Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Radosław Różycki 07.05.2011

Trwają poszukiwania zaginionego ratownika. "Akcja potrwa do skutku"

Już drugą dobę trwa akcja poszukiwania ratownika, który niosąc pomoc swoim kolegom górnikom zaginął ponad 800 metrów pod ziemią w kopalni Krupiński.
Trwają poszukiwania zaginionego ratownika. Akcja potrwa do skutkufot. PAP/Andrzej Grygiel
Posłuchaj
  • Prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej Jarosław Zagórowski
Czytaj także

Ratownicy coraz bardziej poszerzają teren poszukiwań, kilkakrotnie przeszukali także rejon, w którym doszło do zapalenia metanu. Jak podkreśla prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej Jarosław Zagórowski, ratownicy nie poddadzą się bez względu na to ile te poszukiwania będą musiały trwać.

Stan dziewięciu górników z kopalni Krupiński, którzy po wypadku trafili do siemianowickiej oparzeniówki, jest stabilny - przekazał lekarz dyżurny Marek Grabowski.
- Przez noc nie działo się nic niepokojącego, niczyje życie nie jest zagrożone - powiedział lekarz. Górnicy przebywający w Centrum Leczenia Oparzeń mają poparzone drogi oddechowe, a stopień poparzenia ciała sięga nawet 35 procent.

Z poszkodowanymi spotkał się wicepremier Waldemar Pawlak. Jak podkreślił, górnicy maja poczucie dużej odpowiedzialności i troski o swoje zdrowie.

Śmierć w kopalni

W czwartek wieczorem w kopalni doszło do zapalenia metanu. Zginął jeden górnik i jeden z ratowników, którzy pospieszyli z pomocą. 11 poszkodowanych trafiło do szpitali.
W piątek przed południem, po 15 godzinach akcji ratownicy dotarli do czterech uwięzionych pod ziemią górników. Jeden z nich zmarł. Jego zgon stwierdzono po przeniesieniu go do podziemnej bazy ratowniczej. Niedługo potem ratownikom udało się zlokalizować jednego z dwóch ratowników, którzy w nocy zaginęli w trakcie akcji - mężczyzna nie żył.

Wciąż trwają poszukiwania drugiego ratownika. Nie wiadomo, gdzie dokładnie jest i czy żyje. Z nieoficjalnych informacji wynika, że dwaj zaginieni ratownicy, spięci liną z pozostałymi, w czasie penetracji chodnika odczepili linę i odłączyli się od nich, chcąc pomóc jednemu z poszkodowanych, który upadł. Potem stracono z nimi kontakt.
Wyrobisko, gdzie powinien się znajdować ratownik jest penetrowane krok po kroku. Od początku było to bardzo trudne ze względu na panujące warunki - ciemność, silne zadymienie oraz wysoką temperaturę.

Jak powiedziała PAP rzeczniczka JSW, Katarzyna Jabłońska-Bajer, ratownicy przeszukali już pochylnię, czyli korytarz łączący chodniki na dwóch poziomach kopalni, ostatnio wrócili do przeszukiwania chodnika nadścianowego.

"Wchodzą coraz dalej"

- Wchodzą w niego coraz dalej, oczywiście po uprzednim obniżeniu temperatury, po dołożeniu kolejnych metrów lutniociągu (przewodu, którym płynie powietrze) - powiedziała Jabłońska-Bajer. Według jej informacji, ratownicy przeszukali dotychczas 170 m chodnika nadścianowego, który ma około kilometra. Innych poszkodowanych znaleziono w tym samym wyrobisku, ale ponad 100 m wcześniej.

Czterej górnicy, którzy byli uwięzieni przez ok. 15 godzin, przebywali w pobliżu lutniociągu. Dzięki temu mogli przetrwać w ogarniętym pożarem wyrobisku. W nocy z czwartku na piątek - było ich tam wówczas pięciu - udało się nawiązać z nimi kontakt. Gdy jeden z nich zdołał z ratownikami opuścić to miejsce, warunki pogorszyły się - czterej górnicy pozostali w chodniku. W piątek rano stracono z nimi kontakt, później jednak udało się potwierdzić, że żyją i nadal są w tym samym miejscu. Przed godz. 11 ratownikom udało się do nich dotrzeć. Trzej są w szpitalu, czwarty zmarł.
W chwili wypadku w zagrożonym rejonie pod ziemią były 32 osoby; 20 z nich bez poważniejszych obrażeń wyjechało na powierzchnię. Obecnie dziewięciu górników znajduje się w siemianowickiej oparzeniówce, dwaj lżej ranni w szpitalu w Jastrzębiu Zdroju. Mają poparzone od 10 do 50 proc. powierzchni ciała.

Na czas akcji poszukiwawczej kopalnia wstrzymała wydobycie węgla. Zostanie ono wznowione, gdy będzie to bezpieczne - w innych rejonach kopalni niż ten objęty pożarem.

rr