Liczba zakażonych koronawirusem w Izraelu wzrosła do 337 osób, ale jak dotąd, nie ma ofiar śmiertelnych.
Tymczasowe lecz kontrowersyjne zmiany w przepisach zostały wdrożone w życie z ominięciem parlamentu. Służby specjalne Szin Bet będą teraz miały możliwość śledzenia telefonów po to, by informować zdrowych Izraelczyków, że ci znaleźli się w pobliżu osób zakażonych.
Druga fala epidemii w Chinach? Ekspert: koronawirus zmieni cały świat, jesteśmy na początku drogi
>>> [CZYTAJ TAKŻE] UE zamyka zewnętrzne granice. Utrudnienia przez co najmniej miesiąc
- Oczywiście, to jest naruszenie prywatności, która w normalnych warunkach byłaby rzeczą świętą. Ale jest też życie. I ono każe nam poświęcić niektóre prawa obywateli, by chronić ludzi przed masową katastrofą - argumentował minister obrony Naftali Bennett. Nowe przepisy spowodowały już jednak protesty organizacji praw człowieka.
Ostre działania izraelskich władz
Izrael już kilka dni temu wprowadził kwarantannę dla wszystkich osób, przylatujących do kraju, co w praktyce oznacza zamknięcie ruchu turystycznego. Pozostającym jeszcze na miejscu turystom nakazano nie opuszczanie hoteli i jak najszybszy wyjazd z Izraela. Mieszkańcy kraju mogą wychodzić z domów jedynie na zakupy, do lekarza czy do pracy. Zamknięte są szkoły, uczelnie i urzędy i zakazane zgromadzenia więcej niż 10 osób.
Władze Izraela zapowiadają też znaczące zwiększenie wykonywania testów na obecność koronawirusa.
jp