Logo Polskiego Radia
PAP
Artur Jaryczewski 17.10.2013

Adwokat okradziony. Sprawa śmierci Szymona odroczona

W Katowicach nie doszło do zaplanowanej na czwartek rozprawy w procesie Beaty Ch. i Jarosława R., oskarżonych o zabicie prawie dwuletniego syna Szymona.
Adwokat okradziony. Sprawa śmierci Szymona odroczonaAvjoska/Wikimedia Commons

Posiedzenie rozpoczęło się tuż po godz. 9. Sędzia Bartłomiej Witek poinformował wówczas, że sprawa ruszy z dwugodzinnym opóźnieniem. Obrońca Beaty Ch. Marek Krupski powiadomił sąd, że krótko przed rozprawą ktoś włamał się do jego samochodu i zabrał mu teczkę. Do godz. 11 mec. Krupski miał załatwić na policji formalności związane z kradzieżą. Później jednak złożył wniosek o przerwę w rozprawie. Poinformował sąd, że w skradzionej teczce był laptop, dokumenty oraz klucze do mieszkania i kancelarii, i musi załatwiać formalności związane z utratą tych przedmiotów. Sąd uwzględnił wniosek adwokata i odroczył rozprawę do piątku.

Proces ruszył na początku września. Rodzice chłopca nie przyznają się do zbrodni i wzajemnie obciążają się winą. W czwartek Beata Ch. miała kontynuować odpowiadanie na pytania sądu. Po przesłuchaniu kobiety na sali sądowej mają zostać odtworzone filmy z konfrontacji rodziców Szymona podczas śledztwa i przeprowadzonego przez prokuraturę eksperymentu procesowego.

Śledztwo w sprawie śmierci dziecka prowadziła prokuratura w Bielsku-Białej. Akt oskarżenia trafił do sądu w czerwcu tego roku. Według ustaleń postępowania 24 lutego 2010 r. ojciec mocno uderzył Szymona w brzuch, co skutkowało pęknięciem jelita cienkiego. Po uderzeniu w brzuch stan dziecka pogarszał się z minuty na minutę: gorączkował, wymiotował, miał biegunkę i nie przyjmował pokarmu. 27 lutego Jarosław R. miał zadać dziecku kolejny silny cios pięścią w brzuch. Tego samego dnia Szymon zmarł.

Rodzice próbowali reanimować Szymona, ale na pomoc było już za późno. Jeszcze w dniu śmierci zwłoki syna przewieźli samochodem do Cieszyna, gdzie porzucili je w stawie. Policja długo nie mogła ustalić kim jest znalezione w stawie dziecko. Rodziców chłopca zatrzymano dopiero w czerwcu 2012 r. Prokuratura przyjęła, że rodzice godzili się na śmierć dziecka, nie udzielając mu pomocy, pomimo konieczności natychmiastowego podjęcia leczenia. Grozi im dożywocie.

Zobacz galerię - Dzień na zdjęciach >>>

PAP/aj