Logo Polskiego Radia
PolskieRadio24.pl
Agnieszka Kamińska 09.12.2019

Szymon Hołownia, czyli "PiS light"

Gwiazda jednej z prywatnych stacji telewizyjnych stanęła przed publicznością zgromadzoną w gdańskim Teatrze Szekspirowskim. Jaki szekspirowski dramat zaplanował dla wyborców Szymon Hołownia? „Makbeta”, „Hamleta”? A może „Wiele hałasu o nic”? - pisze dla portalu PolskieRadio24 Miłosz Manasterski.

Spektakl Hołowni był estetycznie niedopracowany. Brzydka kolorystyka, zły kolor garnituru, marne światło rysujące na twarzy przyszłego polityka cienie. Długi monolog, który pokazał sprawność mówcy, ale nie porwał, nie zachwycił, nie urzekł. Polityczny start Szymona Hołowni nie należał do udanych. Niedoróbka? A może świadoma gra w skromność, słabość, niedopracowanie? Pojawiły się informacje, że za projektem wyborczym Hołowni stoją wielkie pieniądze, może niedopracowana technicznie konwencja miała temu zaprzeczać?

CZYTAJ TAKŻE
Czarzasty 1200.jpg
Miłosz Manasterski: Czarzasty wraca na drogę, którą SLD wyjechało z parlamentu

„My naprawdę idziemy wygrać te wybory” – ogłosił Szymon Hołownia, choć raczej nie najbliższe wybory ma na myśli.  Udany start w wyborach prezydenckich, czyli wynik na poziomie około 10 procent ma być zaliczką na poczet budowy nowej organizacji partii politycznej. Być może pod patronatem Donalda Tuska. Na widowni Teatru Szekspirowskiego w końcu znalazł się Jacek Cichocki, były minister w rządzie Tuska, który ostatnio odgraża się coraz częściej, że chce mieć większy wpływ na polską politykę. Można sobie wyobrazić, że po wyborach prezydenckich marny wynik kandydata PO może rozerwać tę partię od środka.  Część działaczy i posłów będzie kuszona przez Lewicę, pozostali mogą szukać jakiegoś nowego pomysłu na partię centrową. Taki wariant prawdopodobnie testuje dzisiaj Szymon Hołownia. To wariant „PiS light” czyli trochę katolicyzmu doprawionego wegetarianizmem i liberalizmem obyczajowym. Zbliżające się wybory to okazja do eksperymentu czy „PiS light” jest w stanie zaszkodzić prawdziwemu PiS, czy raczej PO…

Na tle rozpadu i nijakości Platformy Obywatelskiej Szymon Hołownia – choć to dopiero początek jego kampanii – jest jednak „jakiś”. Nawet jeżeli jego pierwszy polityczny występ nie zachwycił. Ma dorobek dziennikarski, książki, widzów swoich programów, prowadzi działalność charytatywną. Deklaratywnie jest katolickim publicystą, ale reprezentuje katolicyzm „fajny”, wielkomiejski, „postępowy” i liberalny. Już w Gdańsku Hołownia zaznaczył otwarcie na lewicę i LGBT. Dla mieszkańców wielkich miast, alergicznie reagujących na tradycję i ludowość, Hołownia będzie łatwiejszy do przełknięcia niż kandydat Zjednoczonej Prawicy jak i szukający poparcia poza wsią Władysław Kosiniak-Kamysz. Hołownia to katolik nieortodoksyjny, bliski tzw. wierzącym niepraktykującym. Nie je mięsa, popiera ekologię, spiera się z kościołem instytucjonalnym. Ale jednocześnie te same cechy czynią go nieatrakcyjnym dla wyborcy prawicowego i przywiązanego do chrześcijańskiej tradycji. Dla tej grupy Hołownia to raczej heretyk niż autorytet.

ho123.jpg
Jest decyzja Szymona Hołowni w sprawie startu w wyborach

Bezpośrednią konkurencją w wyborach prezydenckich dla Hołowni będzie kandydat PSL i PO. Tym ostatnim zostanie najpewniej Małgorzata Kidawa-Błońska, która stara się celować w wyborcze centrum. Celuje tak, że nawet nie próbuje zdefiniować jakiegoś programu. Na niemal każde pytanie odpowiada wymijająco, że trzeba rozmawiać. Szymon Hołownia również powtarza ten frazes, ale trochę w lepszym brzmieniu.

Gdyby obejrzeć bez włączonej fonii sobotnią debatę prawyborczą PO i niedzielną konwencję Hołowni, to zwycięzcą tego pojedynku zostałaby partia Grzegorza Schetyny. Jeśli – odwrotnie – wyłączyć obraz i włączyć dźwięk – wygrałby Hołownia. Jego przemówienie było zdecydowanie lepsze i bardziej naturalne od najlepszych fragmentów wypowiedzi Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i Jacka Jasińskiego. Sposób opowiadania, budowania narracji, wyniesiony przez Hołownię z pracy pisarskiej i dziennikarskiej to jego przewaga nad większością polityków opozycji. Jeśli nie popadnie w narcyzm, a pierwsze zapowiedzi tego już się objawiły w Gdańsku, jego kampania wyborcza może wprowadzić zamieszanie w politycznym centrum.

Równie dobrze może skończyć się na niczym. Polacy teoretycznie partii nie lubią, ale w praktyce rzadko popierają kogoś spoza partyjnych struktur. Tym bardziej, że już zaczyna się ostrzał Hołowni i to przede wszystkim ze strony opozycji.  

Może jednak spektakl Hołowni to „Wiele hałasu o nic”?

Miłosz Manasterski