Logo Polskiego Radia
IAR
Agnieszka Kamińska 05.10.2010

Bezradność: gipsem w żrącą powódź

Wyrwa, przez którą wycieka toksyczne żrące błoto, wciąż się poszerza.
Bezradność: gipsem w żrącą powódźfot. PAP/EPA
Galeria Posłuchaj
  • Czerwony szlam na Węgrzech: relacja Andrzeja Niewiadowskiego
Czytaj także

Węgrom grozi największa w historii katastrofa ekologiczna. Po pęknięciu zbiornika z toksycznymi odpadami z produkcji aluminium w zachodnich powiatach kraju ogłoszono stan wyjątkowy.

Katastrofa rozszerza się. Ratownikom nie udaje się powstrzymać wycieku niebezpiecznego szlamu.

Olbrzymie pęknięcie w zbiorniku

Rejon katastrofy obejmuje już 40 kilometrów kwadratowych. Wyrwa w zbiorniku, z którego nadal wypływa czerwone, toksyczne błoto, rozszerza się z każdą godziną i ma już długość 80 i wysokość 40 metrów. Milion metrów szesciennych toksycznej substancji pokryło gęstą mazią siedem wiosek niekiedy do wysokości 2 metrów. Zginęły cztery osoby, sto dwadziescia zostało rannych.

Inne zbiorniki wytrzymają?

Ale problemy dopiero się zaczynają. Wiceminister ochrony środowiska naturalnego Zsoltan Iltesz obawia się, że doszło do naruszenia konstrukcji kolejnych zbiorników. Jest w nich 30 milionów metrów sześciennych żrącej substancji. Ściany zniszczonego zbiornika podpierały bowiem konstrukcję sąsiednich. Co więcej, ratownicy sami dobrze nie znają skladu toskycznego materiału. Coraz częściej mówi się o tym, że substancje są radioaktywne.

Gyorgy Bokosz rzecznik ekipy ratunkowej przyznał, że "nie wiadomo, jak neutralizować czerwone błoto. Taka katastrofa nie wydarzyła sie bowiem nigdy dotąd na świecie".

Gipsem w błoto

Na razie żołnierze usiłują neutralizować skutki wycieku przy pomocy gipsu. Gips zrzuca się również ze śmigłowców. Ale ten sposób ma swoje konsekwencje. Gips uwalnia ciężkie metale z czerwonego bagna, a rozrzedzona zawiesina szybciej spłynie rzekami do Dunaju, powodując spustoszenie ekologiczne.

Do akcji ratunkowej wkrada się bałagan. Mieszkańcy zatopionych wsi z maskami ochronnymi na twarzach błądzą bez celu ulicami pokrytymi czerwonym bagnem i czekają na decyzje władz. Żołnierze z jednostek chemicznych w maskach i ubraniach ochronnych przeszukują zalane domy poszukując zaginionych osób. Zniszczona jest roślinność, zginęły wszystkie zwierzęta.

Toksyczna fala płynie do Dunaju

Akcja usuwania zniszczeń potrwa wiele miesięcy. Tymczasem, trujący osad trzeba usuwać jak najszybciej, ponieważ jego toksyczność wzrasta w miarę upływu czasu. Co więcej, z terenu katastrofy trzeba usunąć górną warstwę ziemi. To zadanie o niewyborażalnych rozmiarach przekraczające mozliwości węgierskiego rządu.
Nie powiodła się również akcja ustawiania barier na rzekach Torna i Marcal, które przepływają przez skażone rejony katastrofy. Toksyczna fala przemieszcza się na północ kraju w kierunku Dunaju. Zagrożonych jest dalszych kilka tysięcy osób. Toksyczna substancja może dostać się do rzeki Raby i wpłynąć do głownego nurtu Dunaju, powyżej Budapesztu.

agkm