Logo Polskiego Radia
IAR
Michał Chodurski 26.07.2013

Nowy świadek w procesie Katarzyny W. "Kto by marnował czas i życie na wychowanie dziecka"

Katowicki Sąd Okręgowy przesłuchał Stanisława S., który sam zgłosił się jako świadek posiadający informację w sprawie Katarzyny W.
Katarzyna W. po zatrzymaniu w listopadzie 2012 rokuKatarzyna W. po zatrzymaniu w listopadzie 2012 rokupodlaska.policja.gov.pl

Mężczyzna zeznał, ze jechał pociągiem do Krakowa razem z małżeństwem W. Katarzyna W. miała wówczas mówić "kto by marnował czas i życie na wychowanie dziecka, kiedy inni się bawią i jeżdżą za granice". To miało być jeszcze przed narodzinami Magdy, kiedy Katarzyna W. była w ciąży.

Sąd przesłuchał także policjanta, który zajmował się sprawą innej kobiety oskarżonej o zamordowanie dziecka, Beaty Ch. matki Szymonka z Cieszyna. To Beata Ch., która przez pewien czas przebywała w areszcie z Katarzyną W., opowiedziała mu, co usłyszała o śmierci małej Magdy.
Katarzyna W. miała powiedzieć kobiecie, że udusiła dziecko w trakcie imprezy w domu, a potem upozorowała upadek. Wszyscy uczestnicy imprezy mieli być w to wtajemniczeni. Ktoś miał też pomagać kobiecie ukryć dziecko. Katarzyna W. miała także powiedzieć, że zabiła dziecko, bo jej przeszkadzało i było dużym ciężarem finansowym.
Oskarżona, w rozmowie z Beatą Ch. przyznała również, że dzięki całej sprawie chce stać się osobą medialną, bo jej się to podoba.

Przed katowickim sadem zeznawał także pracownik firmy detektywistycznej Rutkowskiego. Jak ocenił świadek, relacja Katarzyny W. dotycząca porwania dziecka od początku wzbudzała w nim wątpliwości. Jego zdaniem W. zachowywała się inaczej niż ludzie, których bliscy są ofiarami porwań. - Nie chciała współpracować, konfabulowała - mówił świadek - a informacje, które mogłyby przyspieszyć poszukiwania jej córki, miała - jego zdaniem - zatajać. - Dopytywana o szczegóły czasu, miejsca poszczególnych wydarzeń, odpowiadała wymijająco, starała się zmienić temat lub zmieniała swoje relacje - wyjaśniał mężczyzna.
Świadek akcentował, że już podczas pierwszych działań w terenie zauważono, że zdecydowanie nie zgadzał się czas przejścia z domu Katarzyny W. do miejsca, w którym miała zostać napadnięta. W. dopytywana o to, miała podawać dodatkowe szczegóły - np. że wracała do domu po pieluchy. Była przy tym nieswoja, nie robiła wrażenia osoby szukającej i oczekującej pomocy.

Pracownik Rutkowskiego zaznaczył, że ważna była próba badania wariografem - chodziło jednak nie tyle o samo badanie, co reakcję małżeństwa W. na jego zapowiedź. Bartłomiej W. nie miał wątpliwości, by poddać się badaniu. Jego żona ostatecznie też wyraziła zgodę, natomiast potem utrudniała badanie.

Pytany przez sąd pracownik Rutkowskiego przyznał, że poza własną analizą zachowania Katarzyny W. nie ma informacji, które wskazywałyby, że oskarżona świadomie rzuciła dzieckiem o ziemię.

Obrońca oskarżonej mec. Arkadiusz Ludwiczek pytał m.in. o sytuację, gdy Katarzyna W. została przez pracowników poddana presji na rzecz ujawnienia prawdy. Świadek mówił, że zachowywała się wówczas agresywnie, jednak nie próbowała bronić wcześniejszej wersji wydarzeń.

Na pytanie, czy oskarżona z własnej inicjatywy wskazała pierwotne - nieprawdziwe - miejsce ukrycia ciała dziecka, pracownik Rutkowskiego mówił, że tak. Katarzyna W. zachowywała się wówczas spokojnie, jednak miejsce rzekomego ukrycia ciała dziecka wskazała z oddali, nie chcąc do niego się zbliżać.

Śmierć małej Magdy - tu czytaj więcej>>>

Kobieta jest oskarżona o zamordowanie dziecka za co grozi jej dożywocie. Katarzyna W. nie przyznaje się do winy. 10 lipca sąd przedłużył o 3 miesiące areszt dla oskarżonej.

Sprawa Katarzyny W. zaczęła się 24 stycznia 2012 roku, gdy policja przekazała mediom informację o zaginięciu półrocznej dziewczynki z Sosnowca. Według relacji matki dziecko miało zostać porwane z wózka w centrum miasta. Na początku lutego ciało dziecka znaleziono w zrujnowanym budynku w parku przy torach kolejowych w Sosnowcu.
Zdaniem prokuratury Katarzyna W. 24 stycznia miała cisnąć dzieckiem o podłogę, a kiedy okazało się, że mimo to niemowlę przeżyło, dusić je przez kilka minut. Sama oskarżona twierdzi, że Magda zmarła na skutek wypadku. Według niej dziecko wypadło jej z rąk na podłogę i zmarło po kilku nieudanych próbach nabrania powietrza.

Zobacz galerię - dzień na zdjęciach>>>

mc