Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Tomasz Owsiński 02.08.2011

Rosjanie chcieli wysłać lidera, Polacy odmówili

Nawigator zwany liderem, miał 10 kwietnia 2010 r. lecieć z polską delegacją do Smoleńska. Rosjaninowi byłoby łatwiej porozumieć się z obsługą na Siewiernym.
Rosjanie chcieli wysłać lidera, Polacy odmówilifot. East News

Lider nie poleciał, bo Polacy z niego zrezygnowali - wynika z raportu Millera.

Bogdan Klich w grudniu 2010 r. w Radiu Zet mówił: – Pułk zrezygnował z lidera, ale nie dlatego, że tak przyszło komuś do głowy, tylko dlatego, że Rosjanie nie przedstawili lidera, pomimo, że 36. pułk wcześniej o tego lidera występował.

Radek Sikorski w czerwcu 2010 r. tłumaczył w TVN 24: – Strona polska zrezygnowała z nawigatora, zdaje się dlatego, że strona rosyjska nie chciała czy nie mogła go nam udostępnić.

Bałagan w Kancelarii Premiera

Jednak - jak pisze Rzeczpospolita - prawda jest inna. 18 marca 2010 r. pułk przesłał do polskiego MSZ notę z pytaniem o zgodę na lądowanie prezydenta w Smoleńsku. W niej znajdowały się prośby o liderów (dla dwóch samolotów).

Cztery dni później, ambasada polska w Moskwie przekazała dokument do rosyjskiego MSZ. Do tej pory nikt się nie spóźnił (Rosjanie wymagają, by prośby wysyłać 14 dni roboczych przed wizytą VIP).

Kancelaria Premiera, która organizowała wylot do Smoleńska Donalda Tuska (7 kwietnia), była z przygotowaniami spóźniona. Prośby do pułku o zorganizowanie lotów przesłała dopiero 30 marca i 1 kwietnia. W tych dokumentach – jak ustaliła komisja Millera – nie było prośby o nawigatorów.

36. Pułk anulował prośbę o liderów

Jeszcze pod koniec marca do naszej ambasady zadzwonił urzędnik rosyjskiego MSZ, pytał, czy Polska nadal chce liderów? Ambasada powiadomiła wojsko, zauważając, że jeśli chcemy nawigatorów, to należy już przesyłać informacje o ich zakwaterowaniu w Warszawie, pieniądzach na delegację.

Oficjalnie pułk odpowiedział ambasadzie 31 marca – napisał, że anuluje prośbę o liderów, bo na lot zostaną wyznaczone załogi znające rosyjski. Ambasada telefonicznie poinformowała o tym rosyjskie MSZ.

Rosjanie chcieli mieć pewność, że 7 i 10 kwietnia przylecą załogi, z którymi się dogadają. 3 kwietnia jeszcze raz pytali, czy w którymkolwiek z pozostałych samolotów potrzebny będzie lider, czy też lotnicy będą się komunikowali (jak załoga tupolewa) po rosyjsku?

Nie dostali odpowiedzi. Tymczasem okazało się – jak ustaliła komisja Millera – że trzy załogi samolotów CASA (towarzyszące premierowi) i załoga jaka-40 (towarzysząca prezydentowi) po rosyjsku nie mówiły.

Rosjanie nie powinni się godzić na lądowanie polskiego samolotu bez swoich nawigatorów, bo to nie zgodne z ich prawem. Jednak takie latanie było normą. 36. pułk od 2000 do 2010 roku 237 razy lądował w Rosji i tylko cztery razy z liderem.

to, Rzeczpospolita