Logo Polskiego Radia
Polskie Radio
migrator migrator 12.03.2010

Chciała schudnąć przed swoim ślubem. Nie żyje

To miał być zwykły zabieg. Zuza miała dzięki niemu schudnąć i wyglądać w ślubnej sukni jak marzenie. Nigdy jej nie założyła. Zmarła po kilku miesiącach cierpień.
Czytaj także

Laparoskopowy zabieg zmniejszenia żołądka - ta prosta interwencja chirurgiczna miała pomóc Zuzi spełnić marzenie o idealnej figurze. Dziewczyna zdecydowała się na niego pięć miesięcy przed ślubem. Zależało jej, żeby w białej sukni wyglądać najpiękniej na świecie. Nigdy nie założyła tej sukienki. Po operacji wystąpiły komplikacje. Zuzka zmarła. Miała 29 lat. Jej ojciec za śmierć córki obwinia lekarza.

Po śmierci Zuzy jej ojciec Bogumił Galewicz złożył doniesienie do prokuratury o podejrzeniu zaniedbania obowiązków i błędu w sztuce lekarskiej. Napisał też skargę do Okręgowej Izby Lekarskiej. Obie instytucje umorzyły postępowanie. Galewicz zwrócił się więc do sądu z zażaleniem na prokuraturę.

- Pacjentka nie wymagała niczego więcej poza zmianą opatrunków. Była z Łodzi, więc została wypisana do domu - tłumaczy dr Anna Murlewska, zastępca dyrektora szpitala im. Barlickiego w Łodzi.

Jednak niedługo po tej pierwszej operacji wystąpiły komplikacje. Zuzanna w ciężkim stanie trafiła do szpitala.

"Po przewiezieniu do szpitala przeprowadzono kolejną operację. W ciągu pięciu dni stan zdrowia córki ulegał coraz większemu pogorszeniu. Badanie tomograficzne wykazało konieczność natychmiastowej operacji (21.12.2006r.), po której stan zdrowia nadal się pogarszał. Córka trafiła na OIOM w stanie bardzo ciężkim. Kolejne badanie wykazało konieczność następnej natychmiastowej operacji (26.12.2006r.), po której córka wróciła na OIOM w stanie krytycznym i pomimo intensywnych starań lekarzy zmarła 27.12.2006r. o godzinie 2.30" - czytamy w piśmie skierowanym przez ojca dziewczyny, pana Bogumiła do prokuratury.

Celem życia pana Bogumiła stało się poszukiwanie sprawiedliwości. Przeczytał wszystko co możliwe na temat operacji, której poddała się Zuzanna. Przestudiował wszystkie wyniki badań ukochanej córki. - Moje wątpliwości budzi to, czy Zuzia, z uwagi na zakrzepowe zapalenie żył, w ogóle kwalifikowała się do zabiegu laparoskopowego pomniejszenia żołądka - mówi pan Bogumił.

Szpital odpowiada: - Wszystkie badania zostały wykonane tak jak należy. Zabieg laparoskopii jest obarczony ryzykiem. Otyłość to poważne schorzenie. Po operacji zrobiła się rana, bo pacjentka miała kilkunastocentymetrową tkankę tłuszczową. A taka tkanka, to ogromny ciężar - mówi dr Murlewska. - W przypadku Zuzanny nie doszło do błędu lekarskiego. Nasz szpital jest największym ośrodkiem w Polsce wykonującym zabiegi laparoskopowego zmniejszenia żołądka. Przeprowadzamy 200 takich zabiegów rocznie. Notujemy od 3 do 5 przypadków z powikłaniami.

Ze stanowiskiem szpitala szpitala zgodziła się Okręgowa Izba Lekarska. Umorzyła postępowanie w sprawie Zuzanny.

Prokuratura, do której zwrócił się zrozpaczony ojciec Zuzanny też umorzyła sprawę. Powód? Opinia biegłych z Krakowa, która nie stwierdza, że śmierć dziewczyny była wynikiem zaniedbań lekarskich.

Ojciec Zuzanny nie może tego wytrzymać. - Wystarczy spojrzeć na protokół z sekcji zwłok córki.

Lekarz medycyny sądowej jasno napisał "(...) Zuzanna Galewicz zmarła śmiercią chorobową na skutek niewydolności wielonarządowej w przebiegu rozlanego zapalenia otrzewnej, u osoby z niewydolnością wątroby oraz niewydolnością oddechową". Wcześniej biegły wspomina o obrzęku mózgu i płuc. Czy to się bierze znikąd? Nie szukam pocieszenia, nie chcę litości. Ale nie spocznę dopóki osób odpowiedzialnych za to, co stało się z moją ukochaną córką nie sięgnie sprawiedliwość. Zrobię wszystko, żeby takie nieszczęście nie dotknęło innych osób - mówi Galewicz. Skierował zażalenie na decyzję prokuratury do Sądu Rejonowego Łódź-Śródmieście. Mecenas Maria Wentlandt-Walkiewicz, do której zgłosił się po pomoc prawną twierdzi, że powikłaniom pooperacyjnym Zuzanny można było zabiec. - Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności widzę tutaj wielkie niedopatrzenie ze strony szpitala - mówi mec. Wentlandt-Walkiewicz.

Sąd po zapoznaniu się z dokumentacją sprawy Zuzanny, zdziwił się, że prokuratura umorzyła postępowanie. Nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy. "W ocenie Sądu decyzja była co najmniej przedwczesna oparto ją bowiem na niewystarczającym i niepełnym materiale dowodowym" - czytamy w uzasadnieniu postanowienia sądu.

W dalszej kolejności sąd wylicza swoje zastrzeżenia: "Biegli medycy nie odpowiedzieli w swej opinii wyczerpująco na żadne z pytań - a jedną z podstawowych wątpliwości było to, czy zespół lekarzy dokonujących zakwalifikowania pokrzywdzonej do zabiegu laparoskopii wykonał wszystkie badania diagnostyczne konieczne do uznania, że Zuzanna Galewicz może być operowana wybraną metodą. Biegli nie odpowiedzieli na pytanie, dlaczego bezpośrednio po pierwszym zabiegu operacyjnym doszło do powikłań - skoro miał być on wedle ich opinii wykonany w pełni prawidłowo.

Z relacji pokrzywdzonego oraz przesłuchanych lekarzy wynika, że bezpośrednio po operacji u pokrzywdzonej obserwowane były niepokojące objawy - m.in. podwyższona ciepłota ciała, majaczenie i silne bóle. Należy postawić pytanie - dlaczego mimo takich objawów reoperacja została wykonana dopiero po upływie czterech dni? (...)

Biegłym winno zostać zadane pytanie, o to jakimi kryteriami posługiwano się przy ocenie stanu zdrowia Zuzanny Galewicz przy jej wypisaniu do domu. Należy bowiem zauważyć, że wedle dokumentacji lekarskiej pacjentka miała znajdować się w stanie ogólnym dobrym. Budzi to tym większe wątpliwości - czy wręcz zdumienie Sądu zważywszy, iż konfrontując to stwierdzenie z dokumentacją fotograficzną pacjentki wyraźnie widać otwartą ziejącą ranę na brzuchu wielkości dłoni. Powstaje pytanie - jakie przesłanki legły u podstaw uznania przez zespół lekarski, iż w warunkach domowych możliwe będzie zachowanie standardów szpitalnych" .

mch, dzienniklodzki.pl