Logo Polskiego Radia
PAP
Izabela Zabłocka 29.07.2016

Zarzuty dla czterech osób za zbezczeszczenie zwłok Ewy Tylman

Cztery osoby usłyszały zarzuty ws. zdjęć robionych zwłokom wyłowionym w poniedziałek z Warty w Czerwonaku (Wielkopolskie). Według prokuratury, to ciało zaginionej w zeszłym roku Ewy Tylman. Trzy osoby chcą dobrowolnie poddać się karze.

Jak poinformował rzecznik prasowy wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak, czwarta osoba która usłyszała zarzuty to pracodawca mężczyzny, który w poniedziałek zauważył ciało w wodzie, miał robić zdjęcia i próbował je sprzedać mediom. On również miał namawiać prasę do kupna.

Mężczyzna, który znalazł ciało i oferował dziennikarzom różnych redakcji zdjęcia, a także jego pracodawca dopuścili się, według prowadzących postępowanie, usiłowania utrudniania śledztwa, za co grozi do pięciu lat więzienia.

W czwartek policja informowała także o zarzutach dla dwóch osób z firmy transportującej zwłoki. Jak ustalono, mieli w Zakładzie Medycyny Sądowej w Poznaniu otworzyć worek z ciałem i robić zdjęcia. Za znieważenie zwłok grozi do dwóch lat więzienia.

TVN24/x-news

Rzecznik poinformował, że policja przejęła wszystkie fotografie.

Śledczy są niemal pewni, że wyłowione w poniedziałek z Warty zwłoki to ciało 26-letniej Ewy Tylman. Kobieta po raz ostatni była widziana w okolicach ul. Mostowej, przed mostem Rocha w Poznaniu, gdy wracała w środku nocy do domu. Odprowadzał ją kolega, Adam Z., mężczyzna usłyszał zarzut zabójstwa Tylman.

Przy zwłokach znaleziono liczne przedmioty, w tym kartę płatniczą, jednoznacznie wskazujące, że to ciało zaginionej. Również odzież i obuwie zgadzały się z ubiorem, który Ewa Tylman miała na sobie w dniu zaginięcia.

Ze względu na stan zwłok, potwierdzenia tożsamości nie dała przeprowadzona we wtorek sekcja. Jak wyjaśniła prokuratura, do tego potrzebne są dodatkowe badania. Śledczy przyznają, że stan odnalezionego ciała utrudnia ustalenie przyczyny śmierci kobiety.

Adam Z. jest podejrzany o dokonanie zabójstwa z tzw. zamiarem ewentualnym. Przebywa w areszcie, nie przyznaje się do winy. Grozi mu kara do 25 lat więzienia lub dożywocie.

PAP/iz