Logo Polskiego Radia
Polskie Radio
migrator migrator 19.09.2008

Zmienność według Białorusi

Czy polski rząd wycofał poparcie dla liderów Polaków na Białorusi?
Zmienność według Białorusifot. east news

Strona białoruska forsuje odwołanie Andżeliki Borys za zgodą Warszawy. Opinia publiczna powinna wiedzieć, czy rząd Donalda Tuska wycofał poparcie dla polskich liderów na Białorusi. Jeśli tak, to będzie to oznaczać uległość wobec manipulacji Mińska i działanie niezgodne z racją stanu.

Wznowienie polskiej polityki wobec Białorusi to początek długiego procesu naprawiania błędów. Od początku roku doszło do kilku spotkań na szczeblach wiceministrów i wicepremierów, w końcu ministrów spraw zagranicznych. Jeśli porównamy dokonania dyplomacji w poprzednich latach, okaże się, że Białoruś dostrzeżono na mapie Europy. Oceny przyjdą później, kiedy poznamy realne efekty obecnego ocieplania stosunków. Nie wszytko może być tak oczywiste, jak zapowiadają politycy.

Odwrotne skutki przeciwnych działań

Zastój w relacjach dwustronnych Mińska i Warszawy, dyktowany unijną polityką izolowania białoruskiego reżimu w reakcji na jego niedemokratyczność, doprowadził do zaniku kontaktów na szczeblach rządowych i narażał strategiczne polskie interesy, zwłaszcza polskich przedsiębiorców i mniejszości polskiej w tym kraju. Tym bardziej na polityce izolacji traciła Polska, im bardziej przestrzegała unijnych zakazów, jakimi objęto Białoruś, przy jednoczesnym przymykaniu oka na równoległe zachodnie inwestycje na Białorusi. Choć na forum UE nawoływano do bojkotu reżimu, nakładano sankcje i zakazywano wjazdu białoruskim politykom na teren Schengen, to ważne unijne państwa inwestowały na Białorusi i utrzymywały bardzo korzystne wyniki wymiany handlowej. Tego typu działania Niemiec, Austrii czy Holandii widać od kilku lat. Dla nich polityczna izolacja Białorusi okazała się jedynie fasadą ukrywającą inwestycje prowadzone na poziomie krajowym. Nie od dziś wiadomo, że deklaracje różnią się od realnej polityki realizowanej na poziomie stolic. Europie daleko do rzeczywistej solidarności, w którą wierzą politycy nad Wisłą.

W Polsce długo nie mogły się przebić głosy nawołujące do zmiany dotychczasowej polityki izolacji. Jako sąsiad Białorusi i członek UE, byliśmy bardziej „unijni”, niż Bruksela. Obecna zmiana podejścia polskiej dyplomacji do Białorusi może cieszyć, pod pewnymi warunkami. W końcu „coś” w bilateralnych relacjach polsko-białoruskich drgnęło. Oby w dobrym kierunku.
Zmiana polskiego i unijnego stosunku do Białorusi nasuwa dwa wnioski. Polityka izolacji białoruskiego reżimu prowadzona przez Zachód od 1997 roku, zaostrzona pod koniec 2004 roku, nie przynosiła spodziewanych rezultatów. Postulaty demokratyzacji i liberalizacji systemu politycznego oraz gwarancji przestrzegania praw człowieka i wypuszczenia dysydentów politycznych, były systematycznie ignorowane przez reżim Łukaszenki. Bojkot przedstawicieli białoruskich władz, sankcje polityczne i gospodarcze nałożone na reżim, również nie wywołały zakładanych efektów, były bagatelizowane przez białoruski establishment i w końcu straciły zwolenników w UE. To podwójne fiasko polityki Unii, która obecnie negocjując z reżimem, będzie musiała wycofać się z wcześniej podejmowanych środków, bez gwarancji współpracy ze strony Mińska. Prezydent Łukaszenka nie raz wodził Zachód za nos i rozgrywał swoją politykę, tak aby kosztem jak najmniejszych lub żadnych ustępstw, utrzymać się u władzy. Przetrwał na stanowisku czternaście lat. W najbliższym czasie łatwo będzie się można przekonać ile warte są obietnice zdesperowanego satrapy, który znalazł się pod ścianą.

Zmiana polityki Kremla, czyli zniesienie preferencji gospodarczych, którymi Moskwa przez lata podtrzymywała nierentowną białoruską gospodarkę, może doprowadzić do najsilniejszego kryzysu gospodarczego od początku lat 90. To spowoduje załamanie systemu politycznego i zapewne doprowadzi do kontrolowanej przez Kreml wymiany władz w Mińsku. Być może nawet umożliwi włączenie Białorusi w poczet rosyjskich guberni. Zaostrzenie polityki Rosji, widoczne od ponad półtora roku, wywołało prozachodnią aktywność białoruskich władz. Prezydent Łukszenka już nie może dłużej prowadzić polityki samoizolacji, ani dawać powodów do izolowania go na arenie międzynarodowej, choć był to skuteczny sposób na funkcjonowanie w orbicie gospodarczej i militarnej zależności od Rosji. Po dokonaniach Kremla na Kaukazie wystraszył się, podobnie jak przywódcy państw Azji Środkowej. Łukaszenka rozumie hierarchię w wschodniej przestrzeni politycznej. Zna swoje miejsce w szyku i wie czym grozi imperialna polityka Rosji na obszarze posowieckim. Dziś białoruski prezydent potrzebuje Europy, która wcześniej nie była mu potrzebna.

Białoruś chce być sojusznikiem Rosji i partnerem Europy

Na sygnały wysyłane z Mińska w końcu odpowiedzieli europejscy dyplomaci. Chłodny pragmatyzm i troska o interesy gospodarcze (podstawy Realpolitik), w polityce zazwyczaj ważniejsze są od moralnych deklaracji i demokratycznych standardów. Można tym tłumaczyć rozmowy z przedstawicielami Mińska. Z okazji wznowienia politycznego dialogu skorzystał też polski rząd. Jednak w polityce zagranicznej nic nie dzieje się przypadkowo i za darmo. Białoruski reżim tanio skóry nie sprzeda. Koszty chwilowego zbliżenia z Białorusią mogą być wysokie. Nie od dziś wiadomo, że jest to państwo politycznie bardzo „deficytowe”. Dla Rosji Białoruś to strategiczny, bliski obszar, kluczowy dla obrony Moskwy i ważny w kategoriach imperialnych sentymentów. Dla Zachodu Białoruś jest mało zrozumiała i bardzo odległa. Traktowana jest tranzytowo, terytorialnie pośredniczy w imporcie surowców energetycznych. Dla Polski i krajów regionu, Białoruś jest ważna, ponieważ stanowi obszar buforowy. Jako państwo niezależne oraz wiarygodny partner handlowy i polityczny, leży w interesie Warszawy, Wilna i Rygi. To fundamentalne różnice.

W polsko-białoruskich rozmowach pewnie sprawy mogą być przedmiotem targów. To, między innymi, kwestia problemu polityki władz Białorusi wobec polskiej mniejszości, niszczonej od 2005 roku. Trudno wyobrazić sobie, by w ramach „normalizacji” stosunków nie poruszano kłopotliwej dla Białorusi i arcytrudnej dla Polski sprawy represjonowania, inwigilacji i marginalizacji organizacji polskich mniejszości na Białorusi. Represje wobec polskiej ludności zniknęły z ekranów naszych mediów. Wrażenie może jednak być złudne. W rzeczywistości niezależni polscy działacze nadal są prześladowani przez białoruskie służby. Obecnie strona białoruska forsuje korzystne dla siebie zmiany, czyli odwołanie Andżeliki Borys za zgodą Warszawy. Opinia publiczna powinna wiedzieć, czy polski rząd wycofał poparcie dla polskich liderów na Białorusi. Jeśli tak, to będzie to oznaczać uległość wobec manipulacji Mińska i działanie niezgodne z naszymi interesami i racją stanu. Niezależność polskiej mniejszości na Białorusi to sprawa o znaczeniu strategicznym. Czy rząd stawia ją na szalę licząc na inne korzyści, które mogą okazać się jedynie chwilowe?

Inne ważne kwestie, politycznie bardziej nośne i łatwiejsze do uzgodnienia, powinny znaleźć zrozumienie również na forum UE. To ułatwienie procedur wizowych dla obywateli Białorusi, podnoszone przez stronę polską, współpraca przedsiębiorców i umożliwienie polskim inwestorom wejścia na rynki powstające na Białorusi, np. budownictwo, sektor medyczny, turystyka lub handel wiekopowierzchniowy. W końcu dotyczą sfer interesujących również dla innych europejskich inwestorów.
W tych kwestiach polityczny kompromis z Białorusią wydaje się możliwy. Wątpliwości dotyczą ustępstw. Zwłaszcza ze strony Polski. Istnienie polskich środowisk na Białorusi jest dla nas najważniejsze. Sprzedanie młodych polskich elit na Białorusi, wywodzących się z pokoleń nie pamiętających czasów sowieckich, byłoby największym błędem naszej dyplomacji. Miejmy nadzieję, że miraż sukcesu, potrzebnego w polityce zagranicznej, nie doprowadzi do błędnych decyzji i złamania zaufania środowisk polonijnych do władz RP. Tego nie da się szybko odbudować. Najbliższy czas pokaże ile dla rządu Donalda Tuska warte są chwilowe ocieplenie stosunków z Mińskiem i iluzja demokratyzacji Białorusi.

Mogą nas ograć

Nadciągające na Białoruś zmiany gospodarcze i polityczne mogą doprowadzić do różnych rozwiązań. Niedługo okaże się, iż podjęcie rozmów z białoruską nomenklaturą, może być niezbędne dla utrzymania samodzielnej państwowości Białorusi. To leży w interesie UE, a zwłaszcza państw regionu środkowoeuropejskiego i Polski, w takim samym stopniu, jak popieranie białoruskiej opozycji, mimo jej nikłych możliwości działania. Ocieplanie stosunków z Białorusią warto parę razy przemyśleć, by precyzyjnie określić nasze interesy, cele rozmów, treść sąsiedztwa i polityki wschodniej, o ile to będzie możliwe - wspólnej dla państw regionu wchodzących w skład UE.
Zbliżające się wybory parlamentarne na Białorusi będą testem wiarygodności obecnej „odwilży”. Zachodni i polscy przywódcy powinni pamiętać, że głównym celem prezydenta Łukaszenki jest utrzymanie się u władzy. Wypuszczenie kilku dysydentów politycznych, z których najbardziej znany cieszy się niejasną przeszłością i dwuznacznymi intencjami politycznymi, nie powinno utrwalić przekonania, że demokratyzacja Białorusi jest bliska. Polityka prowadzona na Wschodzie wymaga więcej uwagi i nie może się opierać na kryteriach sprawdzonych w Europie. Białorusini oczekują od Polski zaangażowania i współpracy. Mińsk przede wszystkim zrozumienia sytuacji w jakiej się znalazł. Z punktu widzenia polskich interesów ważne jest, by kierunek zmian na Białorusi nie zależał jedynie od Moskwy i Berlina.

Mikołaj Falkowski