Mapę pokazującą ryzyko infekcji stworzyli badacze z Uniwersytetu Stanforda i Uniwersytetu Northwestern na podstawie danych lokalizacyjnych telefonów 98 milionów ludzi w 10 dużych miastach. Informacje te połączono z danymi dotyczącymi liczby zakażeń i opisującymi sposób roznoszenia się wirusa.
Rekord zgonów w Irlandii, ponad 300 tys. ofiar w Europie. COVID-19 na świecie
"Przygotowany dla Chicago model epidemiczny przewidywał, że jeśli ponownie otwarto by same tylko restauracje, z pełną wydajnością, doprowadziłoby to do blisko 600 tys. nowych infekcji" - czytamy w serwisie tvp.info.
Czytaj także:
Jak wskazał Jure Leskovec ze Stanford University, zaledwie 10 proc. placówek odpowiada za 80 proc. infekcji. Wyjaśnił, że są to miejsca o niedużej powierzchni, ale za to dość zatłoczone, a ludzie spędzają w nich dość dużo czasu.
Szwecja: osobom starszym chorym na COVID-19 odmawiano leczenia
Z przygotowanego przez badaczy modelu wynika też, że gdyby nie zamykać całkowicie restauracji, ale ograniczyć w nich obłożenie do 20 proc., przełożyłoby się to na 80-proc. spadek liczby zakażeń.
Stacja CNN zauważa, że badanie nie objęło wszystkich miejsc, gdzie zbierają się duże grupy ludzi np. szkół, domów opieki, a także zakładów karnych.
tvp.info/marketwatch.com/fc