Logo Polskiego Radia
Polskie Radio
migrator migrator 16.03.2010

Jest ciężko, ale wyjazd z kraju byłby ucieczką

Rozpowszechnianie szkalujących ulotek i pism, podrzucanie narkotyków, zalewanie klejem klamek w drzwiach do mieszkania oraz ich dewastowanie, wielokrotne zatrzymania i represje – tak wygląda życie Andżeliki Borys. Szefowa Związku Polaków na Białorusi opowiedziała portalowi tvp.info o sytuacji na Białorusi.


Szefowa ZPB opowiada o warunkach w jakich funkcjonuje. „Na porządku dziennym jest rozpowszechnianie ulotek i pism szkalujących mnie i moich kolegów i wysyłanie ich do Polski. Kiedy wracałam ze zjazdu Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych, do naszego samochodu podrzucono narkotyki. Niejednokrotnie klejem zalewano zamki w drzwiach mojego mieszkania. Malowano gwiazdy i krzyże” – wylicza Andżelika Borys. Prowokacje skrzętnie wykorzystywane są propagandowo.

Jak zaznacza obecna sytuacja w jej kraju przypomina Polskę za czasów „Solidarności”. „System władzy na Białorusi działa tak, że brat musi odpowiadać za siostrę i staje się winny tylko dlatego, że ona udziela się w organizacji” – mówi Borys. Daje przykład jednego z jej braci, który przez jej działalność stracił pracę. „Moi bliscy jednak doskonale rozumieją sytuację, to w jakim państwie żyjemy” – wyjaśnia.

Borys opowiedziała również o warunkach jakie panują w białoruskich więzieniach: „jeden posiłek około godziny 16, rano herbata. Zbita z desek prycza. Prowizoryczny wychodek w celi. Zwykle nie działający kran”. „Teraz warunki w więzieniach są trochę bardziej cywilizowane, ale i tak jest strasznie, na pewno gorzej niż w dowolnym polskim areszcie” – mówi Borys.

Choć szefowa Związku Polaków na Białorusi przekonuje, że aktów brutalności nie jest wiele, to jednak przyznaje, że zdarzało się, że funkcjonariusze szarpali ją i siłą wpychali do samochodu. „Jest to mało przyjemnie. Ale nie ma jakiejś brutalności. Wszystko zależy od człowieka i jego ewentualnej nadgorliwości. Kiedy ostatnio milicja przewoziła mnie z Iwieńca do Grodna jeden z milicjantów, bardzo nadgorliwy, siłą wepchnął mnie do wozu milicyjnego. Jedną z moich koleżanek brutalnie wciągnięto za ręce i nogi do budynku sądu. Są oddziały milicji, które jeśli dostaną zlecenie na brutalne przeprowadzenie akcji, wykonują rozkazy” – wyjaśnia Borys, która jako opozycyjna działaczka narażona jest na liczne represje.

Jak zaznacza Andżelika Borys mimo ciężkiej sytuacji, nie zamierza opuszczać Białorusi. „Tutaj są ludzie, którzy mnie potrzebują i wyjazd byłby ucieczką” - mówi. Podkreśla, że nie chce i nie planuje startu w wyborach. „Jestem w organizacji społecznej i nigdy nie będę politykiem” – mówi Borys.

sż,tvp.info