Logo Polskiego Radia
PAP
migrator migrator 01.03.2010

Strajk imigrantów. "Bez nich doszłoby do paraliżu"

W kilku krajach Europy robotnicy cudzoziemscy spróbują udowodnić, że ich obecność jest niezbędna dla normalnego funkcjonowania gospodarek państw UE. Ten pierwszy tego typu strajk objął Francję, Grecję, Hiszpanię i Włochy, gdzie przebiega pod hasłem "Dzień bez nas".

We Włoszech jest blisko cztery i pół miliona cudzoziemców, połowa z nich pracuje zawodowo. Celem akcji protestacyjnej jest zwrócenie uwagi na wkład pracy imigrantów we włoską gospodarkę: wypracowują oni prawie 10 proc. produktu krajowego brutto.

Strajk, któremu towarzyszą demonstracje w 60 miastach, jest także wyrazem protestu przeciwko rasizmowi i ksenofobii.

Dopiero kiedy nie przyjdziemy do pracy, zostaniemy zauważeni - mówią przedstawiciele stowarzyszeń imigrantów, którzy przystąpili do akcji strajkowej. Solidaryzują się z nimi: Amnesty International, partie lewicowe, a także największe centrale związkowe, które również przyłączyły się do strajku - symbolicznie lub aktywnie.

Oprócz manifestacji przygotowano liczne imprezy integracyjne i happeningi. Na placach podawane są dania z różnych stron świata. W Trieście rozpoczęło się czyszczenie murów z rasistowskich graffiti. W Mediolanie odbyły się lekcje języków obcych pod gołym niebem. W Rzymie zorganizowany został koncert wieloetnicznej Orkiestry z Piazza Vittorio.

"Doszłoby do paraliżu"

Na Sycylii komitety organizacyjne strajku w Katanii i Syrakuzach zorganizowały "wycieczki grozy" na plantacje, gdzie imigranci pracują niemal jak niewolnicy.

Bodźcem do ogłoszenia poniedziałkowego strajku - wzorem podobnego we Francji - stały się niedawne wydarzenia w Rosarno w Kalabrii, gdzie bunt imigrantów z Trzeciego Świata przeciwko warunkom pracy i życia doprowadził do gwałtownych zamieszek.

Organizatorzy poniedziałkowego protestu, do którego nawoływano między innymi w internecie, wyrazili nadzieję, że Włosi uświadomią sobie, co stałoby się w ich kraju, gdyby wszyscy imigranci przestali pracować. Dziennikarz gazety "La Repubblica" Vladimiro Polchi, autor książki "Dzień bez imigrantów", stwierdził: "Doszłoby do paraliżu".

"Natychmiast stanęłyby wszystkie budowy, zamknięto by fabryki. Zgasłyby piece w zakładach ceramicznych. Opustoszałyby targi. Nie otwarto by restauracji i pizzerii" - wyliczał. Bez imigrantów wybuchłaby też panika z powodu braku opiekunek ludzi starszych i dzieci, a także sprzątaczek.

Taki czarny scenariusz nie sprawdził się w poniedziałek. Strajk imigrantów ma wymiar symboliczny, a wielu z nich w ogóle do niego nie przystąpiło.

"Imigranci są bogactwem"

1 marca jest we Francji "Dniem bez imigranta". Kilka miesięcy wcześniej francuska organizacja "Dzień bez imigranta" wezwała wszystkich imigrantów, ich potomków oraz obywateli świadomych znaczenia imigracji dla kraju do jednodniowego bojkotu ekonomicznego.

"Przez tę nieobecność chcemy zaznaczyć, że jesteśmy potrzebni. Oddziaływując na sferę ekonomiczną chcemy pokazać, że imigranci są bogactwem, w sensie dosłownym i przenośnym, oraz ważnym elementem gospodarki i społeczeństwa" – powiedziała Peggy Derder, wiceprezydent organizacji.

Pomysł akcji pochodzi ze USA, gdzie 1 maja 2006 prawie 10 milionów Latynosów zorganizowało dzień bojkotu ekonomicznego w odpowiedzi na restrykcyjny projekt ustawy imigracyjnej.

- Tamten dzień mocno naznaczył świadomość Amerykanów. Teraz kolej na nas, by zrobić to samo we Francji – dodała Peggy Derder.

to,Informacyjna Agencja Radiowa (IAR),PAP