Logo Polskiego Radia
IAR
Artur Jaryczewski 13.07.2011

Dymisje za ułaskawienie wspólnika Dubienieckiego

Dwie dymisje oraz zawiadomienie do prokuratora generalnego - to efekty audytu dotyczącego pracy urzędników Lecha Kaczyńskiego w sprawie ułaskawienia Adama S.
Sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP Krzysztof Hubert ŁaszkiewiczSekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP Krzysztof Hubert Łaszkiewiczfot. PAP/Paweł Kula

Kontrola wykazała brak czterech oficjalnych dokumentów. Poinformował o tym na środowej konferencji prasowej prezydencki minister Krzysztof Hubert Łaszkiewicz.
W wyniku kontroli - jak podaje Kancelaria Prezydenta - powstało podejrzenie popełnienia przestępstwa polegającego na zniszczeniu albo utracie trzech notatek oraz pisemnego stanowiska pracownika mówiącego o podstawach do ułaskawienia Adama S. adresowanych do ówczesnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Grozi za to kara do dwóch lat więzienia.


- Szef Kancelarii Prezydenta (Jacek Michałowski) zgodnie z przepisami ma obowiązek i wystąpi do prokuratora o zbadanie (tej) sprawy - podkreślił Łaszkiewicz. Jak dodał, nastąpi to w najbliższym czasie.


Minister poinformował, że analiza trybu postępowania z dokumentami dotyczącymi ułaskawienia Adama S. i ich obiegu ujawniła braki i nieprawidłowości w znacznym stopniu. Zaznaczył, że brakuje kilku notatek. - Wiadomo o nich z systemu komputerowego, że zostały utworzone - podkreślił. Dodał jednocześnie, że tych dokumentów "de facto nie ma".

Dwie dymisje

Łaszkiewicz poinformował, że w tej chwili jest zatwierdzony przez szefa Kancelarii Prezydenta "specjalny regulamin, który wyraźnie określa tryb postępowania z dokumentami", tak by można było w każdym przypadku ustalić, gdzie one po kolei trafiają, zanim znajdą się na biurku prezydenta Bronisława Komorowskiego.
W związku ze sprawą Adama S. na swoich stanowiskach nie pracują już w Kancelarii Prezydenta dyrektor i wicedyrektor Biura Obywatelstwa i Prawa Łaski. Łaszkiewicz poinformował, że dyrektor Biura został odwołany ze swojej funkcji i przesunięty na niższe stanowisko w innym biurze, natomiast jego zastępca sam złożył rezygnację z pracy.


Minister tłumaczył również, że trudno jest w ramach kontroli ocenić, na którym etapie dokumenty zaginęły i czy trafiły one do prezydenta Lecha Kaczyńskiego przed podjęciem przez niego decyzji o ułaskawieniu Adama S.

- Nie ma żadnej pewności, czy te dokumenty trafiły na biurko prezydenta. Tego się nie dało ustalić. My jako Kancelaria Prezydenta nie mamy możliwości przesłuchiwania pracowników, którzy kiedyś pracowali w Kancelarii. Może to zrobić jedynie prokurator - zaznaczył Łaszkiewicz.

Powiedział też, że "maksymalna liczba osób", które mogły mieć dostęp do dokumentów, to "pięć, sześć", a ostatnią osobą, która miała z nimi kontakt, był ówczesny prezydencki minister odpowiedzialny za sprawy prawne Andrzej Duda. Jak dodał, pracownik, który wytworzył te pisma oświadczył, że zostały one podpisane i trafiły do właściwego ministra. A czy minister je przekazał do prezydenta, to już nie wiadomo - dodał Łaszkiewicz.

Poinformował też, że minister Duda nie był, w ramach audytu, pytany o ułaskawienie Adama S. Według niego prawo przesłuchania w tej sprawie mają jedynie organy ścigania i to one zdecydują, kogo będą chciały wezwać.

Minister: nie ma potrzeby dalszych kontroli

Minister podkreślił, że medialne doniesienia w sprawie ułaskawienia Adama S. były "na tyle niepokojące", że szef Kancelarii Prezydenta zarządził kontrolę dokumentacji Kancelarii Prezydenta, którą przeprowadził emerytowany sędzia Sądu Najwyższego - specjalista od prawa karnego. Minister nie chciał ujawnić nazwiska tego sędziego. Media pisały m.in., że Adam S., z którym mąż Marty Kaczyńskiej - Marcin Dubieniecki - założył spółkę, został w "trybie nadzwyczajnym" ułaskawiony przez Lecha Kaczyńskiego.
Łaszkiewicz zaznaczył, że kontrola nie dotyczyła samego faktu ułaskawienia Adama S., gdyż to było tylko i wyłącznie prerogatywą ówczesnego prezydenta i na ten temat nie możemy dyskutować. - Czym innym jest przygotowanie stosownej dokumentacji, która trafia na biurko prezydenta - podkreślił Łaszkiewicz.

Pytany czy będą inne kontrole ułaskawień odparł, że nie ma takiej możliwości, żeby każdą sprawę przeglądać. - Zresztą w moim przekonaniu, nie ma takiej potrzeby - zaznaczył. Zastrzegł jednak, że jeżeli okaże się, że jakaś sprawa budziła wątpliwości, to Kancelaria Prezydenta będzie to analizować, ale tylko od strony urzędniczej, nie samej decyzji.

Adam S. - jak podaje Kancelaria Prezydenta - został skazany za przestępstwa polegające na podżeganiu świadka do składania fałszywych zeznań oraz oszustwo na łączną karę 1 roku i 10 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na okres 3 lat, grzywnę w wysokości 30 tys. zł oraz obowiązek naprawienia szkody, tj. zapłaty ponad 122 tys. zł.

Minister poinformował, że kontrola wykazała, że ocena prośby Adama S. w Biurze Obywatelstw i Prawa Łaski "nie do końca była nierzetelna". Jak zaznaczył Łaszkiewicz, krótki okres między jego skazaniem a ubieganiem się o ułaskawienie dowodzi, iż praktycznie nie odczuł on skutków skazania.

Łaszkiewicz dodał, że Adam S. wystąpił sam z wnioskiem do prezydenta o ułaskawienie 5 lutego 2009 roku. Pytany o związki Adama S. z kancelarią Dubienieckich powiedział, że w aktach sądowych jest, iż jego obrońcą był Marek Dubieniecki.

Łaszkiewicz zwrócił też uwagę na szybki tryb ułaskawienia Adama S., trwający kilka miesięcy, podczas gdy procedura ułaskawianie w tamtym czasie trwała średnio około roku. Podkreślił też, że na początku czerwca prezydenta Lech Kaczyński podjął decyzję o ułaskawieniu Adama S. mimo negatywnego stanowiska prokuratora generalnego z końca maja 2009 roku.

aj