Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Katarzyna Karaś 16.03.2011

Tysiące Japończyków szukają bliskich przez internet

W poszukiwaniach zrozpaczonym Japończykom pomagają portale społecznościowe i komunikatory internetowe, na których ludzie umieszczają krótkie informacje.
Tysiące Japończyków szukają bliskich przez internetfot. PAP/EPA/FRANCK ROBICHON

W internetowym wydaniu dziennika "Asahi.com" można znaleźć opis zniszczeń, jakie reporter gazety zastaje w prefekturze Miyagi. W miasteczku, do którego dociera, czuć odrażający odór soli morskiej wymieszanej z olejem napędowym. Wszędzie zalega 5 cm osad mułu, pływają śnięte ryby.

Nagle dziennikarz dostrzega małą dziewczynkę, która siedzi na zgliszczach swego domu i płacze: "Szukajcie mojej mamusi!" - prosi. Dziecko pocieszają żołnierze Japońskich Sił Samoobrony. "Czekaj na nas! Bądź spokojna" - krzyczą do niej przez megafon.

To najchętniej czytany tekst ostatnich dni w Japonii. Ludzie szukają informacji, bo w wielu domach gości niepokój o bliskich, po których słuch zaginął.

Specjalne infolinie, aplikacje i komunikaty

"Czy Matsunaga Kazuki zamieszkały w Sendai jest bezpieczny? Ocalał?" - pyta użytkowników internetu na Twitterze Wani Aomori, krewny zaginionego.

W elektronicznym wydaniu "Yomiuri Shimbun", jednej z największych japońskich gazet, można znaleźć apel: "Czy ktoś nie spotkał Johna, który uczył w szkole języka angielskiego w Sendai? Jest Australijczykiem, martwi się o niego matka. Może jest w centrum dla ewakuowanych? Proszę o wiadomość tutaj lub do jego młodszego brata na Facebooku. Serdecznie dziękuję. Pyta Bossami".

Ludzie próbują odszukiwać się przede wszystkim w społecznościach, w których żyli przed trzęsieniem ziemi: w zakładach pracy, szkołach czy uczelniach. Swoich kolegów szukają m.in. studenci z Uniwersytetu Yamanashi w Kofu. Na stronie uczelni apelują: "Jeśli byłeś na uniwersytecie, gdy wybuchło trzęsienie ziemi, podaj swoje miejsce pobytu i wpisz nazwisko w aplikacje".

Uczelnia prosi o dokładne informacje: "Jeśli byłeś poza uniwersytetem, napisz na podany adres i wypełnij formularz o zaginionych studentach. Jeżeli nie działa ci komputer, wyślij do nas kartkę pocztową. Podaj adres oraz wydział i nazwisko" - można przeczytać na www.yamanashi.ac.jp

Japończycy szukają swoich bliskich także poprzez umieszczanie komunikatów na ścianach budynków, które przetrwały trzęsienie ziemi i tsunami.

/
/
/

Ciężar odszukiwania zaginionych wzięły na siebie media oraz duże firmy sektora prywatnego. Znaczną pomocą w tych trudnych dla Japończyków dniach są zaawansowane technologicznie automaty zgłoszeniowe. Używane powszechnie na co dzień znalazły zastosowanie również w dniach kataklizmu.

Wyjątkową popularnością cieszy się automatyczna infolinia zgłoszeniowa uruchomiona przez sieć NTI, jednego z głównych operatorów telefonicznych w Japonii.

Żeby odszukać zaginionych, trzeba zadzwonić pod wybrany numer i wbijając kolejne cyferki infolinii, podawać szczegółowe informacje na temat zaginionego: jego personalia, wiek, miejsce ostatniego pobytu itd. Informacje te trafią potem do elektronicznej bazy, która zwiększa szanse na skojarzenie zaginionych.



"Policja i administracja nie daje rady"

Tokimasa Sekiguchi, znany w Polsce profesor polonistyki, którego trzęsienie ziemi zaskoczyło w domu w Tokio, potwierdza, że najwięcej do zaoferowania przy odszukiwaniu zaginionych mają właśnie portale internetowe i zaawansowane technologiczne duże firmy sektora prywatnego.

- Policja i administracja państwowa próbują pomagać, ale wychodzi im to słabo. Szybciej i prężniej działa sektor prywatny. Rząd jest ociężały, a samorządy lokalne same są w kłopocie i niewiele mogą zrobić. Prywatne firmy pomagają teraz najbardziej - mówi Sekiguchi.

- Rząd nie musi wszystkiego zrobić, a poza tym istnieje bariera językowa, bo nieszczęście dosięgło też wielu cudzoziemców. Społeczeństwo nie ma wyjścia. W dużym stopniu sami musimy w czasie tej wielkiej próby poradzić sobie z tragedią - dodaje.

Czytaj więcej w specjalnym serwisie: Katastrofa w Japonii>>>

IAR,PAP,kk