Logo Polskiego Radia
PAP
Anna Wittenberg 19.07.2011

Dostał prawo jazdy ze zdjęciem w durszlaku

Wyznawca Latającego Potwora Spaghetti, Niko Alm z Wiednia wygrał sprawę w sądzie i może legitymować się prawem jazdy zgodnym z wymaganiami jego wiary.
Posłuchaj
  • Relacja Sylwii Białek: twardy orzech do zgryzienia mieli austriaccy urzędnicy, gdy Niko Alm z Wiednia złożył wniosek o wydanie nowego prawa jazdy z dołączonym do dokumentów zdjęciem w durszlaku na głowie.
Czytaj także

Austriak Niko Alm złożył wniosek o wydanie nowego prawa jazdy z dołączonym do dokumentów zdjęciem w durszlaku na głowie. We wniosku tłumaczył, że jest wyznawcą Kościoła Latającego Potwora Spaghetti, a durszlak jest wymagany przez zasady jego wyznania. Sprawa zyskała rozgłos, kiedy wiedeńskie władze wysłały Alma na badania lekarskie, żeby sprawdzić, czy ten jest zdrowy psychicznie.

Nie był chory, więc dostał dokument

Kiedy lekarz uznał Alma za całkowicie normalnego, Federalna Dyrekcja Policji wydała pozytywną decyzję w sprawie jego wniosku.

- Cała sprawa nie jest jedynie zabawą - tłumaczył Niko Alm w rozmowie z portalem Vienna Online po tym, jak otrzymał dokument. Austriak zdecydował się na niecodzienny performance, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że austriaccy księża to jedyne osoby, które mogą mieć w dowodach tożsamości zdjęcia w nakryciu głowy. Alm, który w rzeczywistości jest zdeklarowanym ateistą, uważa że to dyskryminacja.

- Chcemy, aby przywileje, które otrzymuje w Austrii kościół katolicki były jasne i transparentne - mówił podczas konferencji prasowej, na której tłumaczył powody swojego postępowania.

"Urzędnik powinien odmówić"

W Polsce Niko Alm mógłby mieć z realizacją swojego planu dużo większe problemy. Na zdjęciu w dokumentach musi być boweiem widoczne lewe ucho, a fotografia musi zostać wykonana na jasnym tle i bez nakrycia głowy.

- Osoby, które muszą nosić nakrycie głowy ze względu na wyznanie religijne jeżeli złożą oprócz dokumentów także zaświadczenie ze swojego związku wyznaniowego mogą mieć taką fotografię - wyjaśnia Mirosława Hellik z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Jej zdaniem przypadek Austriaka nie kwalifikowałby się jednak do wydania takiej zgody. - Urzędnik powinien zachować się jak urzędnik, czyli odmówić administracyjnie - podkreśla. 

/p>

IAR, Vienna Online, wit