Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Agnieszka Kamińska 01.01.2011

"Cudów nie ma, gdy siedzimy na kanapie"

- Opozycja miała w 2011 roku stworzyć mapę drogową reform dla Białorusi - mówi w rozmowie z portalem polskieradio.pl Aleksander Milinkiewicz, b. kandydat na prezydenta.
Aleksander Milinkiewicz, lider białoruskiej opozycjiAleksander Milinkiewicz, lider białoruskiej opozycjifot. Wikipedia
Posłuchaj
  • Aleksander Milinkiewicz: władza walczy ze społeczeństwem obywatelskim
  • Aleksander Milinkiewicz: sytuacja podobna jak w Polsce w 1981 roku
  • Aleksander Milinkiewicz: władza oczekuje od nas lojalności
  • A. Milinkiewicz: Cudów nie ma, gdy się siedzi na kanapie
  • Milinkiewicz: rząd nie ma strategii reform
  • Aleksander Milinkiewicz: chcieliśmy przygotować gospodarczą mapę drogową
  • A. Milinkiewicz o nowej strategii dla Unii
  • Aleksander Milinkiewicz: Łukaszenka musiał się w przeszłości ugiąć
Czytaj także

Aby posłuchać fragmentów rozmowy kliknij w ikonki megafonów w ramce po prawej stronie.

Opozycja białoruska nie ma na razie wspólnego planu reform. – Trudno, żeby program napisali razem komunista, liberał i konserwatysta. Mimo to główne tezy są podobne, bo Białoruś jest jednym z ostatnich krajów, gdzie nie zrealizowano reform rynkowych - mówi Milinkiewicz, lider ruchu "O wolność".

Jak mówi, na 2011 rok opozycja demokratyczna miała plan, by wynegocjować ze społeczeństwem i ekspertami mapę drogową reform, przede wszystkim ekonomicznych, dla Białorusi. Mapę, "program narodowy" miała tworzyć koalicja demokratyczna.- Chcieliśmy wywołać w społeczeństwie dyskusję, jaka jest wizja Białorusi, jakie reformy są potrzebne, jednocześnie zyskać szeroką akceptację dla planu reform – mówi. Był program spotkań, okrągłych stołów, ale przyznaje, że nie wie, czy to się uda w 2011 roku. Plan był taki, żeby projekt przeprowadzić w pierwszym półroczu.

- Nie wiem, czy zdołamy to zrobić, bo trzeba włączyć wiele osób w tworzenie takiego programu narodowego, samą „mapę drogową” muszą przygotować eksperci. Czy zrobimy to w najbliższym czasie, nie wiadomo – mówi szef ruchu "O wolność". Oświadczył, że jest poparcie kilku partii z centrum i prawicy dla tej propozycji. – Nawet już rozdzieliliśmy obowiązki. Ostatnio rozmawialiśmy o tym, że ten program musi być zrealizowany. Jednak o terminach trudno mówić – powiedział Milinkiewicz.

"Rząd nie ma długotrwałego planu reform"

Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka podpisał w piątek dyrektywę "O rozwoju inicjatywy przedsiębiorców i stymulowaniu aktywności biznesu". Z doniesień agencyjnych wynika, że ma ona ułatwić działalność gospodarczą, prowadzenie małego i średniego biznesu.

Były kandydat na prezydenta podkreśla jednak, że rząd działa doraźnie, nie ma długofalowego planu reform dla Białorusi, planu prywatyzacji. Są bieżące rozwiązania, takie jak zmniejszenie podatków, jest mniej licencji, łatwiej rejestrować przedsiębiorstwa i łatwiej je rozwiązywać. Zmiany te w ocenie Milinkiewicza są często pozytywne. Zaznacza nawet, że Białoruś pod względem dynamiki reform jest na czwartym miejscu na świecie, co, jak mówi Milinkiewicz, jest też dostrzegane przez ekspertów z Zachodu, m.in. z Banku Światowego. Jednak postęp jest tak imponujący dlatego tylko, że Białoruś była niezwykle zacofana w sprawach ekonomicznych. Błędem według niego jest brak strategii. – Nie wiemy, do czego reformy mają doprowadzić - mówi.

"Cudów nie ma gdy siedzimy na kanapie"

W życzeniach noworocznych dedykowanym Białorusinom Milinkiewicz mówi, że ma nadzieję na cud, i że Białoruś stanie wolnym krajem.

Zapewnia jednak, że to nie jest wyraz pesymizmu. - Mówię tam też, że cudów nie ma gdy siedzimy na kanapie i myślimy o dobrym życiu, a sami nic nie robimy – zastrzega.

- Na Białorusi protestujących jest coraz więcej, wzrasta liczba ludzi, którzy chcą mieć dostęp do wolnej informacji. Są podstawy do optymizmu. To tylko taki czas, okres twardej walki władzy z demokratami na Białorusi – mówi lider ruchu „O wolność”. Dodaje, że „cudem” był przecież z punktu widzenia wielu rozpad Związku Radzieckiego.

„Maszyna represji pracuje”

Potwierdził, że w niedzielę wezwano go na przesłuchanie do KGB. Przypomina, że na Białorusi odbywają się teraz liczne przeszukania w siedzibach mediów, organizacji samorządowych, obrońców praw człowieka.

- Maszyna represji pracuje. Władza na pewno chciałaby wykorzystać wydarzenia i prowokację na Placu Niepodległości, żeby zmniejszyć wpływy społeczeństwa obywatelskiego w kraju, zlikwidować organizacje pozarządowe i oczyścić pole polityczne - mówi opozycjonista. Podkreśla, że to podobny mechanizm, jak w Polsce w 1981 roku - inne są co prawda metody i skala zjawisk. - Jeśli powstaje dość mocna siła, która zagraża władzy, ta ucieka się do zastraszenia. Przecież kandydaci na prezydentów siedzą w więzieniach, podobnie jak kierownicy ich sztabów, dziennikarze - przypomina Milinkiewicz.

„Jedni siedzą, a inni rozmawiają z władzą”

W odniesieniu do orędzia noworocznego prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki, w którym zapowiedział on, że „będzie walczyć o serca” opozycyjnej „mniejszości”, mówi, że być może władza dostrzega, że społeczeństwo się zmieniło i trzeba zacząć rozmawiać. - Może to tylko hasła, czas pokaże – mówi. Jak podkreśla, można interpretować te słowa tak, że władza będzie tolerować opozycję w zamian za lojalność, poparcie jej kursu ekonomicznego, politycznego.

- Władza oczekuje od opozycji lojalności, a my przecież nie jesteśmy lojalni - zauważa lider ruchu „O wolność”.

Podkreśla, że dopiero wypuszczenie wszystkich więźniów, byłoby ważnym krokiem ze strony władz. – Bez wyzwolenia więźniów nie widzę szansy na liberalizację. Nie może być tak, że jedni siedzą, inni rozmawiają z władzą o pseudowyborach – zauważył były kandydat na prezydenta.

Plan krok po kroku dla Białorusi

Pytany o nową strategię Unii wobec Mińska Milinkiewicz powtórzył, że według niego sprawą zasadniczą jest wyzwolenie więźniów, bez tego nie może być demokratycznych relacji Unii z Białorusią. Proponuje, że stosunki powinny być zamrożone, do czasu gdy tak się nie stanie.

Kiedy więźniowie będą już na wolności, według Milinkiewcza, UE powinna przedstawić plan „krok po kroku”. - Bo hasła, że jedna strona ma się demokratyzować, nie działają w warunkach reżimu białoruskiego – mówił Milinkiewicz.

- W takim planie nie można uwzględniać tylko kampanii przedwyborczych. Trzeba omówić warunki funkcjonowania organizacji pozarządowych, mediów, otrzymywania pomocy zagranicznej. A w kwestii wyborów najważniejsze jest, by liczyć głosy razem – chodzi o to by w komisjach gwarantowani byli przedstawiciele opozycji demokratycznej. Władza od 16 lat liczy głosy sama, wynik wyborów znany jest z góry – mówi opozycjonista.

"Moment decydujący"

Według niego najbliższe tygodnie to moment decydujący. Podkreśla, że jeśli władza nie zwolni więźniów, Białorusi grozi znów izolacja na arenie międzynarodowej. - Władza będzie próbowała zatrzymać ich w więzieniu, bo to element zastraszenia - tłumaczył.

Milinkiewicz odniósł się też do słów Aleksandra Łukaszenki, że Białoruś nie przyjmie już żadnego ultimatum od Zachodu. Była to odpowiedź na pytanie, jak odniesie się do żądania Zachodu, by uwolnić wszystkich więźniów, w tym byłych kandydatów na prezydenta.

- Słowa Aleksandra Łukaszenki wyrażają jego chęci. W przypadku opozycjonisty Aleksandra Kazulina, musiał ustąpić, wypuścić go wcześniej. Wtedy Łukaszence zależało na relacjach z Zachodem, bo Rosja zmniejszyła dotacje. Instrumenty są, historia pokazuje, że można walczyć o losy ludzi za kratami - mówi Milinkiewicz.

Noworoczne przesłanie Aleksandra Milinkiewicza do mieszkańców Białorusi:

Z Aleksandrem Milinkiewiczem, b. kandydatem opozycji białoruskiej na prezydenta rozmawiała Agnieszka Kamińska, polskieradio.pl