Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Martin Ruszkiewicz 24.06.2016

Brytyjczycy wybrali Brexit. Obawy o przyszłość Unii Europejskiej

Zwycięstwo zwolenników Brexitu w referendum na Wyspach stawia UE przed koniecznością realizacji czarnego scenariusza i rozpoczęcia procesu wyprowadzania Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty. W scenariuszu tym jest wiele niewiadomych. Nie brak obaw o przyszłość UE.
Posłuchaj
  • Kto i jak głosował w brytyjskim referendum? Relacja Rafała Motriuka (IAR)
Czytaj także

"To chwila historyczna, ale na pewno nie czas na histeryczne reakcje. Jesteśmy przygotowani na negatywny scenariusz" - uspokajał w piątek rano przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk, przekonując: "Co nas nie zabije, to nas wzmocni".

Dramatycznych słów unikał także szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker, który w południe odczytał wspólne oświadczenie szefów unijnych instytucji oraz premiera pełniącej prezydencję w UE Holandii. Juncker podkreślał jedność Unii pozostałych 27 państw. Zapytany wprost na konferencji prasowej, czy wynik brytyjskiego referendum to początek końca UE, odparł krótko i stanowczo: "Nie", na co niektórzy dziennikarze i urzędnicy zareagowali oklaskami.

Efekt domina i widmo Europy "dwóch prędkości"

Nikt nie ma jednak wątpliwości, że Unię czeka okres turbulencji. Brexit jeszcze bardziej wzmocnił eurosceptyków w niektórych krajach unijnych, a część komentatorów przestrzega przed tzw. efektem domina. Referendum w sprawie członkostwa w UE zażądali już w piątek liderka francuskiego Frontu Narodowego Marine Le Pen, szef holenderskiej Partii Wolności Geert Wilders oraz Duńska Partia Ludowa (DF).

Serwis specjalny
brexit 1200 PAPEPAHAYOUNG JEON.jpg
Brexit

- Możliwe, że w jednym czy dwóch krajach UE także dojdzie do referendum w sprawie wyjścia ze Wspólnoty, ale raczej nie powtórzy się scenariusz brytyjski. Sytuacja na kontynencie jest całkiem inna niż w Wielkiej Brytanii - ocenił w rozmowie z PAP ekspert think tanku Carnegie Europe Stefan Lehne.

Wyjście z UE Wielkiej Brytanii, która zawsze hamowała federalistyczne wizje Europy, może wzmocnić też tych, którzy chcą pogłębiania integracji - niekoniecznie nawet w gronie wszystkich 27 państw. - Jest całkiem możliwe, że niektóre kraje bardzo mocno przywiązane do idei UE, jak Niemcy, Francja, Włochy i parę innych, powiedzą, że teraz musimy trzymać się razem i stworzyć silniejszy rdzeń Unii Europejskiej - ocenił Lehne.

- Nie sądzę, by doszło do spisania nowego unijnego traktatu, bo każdy boi się odrzucenia go w referendum. Ale kraje tzw. twardego rdzenia będą chciały wzmocnić swoje więzi, by zneutralizować siły odśrodkowe - dodał ekspert.

Sygnałem, że taki scenariusz, zakładający powstanie tzw. Europy dwóch prędkości, może się tym razem ziścić, jest zwołane na sobotę w Berlinie spotkanie ministrów spraw zagranicznych sześciu krajów założycielskich Wspólnoty: Niemiec, Francji, Holandii, Włoch, Belgii i Luksemburga.

Zachwiana pozycja UE na świecie

Od miesięcy unijni politycy ostrzegali, że wyjście jednego z największych państw członkowskich osłabi globalną pozycję UE. - To fatalny dzień dla roli Europy na świecie. Reputacja UE ucierpi na całym globie" - ocenił Jan Techau, dyrektor Carnegie Europe. "Wielka Brytania to jeden z nielicznych krajów otwartych na świat i myślących globalnie. Odczujemy to, gdy zabraknie jej przy podejmowaniu decyzji w Brukseli - dodał.

Jak wysokie będą koszty Brexitu, także w tej sferze, zależy też m.in. od tego, jakie wnioski przywódcy UE wyciągną z brytyjskiego referendum i czy zdecydują się na przeprowadzenie reform - oceniają w swojej analizie eksperci think tanku European Policy Centre Fabian Zuleeg i Janis A. Emmanoulidis. Jednak - ich zdaniem - biorąc pod uwagę niewielką gotowość europejskich przywódców do zreformowania UE oraz istniejące podziały między państwami członkowskimi, nie należy się spodziewać, że Brexit będzie rzeczywistym impulsem do głębszej reformy.

Skomplikowane negocjacje o warunkach Brexitu

Przez najbliższe kilka lat UE i Wielką Brytanię czekają żmudne i bardzo skomplikowane negocjacje w sprawie warunków Brexitu. Pierwszy krok musi zrobić rząd w Londynie i przekazać Radzie Europejskiej, czyli przywódcom państw członkowskich, oficjalną notyfikację o zamiarze opuszczenia Wspólnoty. Traktat o UE daje dwa lata na negocjacje z krajem występującym z Unii. Po upływie tego czasu prawo unijne przestaje obowiązywać wobec tego kraju. Okres negocjacji można jednak przedłużyć, jeśli jednomyślnie zgodzi się na to Rada Europejska.

Eksperci i unijni urzędnicy są przekonani, że pertraktacje z Brytyjczykami potrwają dłużej, bo do wyjaśnienia jest bardzo wiele problemów, w tym finansowych; Wielka Brytania jest płatnikiem netto do unijnej kasy, a wieloletni budżet UE obejmuje okres do 2020 r. Dla Polski znaczenie będzie też mieć kwestia praw obywateli UE mieszkających na Wyspach.

- Szczególnie ważne będzie także na przykład określenie sytuacji obywateli brytyjskich zatrudnionych w instytucjach europejskich, gdzie w zasadzie zatrudnia się obywateli Unii - wskazała w swoim komentarzu europosłanka PO, szefowa komisji spraw konstytucyjnych PE Danuta Huebner.

Do rozstrzygnięcia jest też m.in. sprawa agencji unijnych, które mają siedzibę w Wielkiej Brytanii. Są to Europejskie Kolegium Policyjne (CEPOL) oraz Europejska Agencja Leków.

Niektórzy komentatorzy zastanawiają się też, czy język angielski pozostanie jednym z oficjalnych i roboczych języków UE. Jednak, jak wskazał w piątek jeden z unijnych ekspertów, angielski jest urzędowym językiem także innego członka UE - Irlandii.

Zdaniem unijnych źródeł umowa z Londynem może przewidywać wiele okresów przejściowych, a nawet ustalić bardziej odległą datę faktycznego Brexitu.

UE postawi twarde warunki

Dopiero po zakończeniu rokowań w sprawie warunków Brexitu Unia chce podjąć rozmowy o porozumieniu opisującym przyszłe relacje z Wielką Brytanią. Londyn na pewno chciałby zachować możliwie najszerszy dostęp do wspólnego rynku i zagwarantować dobrą pozycję swego centrum finansowego City. Ale komentatorzy spodziewają się, że UE postawi Brytyjczykom twarde warunki, aby na tym przykładzie pokazać, że wyjście z UE wcale się nie opłaca.

Zdaniem Stefana Lehne dla Brytyjczyków z kolei trudne do zaakceptowania byłyby zasady, na jakich stosunki z UE ułożyły sobie Norwegia i Szwajcaria. - Oba kraje musiały zaakceptować zasadę swobody przepływu osób dla obywateli Unii, a tego Wielka Brytania chce uniknąć za wszelką cenę - ocenił Lehne.

Co z brytyjską prezydencją w 2017 r.?

Zgodnie z unijnym kalendarzem w drugiej połowie 2017 roku Wielka Brytania ma przejąć na pół roku przewodnictwo w UE. - Nawet jeśli Wielka Brytania byłaby jeszcze członkiem UE w tym czasie, to trudno sobie wyobrazić jej przewodniczenie Unii - oceniła Danuta Huebner. Jej zdaniem sensownym rozwiązaniem wydaje się przesunięcie Wielkiej Brytanii na koniec kolejki i poproszenie Estonii o przejęcie prezydencji pół roku wcześniej.

- Wyniki referendum oznaczają dla nas wszystkich wejście na nieznane nam terytorium. Będzie wiele pułapek, także prawnych - uważa szefowa komisji spraw konstytucyjnych w PE.

Źródło: RUPTLY/x-news

mr