Logo Polskiego Radia
PAP
Aneta Hołówek 06.05.2019

Mocny głos w obronie Caster Semenyi. "Żadna decyzja nie może nas zmusić do działania niezgodnego z etyką zawodową"

Światowe Towarzystwo Medyczne (WMA) wydało oświadczenie, w którym zaleca lekarzom - ze względów etycznych - niestosowanie się do dyspozycji Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) w sprawie podwyższonego poziomu testosteronu u biegaczek. Głosy dotyczące sprawy są jednak podzielone.

"Uważamy za niezwykle problematyczne i niezgodne z etyką, że przepisy sportowe wymagają od lekarzy przepisywania niektórym zawodniczkom leków działających hormonalnie, których zadaniem jest zmniejszenie naturalnych warunków fizjologicznych w ich organizmie" - powiedział Frank Ulrich Montgomery, przewodniczący Rady WMA, w wywiadzie udzielonym australijskiej telewizji. 

Montgomery podkreślił, że nawet "znaczne różnice w poziomie testosteronu w organizmach są całkowicie normalne, a na jego wysoki poziom nie mają wpływu żadne działania o charakterze patologicznym". 

Szef WMA wezwał lekarzy do "powstrzymania się od podawania leków hormonalnych sportowcom z powodu nowych wymogów dot. poziomu testosteronu ustanowionych przez IAAF". 

"Żadna decyzja administracyjna nie może nas zmusić do takiego, niezgodnego z etyką zawodową działania" - zaznaczył. 

1 maja Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (CAS) odrzucił apelację reprezentantki RPA Caster Semenyi, mistrzyni olimpijskiej i trzykrotnej mistrzyni globu na 800 m, w sprawie przepisów regulujących zasady rywalizacji biegaczek z naturalnie podwyższonym poziomem testosteronu. W myśli zmian zatwierdzonych przez IAAF, startujące na dystansach od 400 m do jednej mili będą musiały farmakologicznie go obniżyć do pięciu nanomoli na litr krwi i utrzymać ten poziom przez sześć miesięcy, by być dopuszczonym do udziału w najważniejszych imprezach pod egidą IAAF. Według badań, na które powoływali się przedstawiciele IAAF, naturalny poziom testosteronu u kobiet utrzymuje się w przedziale 0,12-1,79 nmol. 

Semenya w piątek triumfowała w Dausze na swoim koronnym dystansie w pierwszym w sezonie mityngu Diamentowej Ligi bardzo dobrym czasem 1:54,98.

Po biegu zapowiedziała, że nie będzie przyjmować żadnych leków na obniżenie poziomu testosteronu. Regulacje IAAF będą obowiązywać od 8 maja.

Lekkoatletkę wspiera wielu. Werdykt CAS jako rozczarowujący określił rząd RPA oraz minister sportu Tokozile Xasa. 

- Pozostajesz naszą "Złotą Dziewczyną". Zjednoczyłaś kraj. Zawsze mówiliśmy, że te zasady podważają prawa człowieka i godność Caster Semenyi oraz innych zawodniczek - zaznaczyła Xasa.

Letlhogonolo Mokgoroane z pozarządowej organizacji Sonke Gender Justice zwrócił uwagę, że zmuszanie zawodniczek do przyjmowania leków obniżających poziom testosteronu jest odwróconym dopingiem.

- I to jest obrzydliwe. Decyzja ta będzie miała daleko idące konsekwencje, nie tylko dla Caster Semenyi, ale będzie także odnosić się do osób transpłciowych i interseksualnych. Ale nie jestem zaskoczony, że przepisy IAAF są stosowane wobec kobiet z południowej części świata - podsumował. 

Przewodniczący Europejskiej Federacji Lekkoatletycznej (EAA) Svein Arne Hansen uważa, że decyzja CAS pozwala, by władze organizacji sportowych mogły nadal chronić kategorię kobiecą.

- Tu nigdy nie chodziło o jednostki, ale o zasadę fair play i równe zasady dla kobiet i dziewcząt - argumentował.

W podobnym tonie wypowiedziała się odnosząca w przeszłości sukcesy w biegach na długich dystansach Brytyjka Paula Radcliffe.

- Wiem, jak trudna była to decyzja dla CAS, i szanuję go za orzeczenie, że kobiecy sport potrzebuje reguł, by go chronić - zaznaczyła. 

Semenya utworzyła też grupę wparcia. Chętni do poparcia jej petycji do IAAF mogą to zrobić, podpisując list.

ah