestrowana została także rozmowa prezesa NIK Krzysztofa Kwiatkowskiego z biznesmenem Janem Kulczykiem. Doszło do niej przed kilkoma tygodniami. Wśród nagrań, jakimi dysponuje gazeta jest też rozmowa byłego rzecznika Pawła Grasia z prezesem PKN Orlen Jackiem Krawcem oraz byłego wiceministra finansów Andrzeja Parafianowicza z byłym ministrem transportu Sławomirem Nowakiem.

Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga prowadzi obecnie dwa śledztwa w sprawie podsłuchów upublicznionych przez redakcję "Wprost". Jedno dotyczy możliwości popełnienia przestępstwa w związku z podsłuchiwaniem polityków i prezesa NBP. Drugie - w sprawie treści nielegalnie nagranej rozmowy Parafianowicza i Nowaka.

- Oczywiście dla mnie jest źródłem poważnego smutku i przykrości zarówno fakt tak łatwego podsłuchiwania, nielegalnego podsłuchiwania, istotnych osób w państwie, bo to może być robione z bardzo różnymi, w moim przekonaniu chyba zawsze złymi intencjami, złymi w stosunku do państwa polskiego. Ale również dla mnie źródłem bólu i przykrości jest treść tych podsłuchanych rozmów - ocenił Komorowski.
- Coś tu się zmieniło. Coś się zmieniło na gorsze. Wydaje mi się, że to jest niestety, proszę państwa, zmiana trochę pokoleniowa. Bo ja sobie nie wyobrażam tego rodzaju rozmów z udziałem Tadeusza Mazowieckiego, to w ogóle zostawmy na boku, ale ja sobie nie wyobrażam rozmów tego rodzaju z udziałem Krzysztofa Skubiszewskiego, Krzysztofa Kozłowskiego, Bronisława Geremka czy Leszka Balcerowicza i innymi ministrami z tamtego okresu przełomu. Po prostu sobie nie wyobrażam - zaznaczył prezydent.

Sikorski o nagraniach: zorganizowany atak na rząd>>>

I jak mówił "to trzeba traktować jako wyzwanie dla nas wszystkich". - Kto ma choć krótką pamięć, to pamięta identyczne zachowania albo bardzo podobne w wydaniu przedstawicieli różnych partii politycznych. Bardzo podobne i w podobny sposób bulwersujące. Jest to więc wyzwanie dla nas wszystkich, aby spróbować powstrzymać niedobre zjawisko psucia standardów, także standardów języka i kultury politycznej - mówił Komorowski.

Ale jak dodał, w podsłuchanych nagraniach nie odnalazł dowodu na naruszenie prawa.

Po południu minister z Kancelarii Prezydenta Jaromir Sokołowski zdradził w radiowej Jedynce, że na polecenie Komorowskiego udał się z wizytą do ambasadiora USA w Polsce. - Sojusze polsko-amerykański to filary polskiego bezpieczeństwa dlatego na polecenie prezydenta Bronisława Komorowskiego spotkałem się z ambasadorem Stanów Zjednoczonych, by powtórzyć jakie jest stanowisko prezydenta w tej sprawie - mówił.

IAR/PAP/asop