Logo Polskiego Radia
PAP
migrator migrator 07.01.2009

Słabość obnażona

Spór Kijowa i Moskwy pokazuje ogromną skalę problemów finansowych Rosji.
GazGazfot. east news

Gazowy spór Rosji i Ukrainy pokazuje skalę problemów finansowych Kremla i powiązanego z nim Gazpromu – pisze „Dziennik”.

Spółka uznała, że znacznie ważniejsze niż dbanie o wizerunek firmy na Zachodzie jest wymuszenie na Kijowie jak najwyższych cen za surowiec w 2009 r. Jak zaznacza gazeta, wszystko po to, by ratować własną - dotkniętą kryzysem - gospodarkę. Budżet rosyjski w 65 proc. jest zasilany z dochodów z eksportu surowców.

Rosjanie starają się problemy finansowe rozwiązać, podwyższając cenę gazu dla Ukrainy. Mogą na tym zyskać bardzo dużo, gdyż Ukraina zużywa ogromne ilości tego surowca. Na liście największych konsumentów zajmuje 11. pozycję. Podwyższenie ceny dla Kijowa może radykalnie zwiększyć przychody Gazpromu.

Jak pisze „Dziennik”, powiązany z Kremlem gigant - jak i sama Rosja – potrzebują pieniędzy bardziej niż kiedykolwiek. Z powodu załamania światowych cen ropy i gazu akcje koncernu są dziś warte pięciokrotnie mniej niż rok temu. Firma ma 50 mld dolarów długów. To tyle co długi Indii, Chin i Brazylii razem wzięte.

Gazeta zauważa, że w samej Rosji w ekspresowym tempie topnieją rezerwy budżetowe. W ciągu pięciu miesięcy spadły o 25 procent. Jak pisze autor artykułu w „Dzienniku”, w rosyjskich mediach po raz pierwszy od lat pojawiły się materiały, które wróżyły osłabienie silnie skonsolidowanej władzy duetu Putin - Miedwiediew. Dziennik "Niezawisimaja Gazieta" pisał, że Kreml planuje nawet - z sowieckim rozmachem - akcję propagandową, która miała przekonać naród, że za kryzys odpowiada "czynnik zewnętrzny" a nie władza.

Tocząc walkę z Kijowem z jednej strony Moskwa realizuje nad Dnieprem swoje cele polityczne: uderza w nielojalnego sąsiada i lansuje pomysły budowania gazociągów omijających Ukrainę (North Stream i South Stream), z drugiej zaś używa Gazpromu w celach prozaicznych - jako skutecznego narzędzia zdobywania pieniędzy – kwituje „Dziennik”.

Przeczytaj cały artykuł!

(sż, pap, dziennik.pl)