Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Agnieszka Kamińska 22.12.2011

Unijne dotacje dla Polski nie są zagrożone

Krytycy nowego siedmioletniego budżetu są rozproszeni i trudno im ustalić wspólną linię zmiany. Grupa zwolenników status quo jest spójna. Stąd jest nadzieja na jego zachowanie, mimo kryzysu – ocenia Sidonia Jędrzejewska, eurodeputowana.
Unijne dotacje dla Polski nie są zagrożonefot. Polskie Radio
Posłuchaj
  • Sidonia Jędrzejewska, eurodeputowana (PO)
Czytaj także

W interesie Polski jest utrzymać obecny poziom finansowania w nowym siedmioletnim budżecie Unii. Myślę, że szanse na to są realne – mówi Sidonia Jędrzejewska, eurodeputowana (PO) w rozmowie z portalem polskieradio.pl.

Europosłanka uważa, że z powodu kryzysu mogą zostać uszczuplone środki w mniejszych politykach unijnych, mniej może być pieniędzy na rozwój i badania. Ocenia jednak, że polityka spójności i polityka rolna bronią się na razie w budżecie Unii Europejskiej, ze względu na ich proinwestycyjny charakter.

Sidonia Jędrzejewska zaznacza, że kraje płatnicy netto również odnoszą korzyści ze składek do budżetu. - Na przykład pieniądze wydawane na politykę strukturalną, duże projekty infrastrukturalne w Polsce, potem wracają do Niemiec, bo kupujemy niemieckie technologie, eksport Niemiec się zwiększa. Jest to sytuacja w której wszyscy wygrywają – argumentuje. Jak dodaje, kraje płacące składki to rozumieją, niestety w czasie kryzysu częściej mówi się o kosztach niż o korzyściach z Unii Europejskiej.

Central
Central Audiovisual Library of the European Commission

Europosłanka komentuje, że to naturalne, że zwłaszcza w obliczu kryzysu nasilają się egoizmy narodowe. - Unia powstała po to, żeby równoważyć interesy narodowe, a nie żeby doprowadzić do ich zniknięcia. To naiwne myślenie, że jeśli jest Unia Europejska, to znikną egoizmy narodowe. Ktokolwiek stawia sprawę w ten sposób, nie rozumie idei Unii Europejskiej – zauważa. Podkreśla natomiast, że Polska powinna przeciwdziałać powstawaniu Europy dwóch prędkości, gdyż mimo że jesteśmy poza strefą euro, to nasza gospodarka jest silnie z nią związana.

W czerwcu Komisja Europejska przyjęła projekt budżetu UE na nową perspektywę finansową, na lata 2014-2020. Polska otrzymuje w nim aż jedną piątą środków na politykę spójności, około 80 mld euro. W lipcu na nieformalnym spotkaniu w Sopocie większość krajów UE uznała propozycję budżetu UE na lata 2014-2020 za podstawę do dalszych negocjacji. Przeciwne były trzy kraje, Wielka Brytania, Szwecja i Węgry. Wstępnie założono, że międzyrządowe negocjacje budżetowe będą trwały do połowy 2012 roku. Zgodnie z założeniem KE budżet ma być uchwalony do końca 2012 roku, ale komentatorzy zauważają, że ten termin nie jest realny i wskazują na połowę 2013 roku.

-------------------------------------------------

fot.
fot. Polskie Radio

Przeczytaj zapis wywiadu:

Unia jest w kryzysie, ale uchwaliła jeszcze przedostatni tłusty budżet z poprzedniej perspektywy finansowania. Polska ciągle jeszcze jest nim bardzo uprzywilejowana, jako główny beneficjent polityki spójności. Czy podczas uchwalania tego budżetu można było poznać, że kryzys rozbija Unię od środka? Czy trudne było uchwalanie tego budżetu, mimo tego że on w dużej części był już ustalony wcześniej, w ramach polityki siedmioletniej?

Na pewno kryzys zadłużenia i kryzys gospodarczy bardzo utrudnia tworzenie budżetu Unii Europejskiej, na kilku poziomach. Państwa członkowskie są zmuszane do oszczędności i składka do budżetu unijnego jest postrzegana, uważam że bardzo krótkowzrocznie, jako dodatkowy wydatek, natomiast korzyści w tej debacie są częściej pomijane. Taki dyskurs jest bardzo widoczny w państwach płatnikach netto, czyli tych, które więcej wpłacają do kasy unijnej, niż z niej w bezpośrednich transferach otrzymują.

Jest to bardzo niepokojący trend. Mogłabym upraszczając powiedzieć, że solidarność unijna wyrażana poprzez budżet jest pierwszą ofiarą tego kryzysu gospodarczego.

Ponadto w kilku istotnych państwach członkowskich, tradycyjnie eurosceptycznych takich jak Wielka Brytania, ale też na przykład w Holandii, eurosceptycyzm i niechęć do współfinansowania polityk unijnych jest coraz bardziej akceptowana w dyskusji, co więcej wiele problemów, jakie mają rządy narodowe jest „zrzucanych” na Unię Europejską. Presja, by jak najmniej wpłacać do budżetu unijnego jest bardzo widoczna.

źr.
źr. Central Audiovisual Library of the European Commission

Oczywiście ten budżet UE na 2012 rok, który teraz przyjęliśmy jest kontynuacją przyjętego w 2006 roku wieloletniego budżetu unijnego, zwanego wieloletnią perspektywą finansową. Te marginesy, które mamy, są każdego roku doprecyzowane, to budzi największe emocje i kontrowersje. W tym roku, w 2011, widoczny jest niepokojący trend, w którym Unia Europejska zobowiązuje się do coraz większej ilości zadań, ma coraz więcej ambicji, a chęci do finansowania tych polityk ze strony państw członkowskich nie ma. To prowadzi do rozdźwięku między zobowiązaniami i płatnościami.

W tej chwili jesteśmy jeszcze bezpieczni. Jako Polacy korzystamy – i mam nadzieję, że tak będzie nadal - z hojności budżetu w dwóch ważnych politykach, w polityce spójności, z której w Polsce finansowane są duże projekty infrastrukturalne, ale także inwestuje się w kapitał ludzki, i w drugiej istotnej polityce – rolnej.

Na razie one się bronią. Czy tak dalej będzie? W dużym stopniu te polityki są samą esencją europejskiej solidarności. O ich dramatycznym zmniejszeniu mowy być nie może. Cały czas jednak obserwuję takie lekkie podszczypywanie tych polityk, tak to można określić. Tu w PE polscy posłowie ponad podziałami politycznymi pracujemy razem, by cały czas troszczyć się o utrzymanie hojnej polityki spójności i polityki rolnej po 2013 w nowym wieloletnim budżecie.

Czy to się uda, czas pokaże. Jest już pewne, że wiele mniejszych polityk unijnych, z mniejszymi kopertami finansowymi, ale istotnych czyli tych związanych na przykład z badaniami, będzie jednak ograniczanych. Bo jeżeli tendencja jest, by budżetu unijnego nie zwiększać, to ktoś też musi stracić. W PE jest spora grupa zwolenników polityk unijnych finansujących badania i rozwój i myślę, że tutaj będą największe rozczarowania.

Trudno prognozować, jaki będzie miał kształt następny wieloletni budżet unijny. Myślę jednak, że paradoksalnie w obliczu krytyki budżetów unijnych wygra status quo, czyli utrzymanie obecnej struktury i wielkości budżetu, co byłoby z korzyścią dla Polski. Ta grupa krytyków budżetu unijnego jest bardzo różnorodna, i trudno im ustalić wspólną linię zmiany. Natomiast grupa zwolenników status quo jest bardzo spójna. Tu jest nadzieja na utrzymanie budżetu w niezmienionej formie. Na pewno dyskusje będą się dotyczyły w odniesieniu innych obszarów budżetu unijnego.

Te dyskusje już się rozpoczynają. Podczas prezydencji polskiej przyjęto bardzo nowatorską i bardzo wartościową metodę, by do tej rozmowy o wieloletnim budżecie unijnym włączyć parlamenty narodowe, Parlament Europejski, beneficjentów, a nie tylko dyskutować w gronie państw członkowskich. Mam nadzieję, że rozpoczynająca się już wkrótce prezydencja duńska będzie stosowała tę metodę nadal.

źr.
źr. Central Audiovisual Library of the European Commission

Część komentatorów zauważa, że te negocjacje, które teraz się zaczną – one naprawdę wiele może się zmienić. Projekt powstał za naszej prezydencji, ale co będzie dalej?

Wcześniej było tak, że wieloletnie perspektywy finansowe znajdowały się poza traktatem. W tej chwili w Traktacie z Lizbony one są już skodyfikowane w prawie pierwotnym, co zmienia relacje między instytucjami. Praktyczna zmiana jest taka: Parlament Europejski może wyrazić swoją zgodę lub jej nie wyrazić. Natomiast wieloletnie ramy finansowane proponują państwa członkowskie. Jest to we wspólnym interesie wszystkich, by jak najwcześniej zacząć pracować, by tę zgodę uzyskać. Inicjuje sam proces Komisja Europejska,

Tak właśnie w tym roku Komisja Europejska zaproponowała zarys wieloletnich ram finansowych już w czerwcu 2011 roku. Cieszy mnie bardzo, że PE wypowiedział się już nawet wcześniej, co do struktury, jakości, rozmiaru budżetu. Cieszy mnie również, że Komisja Europejska wiele z tych elementów uchwalonych przez Parlament Europejski przyjęła do swojego dokumentu.

Podczas polskiej prezydencji odbyła się konferencja w Sopocie, z udziałem Parlamentu Europejskiego, która była początkiem, startem dyskusji o nowym wieloletnim budżecie unijnym. Cieszy to, że ten dokument stworzony przez Komisję Europejską, z dużym wkładem Parlamentu Europejskiego, został przyjęty przez państwa członkowskie jako punkt wyjścia. Oczywiście opór jest ogromny, zwłaszcza jak wspominałam, ze strony płatników netto, Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec, też Szwecji, Holandii, by budżet europejski zwiększać.

Nadzieje o ogromnym budżecie, porównywalnym z budżetem Stanów Zjednoczonych, są nie na miejscu. W tej chwili nie ma takiej możliwości, by się dramatycznie zwiększył. Są natomiast możliwości, by utrzymać go na dotychczasowym poziomie i nieco więcej niż symbolicznie zwiększyć. W interesie Polski jest by utrzymać obecny poziom finansowania. Myślę, że szanse na to są realne,

źr.
źr. Central Audiovisual Library of the European Commission

To znaczy, że mimo kryzysu, mimo że kanclerz Angela Merkel straszy wojną, to budżet ma szansę pozostać pozostać na tym poziomie.

Myślę, że szanse na utrzymanie wysokiego budżetu wieloletniego po 2013 roku są duże, dlatego że przeciwnicy budżetu są różnorodni i rozproszeni, zwolennicy okazują się bardziej liczni niż nam się wydaje. Na przykład Francja chce utrzymać wspólną politykę rolną. Dla wielu krajów płatników netto - często nie mówią o tym wprost, ale wiedzą, że pieniądze wpłacane do unijnego budżetu są pieniędzmi proinwestycyjnymi, które w sposób pośredni sprzyjają ich gospodarce.

Dla przykładu pieniądze wydawane na politykę strukturalną, duże projekty infrastrukturalne w Polsce, potem wracają do Niemiec, bo kupujemy niemieckie technologie, eksport Niemiec się zwiększa. Jest to sytuacja w której wszyscy wygrywają.

Przede wszystkim jest to budżet mały, nastawiony na inwestycje. Szanse na jego obronienie są dobre. Z drugiej strony będzie coraz trudniej wytłumaczyć obywatelom, dlaczego mają do niego wpłacać, skoro trzeba oszczędzać. Myślę, że trzeba wskazywać, że jest to budżet prowzrostowy, proinwestycyjny, dlatego jestem optymistką.

źr.
źr. Central Audiovisual Library of the European Commission

Na szczycie 8-9 grudnia postanowiono wprowadzić większą dyscyplinę finansową, przy tej okazji pokazały się różne gry interesów narodowych, ale też pomiędzy instytucjami UE zaczęły się tarcia. Chciałam zapytać, jaką rolę będzie miał do odegrania Parlament Europejski w tej sytuacji kryzysowej?

PE został wzmocniony Traktatem z Lizbony. Napięcia między instytucjami są emanacją różnego myślenia o Unii. Wołanie o większą rolę Komisji czy Parlamentu jest myśleniem o wspólnej Europie, natomiast wzmacnianie Rady, czyli państw członkowskich , jest powrotem do unii międzyrządowej. To jest zasadniczy dylemat, jak państwa członkowskie mają ze sobą współpracować, kiedy są pod coraz większą presją opinii publicznej. Tego dylematu nie da się rozwiązać w krótkim czasie.

UE powstała, żeby równoważyć interesy narodowe, ale nie żeby doprowadzić do ich zniknięcia. To naiwne myślenie, że jeśli jest UE, to znikną egoizmy narodowe. Ktokolwiek stawia sprawę w ten sposób nie rozumie idei UE. Unia powstała po to, żeby chronić Europejczyków samych przed sobą. Jest efektem pragnienia utrzymania pokoju na kontynencie. Tym bardziej Unia jest potrzebna, kiedy te egoizmy narodowe się nasilają, a nasilają się w obliczu kryzysu gospodarczego.

Cały czas grozi nam Europa dwóch prędkości, trzeba temu przeciwdziałać. Bardzo się cieszę, że polska prezydencja była mocno zaangażowana w tę dyskusję o ratowaniu euro. Jesteśmy traktatem zobowiązani do wejścia do strefy euro, po drugie jesteśmy gospodarczo związani z krajami, które są w eurolandzie, stąd nie możemy tylko się przyglądać temu, co się dzieje w krajach z euro.

Rywalizacja między Niemcami i Francją zawsze była, dlaczego miałaby nagle zniknąć. W obliczu kryzysu egoizmy narodowe tylko się wzmacniają.

Czy obecny kryzys z punktu widzenia parlamentarzystów, z pani punktu widzenia, grozi rozpadem UE, strefy euro, może wojną, jak grożą niektórzy ?

Integracja i współpraca w ramach UE jest instytucjonalizacją konfliktu, tak żeby zapobiec wojnie. Uważam , że nie jest to ubolewanie nad tym. Dobrze, że tak jest, że następuje kanalizowanie interesów narodowych, że konflikt jest ustrukturyzowany. To zapobiega wojnie.

Natomiast bardzo realnym zagrożeniem byłoby załamanie się strefy euro, ale obecne wysiłki mają temu zapobiec. Czasem zapomina się o tym, że kryzys nie dotyczy tylko strefy euro – to część globalnego kryzysu, mamy globalny kryzys gospodarczy.

Te wysiłki, które teraz widać: wzajemne oglądanie budżetów narodowych, zwiększanie dyscypliny, dyskusja o sankcjach za nieprzestrzeganie dyscypliny budżetowej, to wszystko kroki ku temu, by euro stało się bezpieczniejszą walutą i by nie dopuszczać do eskalacji kryzysu, którego źródłem jest zadłużenie państw.

Rozmawiała Agnieszka Kamińska, portal polskieradio.pl