Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Beata Krowicka 02.08.2014

Rozmowy pokojowe bez Izraela. "To Hamas nie chce porozumienia"

Izrael nie wyśle swojej delegacji na rozmowy w sprawie ponownego zawieszenia broni, które miały się odbyć w sobotę w Egipcie. Przedstawiciele tego kraju oskarżyli jednocześnie Palestyńczyków o wprowadzenie w błąd międzynarodowych mediatorów.

- Hamas nie jest zainteresowany porozumieniem - ocenił anonimowy przedstawiciel izraelskich władz w rozmowie z agencją Reutera.
Wcześniej w sobotę prezydent Egiptu Abd el-Fatah es-Sisi ocenił, że przedstawiony przez Egipt plan zawieszenia broni jest szansą na zakończenie walk między Izraelem a Palestyńczykami w Strefie Gazy. Ostrzegł jednak, że wraz z upływem czasu sytuacja się komplikuje.
- Egipska inicjatywa jest prawdziwą szansą na znalezienie realnego rozwiązania kryzysu mającego miejsce w Strefie Gazy. Stracony czas coraz bardziej komplikuje jednak sytuację - mówił Sisi na konferencji prasowej, zorganizowanej w związku z wizytą premiera Włoch Matteo Renziego.

Konflikt izraelsko-palestyński - tu czytaj więcej>>>
Udział w sobotnich rozmowach zapowiedziała delegacja Organizacji Wyzwolenia Palestyny (OWP), która miała w sobotę wylecieć do Kairu z Jordanii. Dołączyć do niej mieli też przebywający na emigracji przedstawiciele Islamskiego Dżihadu i Hamasu. W negocjacjach mieli nie brać udziału natomiast delegaci Hamasu ze Strefy Gazy - poinformowała agencja Reutera.
To była kolejna propozycja władz Egiptu przeprowadzenia w Kairze rozmów między zwaśnionymi stronami.

Uprowadzony żołnierz
W piątek na rozmowy pokojowe do Egiptu miały się udać delegacje państwa żydowskiego i Hamasu. Negocjacje miały doprowadzić do trwałego zaprzestania walk w Strefie Gazy. Informacje te pojawiły się niedługo po uzgodnieniu porozumienia w sprawie trzydniowego zawieszenia broni, które miało umożliwić m.in. dostarczenie pomocy humanitarnej do Strefy Gazy. Niedługo po jego ogłoszeniu siły zbrojne państwa żydowskiego podały, że rozejm przestaje obowiązywać, ponieważ ich żołnierz został uprowadzony przez bojowników radykalnego Hamasu.
Władze Izraela twierdzą, że porucznik Hadar Goldin wpadł w ręce bojowników Hamasu w piątek rano na południu Strefy Gazy w czasie operacji niszczenia tuneli wykorzystywanych przez palestyńskich bojowników. Według izraelskiej armii, Goldin został uprowadzony po wejściu w życie trzydniowego rozejmu, który został szybko złamany przez obie strony.


CNN Newsource/x-news

Zbrojne ramię radykalnego Hamasu oświadczyło w nocy z piątku na sobotę, że nie ma wyraźnych wskazówek co do miejsca pobytu izraelskiego żołnierza, o którego porwanie władze Izraela oskarżyły właśnie Hamas, ale nie wyklucza, że nie żyje. Ugrupowanie podało także, że nie ma kontaktu ze swymi bojownikami, którzy znajdowali się w południowej części Strefy Gazy, w rejonie, gdzie zaginął izraelski żołnierz.

Jeszcze co najmniej dwa dni wojny

Izrael potrzebuje jeszcze co najmniej dwóch dni na zniszczenie wszystkich tuneli Hamasu. Poinformował o tym wysoki rangą przedstawiciel izraelskiej armii. Pojawiła się więc szansa, że w poniedziałek będzie można rozpocząć negocjacje w sprawie zakończenia konfliktu w Strefie Gazy.

W ciągu ostatniej doby izraelska armia znalazła i zniszczyła kolejne cztery tunele Hamasu. W sumie do tej pory żołnierzom udało się zniszczyć około 40 takich konstrukcji. Jeden z izraelskich generałów twierdzi, że cała operacja powinna zakończyć się w poniedziałek rano. Teraz wojsko cały czas bombarduje tereny graniczące z Izraelem czyli północ, wschód i południe Gazy, bo to właśnie tam znajdują się wyjścia z tuneli.

"Możecie wracać"

Izraelska armia poinformowała, że Palestyńczycy ze zniszczonej północnej części Strefy Gazy mogą wracać do swoich domów. Mówił o tym szef oddziału COGAT, odpowiedzialnego za działania na terenach palestyńskich. Chodzi m.in. o miasta Beit Hanun i Beit Lahija. Może to oznaczać, że izraelska armia powoli kończy operację w północnej części Gazy.

Jednak jak relacjonuje z Gazy specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, na razie niewielu Palestyńczyków z północy decyduje się na powrót. Większość czeka na rozwój sytuacji w miejscach obecnego pobytu w innych częściach palestyńskiej enklawy.

Od 8 lipca, kiedy rozpoczęły się izraelskie bombardowania Strefy Gazy, zginęło tam co najmniej 1650 ludzi, a 9 tysięcy zostało rannych po stronie palestyńskiej. Po stronie Izraela zginęły 64 osoby. Władze państwa żydowskiego tłumaczyły, że chcą zażegnać zagrożenie ze strony bojowników, którzy ostrzeliwali terytorium Izraela pociskami rakietowymi. Od początku konfliktu mieli ich wystrzelić ponad 3 tysiące, z czego większość miała spaść na największe miasta.

''

PAP, IAR, bk