Logo Polskiego Radia
IAR
Michał Chodurski 14.06.2013

Zginęli na Broad Peak bo zostali bez pomocy?

Tak twierdzi Jacek Berbeka, brat jednego z himalaistów, którzy zginęli w w marcu, po zdobyciu szczytu Broad Peak w Karakorum.
Posłuchaj
  • O tragedii na Broad Peak mówi Jacek Berbeka, brat tragicznie zmarłego Macieja Berbeki (źr. IAR/P.Pawlica)
  • Zarzuty Jacka Berbeki odpiera jeden ze zdobywców Broad Peak Adam Bielecki (źr. IAR/P.Pawlica)
Czytaj także

Z ta opinią nie zgadza się inny ze zdobywców szczytu Adam Bielecki. Przyznaje jednak, że "góra wciągnęła nas w pułapkę".
5 marca Adam Bielecki, Artur Małek, Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski jako pierwsi ludzie na świecie stanęli zimą na szczycie Broad Peak w Karakorum. Sukces przyćmiła wiadomość, że Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski nie wrócili do obozu. Zostali uznani za zmarłych.
Brat Macieja Berbeki, Jacek, powiedział Informacyjnej Agencji Radiowej, że przyczyną śmierci himalaistów było pozostawienie ich bez pomocy i w rezultacie załamanie psychiczne. Zdaniem Jacka Berbeki, największym błędem podczas wyprawy był brak współpracy i pomocy przy schodzeniu ze szczytu. "Chłopcy załamali się psychicznie dlatego, że zostali sami" - powiedział Berbeka. Chodzi o to, żeby nie zostawiać samych osób, które mają jakieś problemy - podkreślił brat himalaisty. Dodał, że razem z ratownikami górskimi analizował rozmowy, prowadzone przez radiotelefon między Tomaszem Kowalskim, Maciejem Berbeką i kierownikiem wyprawy, Krzysztofem Wielickim. "Dochodzimy do wniosku, że himalaiści nie byli w złej formie fizycznej nawet w ostatnich momentach" - powiedział Jacek Berbeka. Na pewno nie byli w złej formie po zdobyciu szczytu. Jeżeli prosili, żeby poczekać pięć minut, żeby razem schodzić, a nie udało się tego uzyskać, to załamali się psychicznie, że zostali sami - dodał brat zmarłego himalaisty. Wcześniej na szczyt weszli Adam Bielecki i Artur Małek. W bazie pozostawali również Pakistańczycy wspierający wyprawę. Zdaniem Jacka Berbeki, mogli oni pomóc słabszym kolegom i nie wymagałby to od nich wielkiego wysiłku. Nieraz wystarczy, żeby pomóc tym osobom zejść trochę poniżej 8 tysięcy metrów, i już organizm zupełnie inaczej funkcjonuje - powiedział Jacek Berbeka. "Tutaj według mnie o to chodziło".
Himalaista Adam Bielecki jest krytykowany za to, że nie pomógł partnerom przy zejściu. W rozmowie z IAR powiedział, że kluczowymi momentami wyprawy były chwila postoju i podchodzenie na przedwierzchołek Broad Peak. "Świadomie przekroczyliśmy pewną granicę i góra wciągnęła nas w swego rodzaju pułapkę" - powiedział Bielecki. "Była piękna pogoda, wydawało się, że czujemy się wszyscy dobrze". Himalaista dodał, że na przedwierzchołku wszyscy się rozdzielili i każdy swoim tempem podążył w kierunku szczytu. "Ani ja, ani chłopcy nie oczekiwaliśmy, że ktoś będzie czekał" - powiedział Bielecki. "Myślę, że powinniśmy uszanować tę decyzję". Himalaista nie zgodził się z zarzutami o braku tak zwanego „braterstwa liny”. Podkreślił, że na grani szczytowej był związany liną z Arturem Małkiem. Bielecki dodał, że podczas zejścia ze szczytu panowała temperatura minus 40 stopni. "Zimą w Karakorum możemy robić tylko dwie rzeczy: albo iść do góry, albo iść na dół" - powiedział himalaista. "Nie jesteśmy w stanie się zatrzymać. Jakiekolwiek fizyczne, praktyczne możliwości pomocy są poniekąd wykluczone".
Wokół śmierci Macieja Berbeki i Tomasza Kowalskiego nie słabną emocje i rzucane są wzajemne oskarżenia. Krytyka skupia się na Programie Polski Himalaizm Zimowy, w ramach którego zorganizowano wyprawę na Broad Peak. Polski Związek Alpinizmu powołał specjalną komisję, która ma wyjaśnić przyczyny śmierci himalaistów. W niedzielę do Pakistanu wyruszy wyprawa, kierowana przez Jacka Berbekę, której celem będzie odszukanie i godne pochowanie ciał Macieja Berbeki i Tomasza Kowalskiego.