Logo Polskiego Radia
IAR
Tomasz Owsiński 18.10.2012

"Zdjęcia dowodami, że katastrofę upozorowano"

Rosyjski bloger, który zamieścił drastyczne fotografie pasażerów Tu-154M, współczuje rodzinom ofiar. Uważa, że najlepsza pamięć o nich to - jak pisze - "ustalenie prawdziwych zabójców”.
Wrak TU-154, który rozbił się pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 rokuWrak TU-154, który rozbił się pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 rokuWłodzmierz Pac, Polskie Radio

Podtrzymuje on, że fotografie są tylko dowodami na to, że katastrofę upozorowano.

Jak ustaliło Polskie Radio - już prawie 3 tygodnie temu sprawą zainteresowały się rosyjskie organy bezpieczeństwa. Administrator jednej z sieci zablokował dostęp do niektórych tekstów blogera z Barnaułu i blogerki Tani Karacuby.

Jak wyjaśniał - Karacuba sama zwróciła na siebie uwagę organów. - Ja za nią nie mam ochoty odpowiadać - tłumaczył decyzję o zablokowaniu tekstów.

Tu przeczytaj więcej>>>

Z korespondencji internautów wynika, że chodziło głównie o publikacje dotyczące katastrofy smoleńskiej i drastycznych zdjęć ofiar. Z wpisów blogera Antona Sizycha można wnioskować, że - tekst o zainscenizowaniu katastrofy Tupolewa oraz fotografie nie zostały całkowicie zablokowane w sieci tylko dlatego, że "są rozsypane po różnych dziennikach, blogach i postach”. Fakt, że w Polsce nie opublikowano tych zdjęć i trwają poszukiwania ich autorów komentuje on stwierdzeniem -"fałszerze - partnerzy i wasi i nasi”.

Dalej tłumaczy, że niektórzy próbują odwrócić uwagę społeczną od prawdy o katastrofie upolityczniając dyskusję i sprowadzając ją do -„stosunków Polaków z Rosjanami, Putinów z Tuskami i wpleść w to NATO i USA”. Wśród służb państwowych, które tuszują prawdę wymienia rosyjski MAK.

Według jego wyjaśnień zdjęcia ofiar wziął z blogu, który już nie istnieje. O ich autorach napisał tak: "Nie wszyscy, których wykorzystano przy inscenizacji masowego zabójstwa dalej chcą być jego współuczestnikami”. Upomniany, że nie wolno obrażać pamięci zmarłych pyta jednego z internautów czy nie jest „współuczestnikiem zabójstwa”.

Autor blogu nie podaje o sobie zbyt wielu informacji. Można jedynie ustalić, że ma 51 lat i jest żonaty. Na swoim blogu i w dyskusji internetowej przyznaje, że tekst o upozorowaniu katastrofy skompilował z dwóch publikacji blogerki Tatiany Karacuby. Choć niejednoznacznie, ale wskazuje również, że od niej pochodzą drastyczne fotografie. Odnalezienie kobiety - blogera powinno już być znacznie prostsze. Wiadomo, że ma 57 lat i jest absolwentką dwóch prestiżowych moskiewskich uczelni. Z jej prywatnych fotografii wynika, że kontaktowała się z wieloma osobami publicznymi w Rosji. Przez pewien czas wydawała również dwumiesięcznik "Prezydent, Rząd, Parlament”. Gazeta jest zarejestrowana w jednym z rejonów Moskwy i rzekomo miała trafiać do najważniejszych osób w państwie.

Na jednej ze stron internetowych można przeczytać, że autorzy tekstów przygotowywali analizy, z którymi zapoznawały się także służby specjalne. Oficjalnie czynności sprawdzające w tej sprawie prowadzi Komitet Śledczy. Jego funkcjonariusze zobowiązali się do ustalenia skąd pochodzą zdjęcia, kto je umieścił w sieci i jakie były motywy działania.

Serwis specjalny - Smoleńsk 2010>>>

IAR, to