Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Michał Chodurski 24.03.2011

Drugi rządowy Tupolew Tu154M o krok od katastrofy? Wojsko: błąd pilota

17 lutego, podczas lotu szkolnego drugiego rządowego Tupolewa 154M doszło do incydentu, który mógł doprowadzić do katastrofy - pisze tygodnik "Polityka". Według tygodnika dowództwo 36. specpułku chce utajnienia raportu z incydentu.
Tu-154MTu-154Mfot. Wikipedia
Posłuchaj
  • Rzecznik Dowództwa Sił Powietrznych ppłk Robert Kupracz cz.1
  • Rzecznik Dowództwa Sił Powietrznych ppłk Robert Kupracz cz.2
Czytaj także

W rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową rzecznik Dowództwa Sił Powietrznych ppłk Robert Kupracz przyznaje, że doszło do błędu pilota, zaprzecza jednak, by maszyna była bliska katastrofy. Twierdzi, też że raport nie jest tajny tylko "zastrzeżony"

Dziennikarze "Polityki" dotarli do ustaleń komisji, która badała incydent. Rozmawiali również z lotnikami z 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego oraz kontrolerami lotów z Mińska Mazowieckiego. Wszyscy zgodnie potwierdzają wyniki prac komisji. 17 lutego drugi polski rządowy Tupolew 154M – bliźniak tego, który rozbił się w kwietniu 2010 r. pod Smoleńskiem - nie uległ wypadkowi prawdopodobnie tylko dzięki temu, że jeden z członków załogi wykazał się refleksem.

Byli o krok od katastrofy

Czteroosobowa załoga Tupolewa 154M wykonywała lot treningowy korzystając z lotniska wojskowego w Mińsku Mazowieckim. Lotnicy ćwiczyli starty i podejścia do lądowania. Za sterami siedzieli kursant, który pilotował maszynę oraz instruktor, który dowodził całą załogą i pomagał szkolącemu się oficerowi. Podczas jednego ze startów pilot-instruktor popełnił błąd. Na niewielkiej wysokości, bo ledwie kilkudziesięciu metrów nad ziemią, przy zbyt małej prędkości i przy wysuniętym podwoziu, „schował” klapy w skrzydłach. W ten sposób samolot zaczął niebezpieczne tracić siłę nośną.

Pilot zrobił wszystko na opak

- Manewr ten wykonano przy prędkości mniejszej od przewidzianej instrukcją obsługi Tu-154M, co groziło „przepadnięciem” samolotu i w konsekwencji rozbiciem maszyny – mówią informatorzy "Polityki". Zgodnie zasadami sekwencja działań powinna być inna – najpierw należy schować podwozie, dopiero potem klapy.

"Nie rozumiem, jak mogło do tego dojść. W lotnictwie takich błędów nie można popełniać – komentuje dla tygodnika płk Stefan Gruszczyk, były pilot Tu-154M oraz były dowódca eskadry Tupolewów w 36. specpułku.

W krytycznej sytuacji przytomnością umysłu wykazał się technik pokładowy, który tuż po tym, gdy instruktor popełnił błąd, miał krzyknąć: „Co z podwoziem!?”. Dopiero wtedy pilot-instruktor zreflektował się i błyskawicznie przestawił klapy, zwiększając siłę nośną maszyny. – Załoga zdawała sobie sprawę z tego, co się stało, bo po wylądowaniu wyszli z maszyny z duszami na ramieniu – mówi rozmówca tygodnika.

Chcą utajnić incydent?

Z informacji "Polityki" wynika, że w oficjalnym raporcie nie ma słowa o zagrożeniu dla bezpieczeństwa lotu.

Pilot-instruktor, który wykonał niefortunne czynności musi wykonać lot sprawdzający, który potwierdzi jego kwalifikacje do pełnienia tej funkcji dla samolotu Tu-154M. Na razie, został oddelegowany na praktykę do dowództwa Sił Powietrznych. Co oznacza faktycznie odsunięcie go od lotów na pewien czas.

źr. polityka.pl, IAR / mch