Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Martin Ruszkiewicz 21.02.2012

Chciał do toalety, bank nie pozwolił. Jest ugoda

Zakończyła się kolejna rozprawa klienta, który wytoczył proces bankom za to, że jesienią 2009 roku uniemożliwiono mu skorzystanie z toalety w budynku przy placu Bankowym.
Chciał do toalety, bank nie pozwolił. Jest ugodaGlow Images/East News
Posłuchaj
  • 85-letni kombatant mówi dlaczego zdecydował się oddać sprawę do sądu
Czytaj także

W październiku 2009 Józef Głuchowski, emerytowany inżynier budownictwa, powstaniec warszawski, spędził ponad godzinę w oddziałach banków PKO BP i PKO SA mających siedzibę w "Błękitnym Wieżowcu" w Warszawie. Gdy schorowany mężczyzna, m. in. po resekcji żołądka, poprosił o udostępnienie toalety, odmówiono mu, uzasadniając, że publicznej toalety w banku nie ma, a z pracowniczej nie może skorzystać. Odesłano go do toalety w restauracji albo na pobliskiej stacji metra.

Precedensowy proces, w którym Głuchowski zażądał przeprosin i 15 tys. zł zadośćuczynienia za straty moralne, ruszył w listopadzie ubiegłego roku.

Częściowa ugoda

We wtorek przed Sądem Okręgowym w Warszawie Głuchowski oraz PKO BP rozwiązały spór polubownie. Bank wypłaci 7,5 tys. zł zadośćuczynienia, przeprosi powoda za naruszenie jego godności i za niestosowny list, wysłany do niego w imieniu banku przez jednego z pracowników, pokryje też połowę kosztów sądowych. Ugoda dotyczy też udostępnienia toalety klientom oddziału PKO BP "Błękitnym Wieżowcu".

85-letni kombatant zdecydował się oddać sprawę do sądu, bo - jak mówił - został "upokorzony takim traktowaniem".

- Jestem póki co zadowolony. Z częścią banków nastąpiła ugoda, polegająca na tym, że mnie przeproszą. Poza tym, co najważniejsze, otworzyli ubikację dostępną dla wszystkich. O to właśnie walczyłem - zaznaczył 85-latek.

Brak dowodów?

Drugi pozwany bank - PKO SA - od którego Głuchowski także żąda 7,5 tys. zł, chce oddalenia pozwu. Jego pełnomocnik przekonywał we wtorek, że nie ma dowodów jednoznacznie wskazujących, że do incydentu doszło w oddziale tego banku w tym samym budynku. Argumentował też, że przytaczane przez stronę powodową przepisy zobowiązujące do udostępniana toalet klientom nie odnoszą się do "Błękitnego Wieżowca", zbudowanego zanim przywoływany przepis zaczął obowiązywać.

"Mocno to przeżył"

Zeznająca jako świadek córka Głuchowskiego powiedziała we wtorek, że po incydencie w bankach ojciec był przybity, czuł się upokorzony. Jak mówiła, dotknęło go, że choć długo przebywał przy okienkach, pracownicy potraktowali go jakby nie był klientem; jeden sugerował, że jest bezdomnym, który chce skorzystać z łazienki.

Kiedy wreszcie udostępniono mu sanitariat, okazało się, że nie ma w nim światła; jak mówiła, ojciec musiałby skorzystać z toalety po omacku lub przy otwartych drzwiach. Według córki po tym wydarzeniu ojciec zaczął mieć kłopoty ze snem, ciemna toaleta przywołała przeżycia z powstania, gdy był przysypany pod gruzami. Ponieważ ubrudził sobie ubranie, szedł do domu trzy przystanki pieszo, nie chcąc korzystać z autobusu.

Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>

Przed złożeniem pozwu Głuchowski zawiadomił prokuraturę, inspekcję sanitarną i nadzór budowlany, który kontrolował siedziby obu banków. Banki oświadczyły, że nie mają publicznych toalet ze względów bezpieczeństwa (sąsiedztwo Żydowskiego Instytutu Historycznego, metra i władz stolicy) oraz dlatego, że korzystali z nich bezdomni i narkomani.

Śródmiejska prokuratura najpierw odmówiła wszczęcia śledztwa, ale mężczyzna odwołał się do sądu, który nakazał wznowić postępowanie. Po wznowieniu prokuratura uznała, że sprawa dotyczy naruszenia prawa budowlanego, a to zadanie dla policji - i na tym działania zakończyła. Obserwatorem procesu jest Fundacja Helsińska.

mr