Logo Polskiego Radia
PAP
migrator migrator 18.03.2010

Prawnicy w 1981 roku podważali legalność stanu wojennego

Biuro prawne Urzędu Rady Ministrów kwestionowało w 1981 roku legalność dekretów wprowadzających stan wojenny w Polsce – zeznała była pracownica tego biura na procesie autorów stanu wojennego. Według niej dekrety mogły być pisane "za granicą".

W czwartek Sąd Okręgowy w Warszawie kontynuował trwający od września 2008 r. proces. Odpowiadają w nim: b. I sekretarz PZPR, b. premier i b. szef MON gen. Wojciech Jaruzelski, b. I sekretarz PZPR Stanisław Kania, b. szef MSW gen. Czesław Kiszczak oraz b. członkini Rady Państwa Eugenia Kempara. W piątek stawili się Jaruzelski i Kania.

Świadek Janina B. zeznała, że biuro prawne URM przez cały poniedziałek 14 grudnia 1981 r. pracowało nad datowanymi formalnie na 12 grudnia dekretami Rady Państwa wprowadzającymi stan wojenny. "Uznaliśmy, że powinno to być ustalone w formie ustawy sejmowej. Usłyszeliśmy, że niczego nie można już zmienić" - powiedziała. "Przekazaliśmy, że dekretu nie można uchwalać w czasie trwania sesji Sejmu" - dodała. Ona sama odniosła wtedy wrażenie, że dekrety pisano za granicą, bo wynikało z nich, że autor nie miał wiedzy o polskim prawie.

Świadek nie wiedziała, kiedy dekrety przekazano do druku w "Dzienniku Ustaw", ale na pewno było to już po 14 grudnia.

Dziś wiadomo, że dekret Rady Państwa wydrukowano w "DzU" 17 grudnia i dopiero od tej daty można mówić o jego obowiązywaniu. Na "DzU" widniała jednak data 14 grudnia, z mocą wsteczną obowiązywania od 12 grudnia. Takie antydatowanie przez władze PRL wyszło na jaw dopiero w 1991 r.

Pion śledczy IPN chciał stawiać zarzuty przekroczenia uprawnień prokuratorom i sędziom, którzy oskarżali, skazywali i przedłużali areszty wobec działaczy "Solidarności" między 12 a 16 grudnia, kiedy ten akt prawny - jak już wiadomo - jeszcze nie obowiązywał. W 2007 r. Sąd Najwyższy uznał jednak, że sędziowie musieli stosować dekret, bo PRL nie była - tak jak dzisiejsza Polska - demokratycznym państwem prawnym. Według SN, jednym z przejawów tego był brak kontroli konstytucyjności ustaw, wobec czego sądy nie mogły tego robić, nawet jeśli ustawy naruszały zasadę niedziałania prawa wstecz. Uchwała SN oznaczała, że IPN nie mógł stawiać zarzutów sędziom i prokuratorom za bezprawne - zdaniem Instytutu - stosowania dekretu, bo postawienie im zarzutów wymaga uchylenia immunitetu - co po uchwale SN nie było możliwe.

Proces odroczono do 15 kwietnia.

sż, PAP