Artykuł został opublikowany we wtorek rano i wywołała polityczną burze. Prowadząca śledztwo smoleńskie prokuratura wojskowa zaprzeczyła rewelacjom. Według śledczych substancje znalezione we wraku tupolewa mogły być "wysokoenergetycznymi, zjonizowanymi składnikami", które występują też np. poszyciu namiotu którym przykryto wrak samolotu, czy w kosmetykach.
Po południu gazeta przeprosiła za swój artykuł. - Pomyliliśmy się pisząc o trotylu i nitroglicerynie - poinformowała w specjalnym oświadczeniu. - To mogły być te składniki, ale nie musiały - dodała. Autorzy oświadczenia podkreślili jednak, że "w kontekście mnożących się teorii spiskowych, niezrozumiała jest zwłoka i chomikowanie tak ważnych informacji, które bez naszej publikacji pewnie przez wiele jeszcze miesięcy nie zostałyby ujawnione".
Redaktor naczelny "Rz" Tomasz Wróblewski powiedział, że obecnie "pewnie by się zawahał" co do tego, że wysokoenergetyczne elementy wchodziły w skład trotylu, "bo to pewnie wymagałoby głębszych analiz".
Później jednak na prośbę autora artykułu Cezarego Gmyza oświadczenie zmieniono. Zniknęły z niego słowa o pomyłce. On sam zapewnił, że z niczego się nie wycofuje. - Myślę, że zebrany przez mnie materiał pokazuje, że wysoce prawdopodobne jest, iż wykryte substancje to trotyl i nitrogliceryna. Wbrew temu, co twierdzi prokuratura, użyte przez nią urządzenie nie służy bowiem do wykrywania pestycydów czy kosmetyków, lecz materiałów wybuchowych - poinformował Gmyz.
W środę do dyspozycji Rady Nadzorczej wydawnictwa "Presspublica” podał się redaktor naczelny "Rzeczpospolitej" Tomasz Wróblewski. Do najbliższego jej posiedzenie będzie na urlopie. Obowiązki kierowania redakcja powierzył swojemu zastępcy Andrzejowi Taladze.
rp.pl/polskieradio.pl, tj
Zobacz serwis specjalny - Smoleńsk 2010>>>