Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Artur Jaryczewski 01.03.2011

Amerykańskie okręty u wybrzeży Libii. Kadafi nie zamierza się poddać

Amerykańska flota płynie w pobliże Libii na wypadek konieczności niesienia pomocy humanitarnej. Rzecznik Białego Domu Jay Carney podkreślił jednak, że amerykanie nie wykluczają żadnej opcji ich użycia.
Lotniskowiec USS EnterpriseLotniskowiec USS Enterprisefot.Wikipedia

We wtorek Stany Zjednoczone zaczęły przemieszczać swoje okręty wojenne i samoloty bliżej ogarniętej niepokojami Libii. Według sekretarz stanu USA Hillary Clinton mogą one posłużyć w akcjach humanitarnych i ratowniczych.

- W nadchodzących czasie Libia stanie się albo pokojową demokracją albo stanie w obliczu wojny domowej. Stawka jest wysoka. Cały region się zmienia i silna, strategiczna amerykańska odpowiedź będzie miała zasadnicze znaczenie - powiedziała sekretarz stanu USA.

Jak informuje agencja Reutera w środę kanał Sueski przekroczyć mają dwa amerykańskie okręty desantowe, które służą do przemieszczania piechoty morskiej.

Strefa zakazu lotów

Amerykańscy wojskowi dyskutują możliwość ustanowienia strefy zakazu lotów nad Libią. - Byłoby to wyzwanie - powiedział generał James Mattis, szef Centralnego Dowództwa (CENTCOM) na Bliskim Wschodzie i w Azji Środkowej.

Generał zaznaczył, że w celu ustanowienia strefy zakazu lotów - trzeba by było zlikwidować potencjał (libijskiej) obrony powietrznej i co do tego nie ma złudzeń.

- Byłaby to operacja wojskowa, a nie mówienie ludziom, by nie latali samolotami - dodał Mattis.

Pomysł ustanowienia strefy zakazu lotów w Libii jest na razie dyskutowany. Za utworzeniem tej strefy w celu uniemożliwienia ataków lotnictwa Muammara Kadafiego na ludność cywilną opowiadały się niektóre państwa NATO m.in. Wielka Brytania i Francja.

Syn Kaddafiego: samoloty wojskowe nie atakowały cywilów

- Pokażcie mi jeden dowód, jednego świadka. Pokażcie mi przynajmniej jeden atak wymierzony w cywilów - powiedział Saif al-Islam syn Muammara Kadafiego w wywiadzie udzielonym w Trypolisie brytyjskiej telewizji Sky News, zapewniając, że dziennikarze mogą swobodnie przemieszczać się po całej Libii.

Al-Islam, który pełni funkcję rzecznika reżimu, uważa, że Libijczycy są zjednoczeni. Syn Kadafiego skrytykował ONZ, USA oraz Wielką Brytanię, zarzucając im ingerowanie w sprawy jego kraju, i ostrzegł Zachód przed podejmowaniem działań wojskowych przeciwko Libii.

- Użycie siły przeciwko Libii jest nie do przyjęcia. Nie ma ku temu powodów - podkreślił al-Islam.

Dodał, że Libia w razie potrzeby będzie w stanie poradzić sobie z interwencją. - Jesteśmy gotowi, nie boimy się - powiedział syn libijskiego przywódcy.

Uzbrojeni najemnicy

Władze środkowoafrykańskich państw obawiają się skutków uzbrojenia przez Kadafiego setek najemników pochodzących z ludu Tuaregów. Według doniesień świadków, libijski dyktator próbuje rekrutować setki młodych chłopców pochodzących z Mali i Nigru.

Tuaregowie to liczący około 1,5 miliona lud zamieszkujący obszary Sahary, głównie w Algierii, Libii, Mali, Nigrze i Burkina Faso. Przywódcy tych państw oraz organizacji regionalnych tej części świata obawiają się, że skutkiem działań Kadafiego będzie destabilizacja w Afryce Środkowej.

Zdaniem Abdou Salam Ag Assalata, reprezentującego jedną z regionalnych organizacji, do Libii ściągają całe grupy Tuaregów. Jedni przekraczają południową granicę, inni dostają się do kraju drogą lotniczą z Czadu.

Szczyt szefów państw i rządów UE

11 marca w Brukseli odbędzie się szczyt szefów państw i rządów UE poświęcony sytuacji w Afryce Północnej, w tym w Libii. W ogarniętym niepokojami kraju trwa exodus tysięcy osób, usiłujących się przedostać się do Tunezji.

Szczyt ws. Libii i szerzej Afryki Północnej to odpowiedź na trwające od grudnia rewolucje w świecie arabskim. Kilka państw południowych UE, z Francją na czele, apeluje o zwiększenie wsparcia finansowego dla południowych sąsiadów UE, kosztem wschodnich sąsiadów, w ramach Europejskiej Polityki Sąsiedzkiej. Z kolei Włochy, w obawie przed falą masowej imigracji, apelują do partnerów w UE o solidarność i pomoc w przyjmowaniu imigrantów. W tej sprawie kraje UE są jednak na razie podzielone.

Dziesiątki tysięcy imigrantów

Sytuacja humanitarna po obu stronach granicy libijsko-tunezyjskiej jest dramatyczna - alarmują przedstawiciele UNHCR - ONZ-owskiej agendy zajmującej się uchodźcami. - Konieczna jest międzynarodowa pomoc w ewakuacji uchodźców - podkreśla rzecznik UNHCR, Finas Kayal.

/

- Jak widać, liczba uchodźców wzrasta, płynie tu rzeka ludzi, przybywają w miejsce o ograniczonej powierzchni, o ograniczonych możliwościach przyjęcia. ONZ stara się zrobić, co tylko może, we współpracy z tunezyjskim wojskiem, Czerwonym Półksiężycem i władzami Tunezji, żeby rozwiązać tę sytuację - powiedział rzecznik UNHCR.

Szacuje się że w ciągu ostatnich dziesięciu dni granicę libijsko-tunezyjską przekroczyło od 70 do 75 tysięcy osób. - Tylko wczoraj w ciągu 12 godzin przeszło przez tę granicę 14 tysięcy ludzi, czyli więcej niż 1000 w ciągu godziny. Obserwujemy, że we wtorek ta liczba wzrosła. Mamy doniesienia, że po drugiej stronie granicy jest od 15 do 20 tysięcy ludzi, którzy chcą przejść przez granicę i czekają na przejście. To jest naprawdę dramatyczna sytuacja, katastrofa humanitarna w pełnym znaczeniu tego słowa - alarmuje Finas Kayal.

Utrzymać relacje z tym, kto kontroluję krajem

Przebywający w Waszyngtonie szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski odrzucił sugestię, by Polska już teraz uznała rząd tymczasowy sformowany przez libijską opozycję.

- Będziemy czekali na rozwój wydarzeń, bo musimy utrzymywać relacje z tym, kto kontroluje stolicę i resztę kraju - powiedział minister.

Radosław Sikorski nie chciał spekulować na temat interwencji wojskowej w Libii. Jego zdaniem złudzeniem jest przekonanie, że można z zewnątrz narzucić najlepsze rozwiązania. Dlatego szef polskiej dyplomacji ma nadzieję, że kryzys w Libii zakończy się w perspektywie kilku dni, a nie tygodni.

aj/IAR/PAP/REUTER