Logo Polskiego Radia
IAR
Katarzyna Karaś 09.01.2013

Prowokacja dziennikarska. Bomba wniesiona do Sejmu

Dziennikarz, udający zamachowca, bez przepustki, z torbą wypełnioną niebezpiecznymi substancjami, bez problemu wszedł do budynku Sejmu.

Marszałek Sejmu Ewa Kopacz oceniła całe zajście jako wstrząsające i oburzające.
Kilka tygodni po zatrzymaniu Brunona K., który planował zamach na Sejm, dziennikarzom programu "Po prostu" TVP1 udało się wprowadzić do parlamentu fikcyjnego zamachowca. Prowokacja została nagrana ukrytą kamerą. Wcześniej dziennikarze kupili składniki potrzebne do skonstruowania ładunku wybuchowego. Takie substancje można w Polsce zdobyć legalnie, choć niektóre są trudno dostępne. Przepis na bombę bez trudu udało się znaleźć w internecie.
W laboratorium WAT eksperci potwierdzili, że z zakupionych przez dziennikarzy składników można wyprodukować bombę. Specjaliści przeprowadzili nawet próbną detonację. Ocenili, że trzy kilogramy materiałów, które udało się wnieść do Sejmu, miałyby siłę rażenia o promieniu kilkunastu metrów. Można je zmieścić w zwykłej torbie.
Boczne wejście do domu poselskiego jest teoretycznie strzeżone i zamknięte. Bez przepustki, z torbą wypełnioną niebezpiecznymi substancjami, dziennikarzowi udającemu zamachowca udało się dostać do budynku. Nikt go nie skontrolował.
Przez podziemny korytarz z miejsca, gdzie mogą przebywać tylko posłowie i pracownicy Sejmu, i po pokonaniu kilku bramek bezpieczeństwa, dziennikarz z prawie gotowym ładunkiem wybuchowym w teczce przeszedł do sali posiedzeń Sejmu. "Zamachowiec" wszedł też bez problemu do strzeżonego, podziemnego garażu znajdującego się w budynku parlamentu. Działo się to podczas grudniowego, ostatniego w ubiegłym roku posiedzenia Sejmu.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
IAR, kk