Spotkanie zakończyło się bez konkretnych ustaleń, uzgodniono jedynie, że w przyszłości na temat sytuacji oświatowej będą rozmawiać eksperci obu krajów. Chodzi głównie o ustawę przyjętą w marcu, która zaogniła relacje na linii Warszawa-Wilno. Jest ona - według polskiej mniejszości - szkodliwa i zagraża polskiemu szkolnictwu. Z inicjatywą tego spotkania wystąpił litewski minister Gintaras Steponawiczius.
Ustawa przewiduje między innymi zwiększenie liczby przedmiotów nauczanych po litewsku w szkołach mniejszości narodowych. Chodzi o wychowanie obywatelskie, geografię i historię w części dotyczącej Litwy. Poza tym ustawa ujednolica od 2013 roku egzamin maturalny z języka i literatury litewskiej we wszystkich szkołach. Rozczarowanie tą ustawą wyrażali kilkakrotnie przedstawiciele polskiego rządu.
Polscy dyplomaci powiedzieli, że minister Hall wyraziła zaniepokojenie ustawą, bronił jej natomiast litewski minister. Podczas spotkania przedstawiał program szkolny argumentując, że liczba godzin języka polskiego nie została zredukowana.
Dziennikarzom nie udało się uzyskać komentarza Katarzyny Hall, bo wyszła ona z budynku unijnej rady, nie odpowiadając na pytania. Rzeczniczka przedstawicielstwa Polski przy Unii Europejskiej poinformowała jedynie, że uzgodniono w przyszłości spotkania eksperckie. Nie wiadomo jednak czym konkretnie eksperci z obu krajów mieliby się zająć. - Wiele jest kwestii do wyjaśnienia - powiedziała rzeczniczka.
W czwartek przed ministerstwem oświaty i nauki w Wilnie kilkaset osób - przedstawicieli polskiej mniejszości narodowej - protestowało przeciwko założeniom owej ustawy o oświacie, która wchodzi w życie już od 1 lipca, a która, ich zdaniem zagraża szkolnictwu polskiemu.
Premier Andrius Kubilius oświadczył, że rząd nie ulegnie protestom i termin ujednolicenia egzaminu nie zostanie zmieniony. Minister oświaty Litwy Gintaras Steponawiczius określił akcję protestacyjną rodziców uczniów szkoł polskich na Litwie jako "politykierstwo".
IAR