Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Artur Jaryczewski 08.08.2011

Afera w Wałbrzychu. "Nie kazałem płacić haraczy"

Były prezydent Wałbrzycha i główny bohater afery w Platformie Piotr Kruczkowski zaprzecza istnieniu grupy, która miała pobierać polityczne haracze i kupować głosy.
Piotr KruczkowskiPiotr KruczkowskiWikimedia Commons/Evan99

- Nie. Po prostu nie. Taka grupa nie istniała. To zostało wymyślone na potrzeby brudnej kampanii - mówi w rozmowie z "Super Expressem" Kruczkowski. - Nigdy nie kupowałem głosów. Jeśli prokuratura miałaby jakiekolwiek dowody mojej winy, to dawno miałbym postawione zarzuty, a w jednej ze spraw zostałem uznany za pokrzywdzonego.

Były prezydent Wałbrzycha przekonuje, że ma do zarzucenia sobie tylko to, że utrzymywał na stanowisku byłego prezesa MPK Ireneusza Zarzeckiego, który "zachowuje się jak chory psychicznie".

Zarzecki oraz Wojciech Czerwiński, były wiceszef Miejskiego Zarządu Budynków, twierdzą, że Kruczkowski pojawiał się osobiście w ich biurach, jednorazowo żądając wpłat 20, 30 lub 40 tys. zł. Z MPK Platforma miała dostać 500 tys. zł.

- Sytuacja w MPK była bardzo trudna i gdybym nadal był prezydentem, to on także straciłby pracę. A więc są jedynie kłamstwa byłego prezesa MPK, który okazał się złodziejem, i byłego wiceprezesa MZB, który stracił pracę. Obaj wyskoczyli ze swoimi rewelacjami tuż przed kampanią wyborczą - podkreśla Kruczkowski.

"Złodziej robi z siebie polityczną ofiarę"

Ireneusz Zarzecki twierdzi, że cała sprawa miała swój początek w 2005 roku na spotkaniu w zamku Książ. Piotr Kruczkowski miał wtedy powiedzieć publicznie członkom zarządu miejskich spółek, by każda z tych osób wypłacała po 500 zł miesięcznie. Były prezydent Wałbrzycha nie przypomina sobie jednak, aby taka sytuacja miała miejsce.

- Mam wrażenie, że teraz z każdej niewinnej zrzutki na spotkanie towarzyskie będzie robił partyjny haracz. Po prostu wymyślił sobie, że nie będzie pospolitym złodziejem, tylko bohaterem afery politycznej. Prokurator powinien go wysłać do psychiatry.

Kruczkowski poinformował także, że wniósł doniesienie do prokuratury na Zarzeckiego.

- Dzisiaj w Wałbrzychu sytuacja ociera się o absurd. Winni znaleźli prosty i bezczelny sposób na robienie z siebie bohaterów. Złodziej robi z siebie polityczną ofiarę. Facet od kupowania głosów staje się obrońcą demokracji.

"Super Express"/ aj