Logo Polskiego Radia
PAP
Tomasz Owsiński 27.05.2012

"Grecja opuści strefę euro, a winne są Niemcy"

Nie ma co oczekiwać szybkiego zakończenia kryzysu, z którym obecnie zmaga się UE. Jego skutki mogą być odczuwalne rzez całe dekady – powiedział w rozmowie z PAP Francis Fukuyama.
Francis Fukuyama na spotkaniu z prezydentem Bronisławem KomorowskimFrancis Fukuyama na spotkaniu z prezydentem Bronisławem KomorowskimPAP/Jacek Turczyk

Amerykański politolog odwiedził Polskę, promując swoją najnowszą książkę "Historia ładu politycznego".

Według amerykańskiego politologa i ekonomisty, źródła obecnego kryzysu w UE tkwią w złym Traktacie z Maastricht. Fukuyama przewiduje, że Grecja opuści strefe euro, a odpowiedzialność za to ponoszą Niemcy.

Gdzie szukałby Pan źródeł kryzysu, z jakim obecnie zmaga się Unia Europejska?

Francis Fukuyama: Wydaje mi się, że większość światowych kryzysów ma swoje korzenie w źle zaprojektowanych instytucjach państwowych. Dla mnie źródłem obecnego kryzysu, przynajmniej w Europie, jest źle stworzony Traktat z Maastricht, źle przyjęte reguły, którym podlegają państwa wchodzące do Unii Europejskiej, a konkretnie - brak instrumentów sprawowania kontroli nad realizowaniem deklaracji podejmowanych przez nowo przyjmowane państwa. Błędem było szybkie poszerzanie się UE o kraje, które nie powinny zostać przyjęte do Unii, bo nie spełniały wymogów. Dziś UE nie ma mocy i siły, aby wymusić na nich pewne standardy i zachowania.

Jakie widzi pan obecnie najważniejsze problemy UE?

- Problemem jest to, żeby państwa, które tworzą takie ponadnarodowe organizacje, miały jakąś wspólną osobowość, jakieś wspólne cele, wspólną wizję. W UE czegoś takiego zabrakło. Niemcy nie czują odpowiedzialności za Greków. Skłonny jestem przypuszczać, że Grecja wyjdzie ze strefy euro i wydaje się, że nie przebiegnie to spokojnie. Sześć miesięcy temu można to było załatwić w sprawny, zorganizowany sposób, teraz grozi nam niekontrolowane bankructwo Grecji i jej przejście na niezależną walutę. Odpowiedzialność za sytuację Grecji spoczywa na Niemcach, jednym z niewielu państw UE, które posiada środki, aby zatrzymać kryzys. Tak naprawdę problem Grecji można rozwiązać jedną decyzją, tylko że musi ona zapaść w Berlinie. Niemcy w każdej chwili mogą podjąć decyzję, że Europejski Bank Centralny wydrukuje więcej pieniędzy, aby ratować Grecję, choć oznacza to problem inflacji w krajach starej unii.

Jak widzi Pan przyszłość UE?

- Scenariusz, na jaki powinniśmy być przygotowani, to pogłębianie się dwutorowości Europy. Już w tej chwili mamy Europę dwóch prędkości - tak zwaną starą unię i kraje, które zostały dokooptowane w ostatnich dekadach. Przypuszczam, że niektóre słabsze kraje strefy Euro wypadną z Unii - Grecja może pociągnąć za sobą Hiszpanię, Portugalię i Włochy, gdzie kryzys również się pogłębia. W tak okrojonej UE pogłębiać się będą natomiast nierówności, które już dziś są widoczne.

Jak Pan ocenia sytuację Polski i jej miejsce w rozwoju UE?

- Polska jak na razie całkiem nieźle sobie radzi na poziomie makroekonomicznym, w żadnym stopniu nie przyłożyła się do obecnego europejskiego kryzysu. Jeżeli uda się Polsce utrzymać tak wysokie tempo wzrostu, o wiele wyższe niż w innych krajach europejskich, to jej rola będzie wzrastać, ale myślę, że moment, gdy Polska będzie liderem UE jest jeszcze daleko przed nami.

Jak długo jeszcze potrwa kryzys, z którym obecnie zmagają się kraje UE?

- Sądzę, że ten ostry, najbardziej gwałtowny okres kryzysu zakończy się w ciągu najbliższego półrocza, ale sprzątanie po tym, co się rozsypało w międzyczasie, może zająć dekady. Tak też było w USA - od najbardziej ostrego momentu kryzysu w 2008 roku mijają cztery lata, a kraj wciąż jeszcze nie pozbierał się po wydarzeniach tamtego okresu.

Francis Fukuyama, amerykański politolog, filozof polityczny i ekonomista jest autorem słynnego eseju z 1989 "Koniec historii" (polskie tłum. 1991), w którym stawia tezę, że proces historyczny zakończył się wraz z upadkiem komunizmu i przyjęciem przez większość krajów systemu liberalnej demokracji. Fukuyama odegrał kluczową rolę w sformułowaniu doktryny administracji rządowej Ronalda Reagana, potem popierał interwencję amerykańską w Iraku i działania George'a W. Busha mające na celu rozbicie siatki Osamy bin Ladena. W początku 2002 zdystansował się od neokonserwatywnej polityki administracji George'a W. Busha krytykując jej nazbyt militarystyczne podstawy. Od końca 2003 wyrażał swoją dezaprobatę dla działań wojennych w Iraku. W wyborach prezydenckich w USA w 2008 poparł Baracka Obamę.

to