Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
migrator migrator 15.01.2010

Z Parlamentu Europejskiego przed komisję śledczą

Komisja śledcza badająca tzw. aferę hazardową przesłuchała w piątek ministra skarbu z czasów rządu PiS, Wojciecha Jasińskiego.


Minister Jasiński odpowiadał głównie na pytania dotyczące prac nad nowelizacją ustawy hazardowej w 2007 roku.

"Obniżenie opodatkowania wideoloterii miało dać możliwość pozyskiwania Totalizatorowi Sportowemu dodatkowych środków w związku z tym, że spółka miała być inwestorem Narodowego Centrum Sportu na Euro 2012" - zeznał Jasiński.

Polityk tłumaczył, że po tym, gdy Polsce zostało przyznane prawo do organizacji Mistrzostw Europy w piłce nożnej w 2012 r., będąc ministrem skarbu stwierdził, że dobrze by było, przedstawić Radzie Ministrów i premierowi kilka koncepcji realizacji budowy Stadionu Narodowego. "W tej sytuacji powstał projekt ustawy o budowie Narodowego Centrum Sportu. Traktowałem to jako jedną z możliwości sfinansowania tej inwestycji" - mówił Jasiński.

Propozycja powstała w 2007 r. zakładała, że NCS zostanie zrealizowany przez Totalizator Sportowy jako inwestora, który po jego wybudowaniu przekaże go innej spółce. Były minister skarbu podkreślił, że po to, aby Totalizator był w stanie udźwignąć finansowo tę inwestycję, szacowaną wówczas na ponad 1,2 mld zł, należało stworzyć spółce możliwości pozyskania dodatkowych środków finansowych.

Jasiński tłumaczył, że w związku z tym, że Totalizator miał monopol na prowadzenie wideoloterii zarząd spółki rozpoczął zabiegi, których celem miało być doprowadzenie do obniżenia opodatkowania tej gry. "Uważałem, że jako minister Skarbu Państwa nadzorujący spółkę, odpowiedzialny za jej rozwój, pozycję na rynku, powinienem tą propozycją zainteresować innych ministrów, rząd i premiera" - powiedział polityk PiS.

Popiera hazardowy monopol

Zbigniew Wassermann pytał głównie o to, dlaczego Ministerstwo Skarbu wpierało rozwój Totalizatora Sportowego. Minister Jasiński tłumaczył, że jest zwolennikiem jak najszerszego monopolu państwa w dziedzinie hazardu. Podkreślił, że jeśli nie można wyeliminować tego patologicznego zjawiska, należy jak najwięcej środków z tego tytułu zatrzymać w budżecie państwa. "Nie widzę niczego nagannego w publicznym poparciu objęcia monopolem państwa hazardu. Krytykowanie tego jako uleganie lobbystom uważam za nadużycie" - podkreślił.

Według Jasińskiego, jest kilka argumentów za takim rozwiązaniem. Po pierwsze - mówił - zapewnia się w ten sposób państwu możliwość monitorowania tego zjawiska, a przez to posiadania na nie pewnego wpływu. "Oznacza to też karę za jego złamanie" - zazanczył.

W jego ocenie, "znaczna część graczy będzie wolała korzystać z legalych form uprawiania gry, choćby dlatego, że realizacja potencjalnych wygranych będzie ławiejsza i pewniejsza niż w szarej srefie".

Zdaniem byłego ministra skarbu, jest też lepiej, gdy środki z "niekoniecznie dobrych ludzkich skłonności" pozyskuje państwo, które przekazuje je potem na cele społeczne, niż gdyby w ten sposób mieli się bogacić prywatni przedsiębiorcy.

Jasiński zastrzegł, że nie zajmował się osobiście nowelizacją ustawy hazardowej. Ze strony Ministerstwa Skarbu sprawą zajmował się jeden z wiceministrów - Paweł Szałamacha.

Wiedziałem, że problem narasta

Wojciech Jasiński mówił także, że jako minister skarbu zdawał sobie sprawę, że problem wideoloterii narasta i że nie widział nic złego, że zarząd Totalizatora Sportowego zabiega o rozwiązania prawne umożliwiające w praktyce prowadzenie tej gry.

Jasiński podkreślił, że nowelizacja ustawy hazardowej z 2003 r. dała państwu monopol na prowadzenie wideoloterii (ale duże obciążenie podatkowe sprawia, że prowadzenie tej gry jest nieopłacalne). Były minister sportu protestował jednak, gdy niektórzy posłowie zawierali w swych pytaniach stwierdzenie, że był on zwolennikiem wideoloterii.

Jasiński zaznaczał, że chciał jedynie postawić na forum rządu do rozważenia kwestię wideoloterii, z jednej strony ze względu na to, że podnosił ją zarząd Totalizatora Sportowego - państwowego monopolisty, z drugiej - jako ewentualne źródło środków na budowę Narodowego Centrum Sportu.

Wideoloterie podobne są do gier na tzw. jednorękich bandytach, z tym, że dzięki połączeniu urządzeń w sieć dają one możliwość wygrania skumulowanej sumy, znacznie wyższej niż na zwykłym automacie o niskich wygranych.

Jasiński mówił także, że "czy to się nam podoba, czy nie" w erze internetu zwiększyła się możliwość uprawnia hazardu i państwo powinno w jakiś sposób na to zareagować, a jednym ze sposobów reakcji mogło być właśnie umożliwienie organizowania wideoloterii.

Innym powodem, dla którego Jasiński chciał, by rozważona została kwestia wideoloterii, było jego przekonanie, że gdyby zakazać gier na automatach o niskich wygranych (za czym się opowiadał) wielu ludzi korzystałoby z nich w szarej strefie.

"Wprowadzenie automatów o niskich wygranych (również na mocy nowelizacji z 2003 r.) wpłynęło na to, że zwiększyła się, że tak powiem chęć do hazardowania się. Tego typu chęci nie da się powściągnąć tylko poprzez zlikwidowanie automatów, trzeba próbować w jakiś sposób te dążenia skanalizować" - przekonywał Jasiński.

Maj zabiegał w resorcie

Z dotychczasowych zeznań świadków przed komisją wynika, że to przez resort skarbu do zespołu tego został skierowany przedstawiciel Totalizatora Sportowego, Grzegorz Maj. Podczas prac zespołu spółka zabiegała o korzystne dla niej przepisy obniżające opodatkowanie wideoloterii.

Były wiceszef resortu finansów z czasów rządów PiS Marian Banaś powiedział we wtorek sejmowym śledczym, że w 2006 r. projekt zmian w ustawie hazardowej przyniósł mu właśnie prezes Totalizatora. Według Banasia, projekt ten nie był jednak podstawą dalszych prac w resorcie nad zmianami w ustawie hazardowej.

Komisja miała w piątek przesłuchać również posła PO Jacka Brzezinkę i b. posłankę Halinę Szustak (LPR, potem Dom Ojczysty). Jednak poseł PO Sławomir Neuman, który wnioskował o ich przesłuchanie, wycofał się z tego pomysłu i komisja zrezygnowała z wezwania ich na świadków. To efekt apelu Franciszka Stefaniuk (PSL), by zweryfikować listę świadków i nie wzywać osób, które nie mają nic do powiedzenia w sprawie, którą bada komisja śledcza.

Informacyjna Agencja Radiowa (IAR),PAP