Logo Polskiego Radia
IAR
Artur Jaryczewski 28.11.2013

Prezydent Ukrainy zmieni zdanie? Rusza szczyt na Litwie!

W Wilnie początek dwudniowego Szczytu Partnerstwa Wschodniego. Szanse na podpisanie na nim unijnej umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą są jeżeli nie zerowe, to minimalne.
Proeuropejski marsz w KijowieProeuropejski marsz w Kijowie PAP/EPA/ALEXEY FURMAN
Galeria Posłuchaj
  • Szczyt na Majdanie - korespondencja z Ukrainy Piotra Pogorzelskiego (IAR)
  • Szczyt Partnerstwa Wschodniego zepsuty przez Rosję - korespondencja Beaty Płomeckiej (IAR)
Czytaj także

To miał być uroczysty szczyt Partnerstwa Wschodniego w Wilnie, ale Rosja popsuła Unii Europejskiej święto. Na rozpoczynającym się wieczorem dwudniowym spotkaniu w litewskiej stolicy, Ukraina raczej nie podpisze umowy stowarzyszeniowej ze Wspólnotą. Uległa bowiem presji ze strony Moskwy - podkreślają komentatorzy. Do Wilna przylatują liderzy unijnych instytucji - Rady Europejskiej, Komisji Europejskiej i Europarlamentu, oraz przedstawiciele krajów członkowskich i Partnerstwa Wschodniego. Zdecydowana większość z nich zapowiedziała udział na najwyższym szczeblu, czyli szefów państw lub rządów.

Prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz też wybiera się na szczyt. Ma na nim powtórzyć, dlaczego Kijów odłożył decyzję o podpisaniu umowy . Ukraina narzeka na mało szczodrą ofertę Unii. Wylicza rosyjskie groźby i obietnice gospodarcze, i dodaje, że gwarancji rekompensat ze strony Brukseli nie było. - Nie będziemy brać udziału w rozmowach przypominających targi na bazarze - skomentował komisarz do spraw rozszerzenia Stefan Fuele. Mimo że Ukraina na razie odwróciła się od Europy, ta nie zamyka przed nią drzwi. - Jeśli o nas chodzi, to cały czas jesteśmy gotowi do podpisania umowy - dodał komisarz Fuele.

Źródło: UA 1+1/x-news

Presja ze strony Rosji sprawiła, że Unia Europejska robiła wszystko, by przekonać Ukrainę do podpisania umowy. Tej determinacji nie było jednak aż tyle, by w projekcie deklaracji końcowej ze szczytu wspomnieć o szansach na członkostwo w Unii Europejskiej po spełnieniu wszystkich wymogów. Zdanie symboliczne, choć wielu komentatorów uważa, że byłoby zachętą do reform. W piątek, na zakończenie wileńskiego szczytu, umowy stowarzyszeniowe ze Wspólnotą parafują Gruzja i Mołdawia. Miała to zrobić też Armenia, ale i ona, podobnie jak Ukraina, uległa presji i wybrała bliższą współpracę z Rosją.

Komorowski jedzie do Wilna

Na szczycie Partnerstwa Wschodniego Polskę reprezentować będzie prezydent Bronisław Komorowski. Jak przypomina jego doradca profesor Tomasz Nałęcz, w Polsce obowiązuje niepisana zasada, że w sprawy europejskie angażuje się premier i rząd, a w kwestie dotyczące NATO - prezydent. W Wilnie dojdzie do odstępstwa od niej z uwagi na zaangażowanie Bronisława Komorowskiego w problemy naszego wschodniego sąsiada. Prezydent umówił się z premierem, że do Wilna poleci właśnie on.

Źródło: TVN24/x-news

- Ukraina jest republiką prezydencką. Tam najważniejsze decyzje podejmuje prezydent. Wiktor Janukowycz w naturalny sposób znajduje partnera w osobie polskiego prezydenta - podkreśla Tomasz Nałęcz. Jak dodaje, te intensywne kontakty na linii Warszawa-Kijów wynikały także z faktu, że Bronisław Komorowski miał wiele serca i determinacji, jeśli chodzi o europejski kurs Ukrainy. Zdaniem profesora Nałęcza, niemal symboliczne jest to, że kilka dni po szczycie w Wilnie prezydenci Polski i Ukrainy otworzą przejście graniczne Budomierz-Hruszew. - To gest, który pokazuje, że nie zatrzaskujemy drzwi przed Ukrainą. Staramy się, zwłaszcza w trudnej sytuacji, budować kolejne mosty - mówi Tomasz Nałęcz.

Chcą do Europy, ale Janukowycz mówi "nie"

Tysiące Ukraińców, na manifestacjach w Kijowie, będą śledzić przebieg szczytu Partnerstwa Wschodniego. Wciąż mają nadzieję, że prezydent zmieni zdanie i podpisze w Wilnie umowę stowarzyszeniową z Unią Europejską . "Podpisz! Podpisz!" skanduje tłum na kijowskim placu Niepodległości każdego wieczora od czwartku, kiedy to rząd ogłosił, że odkłada podpisanie umowy stowarzyszeniowej. Wiktor Janukowycz pozostaje jednak nieugięty. Mimo że dokument został parafowany ponad półtora roku temu, a władze przez ten czas przekonywały, że przyniesie on Ukrainie korzyści, to kilka tygodni temu rząd i prezydent zmienili stanowisko mówiąc, że umowa tak naprawdę oznacza dla Kijowa tylko straty. Protestujący w to jednak nie wierzą i są przekonani, że na decyzję szefa państwa wpłynęła Rosja.

Źródło: UA 1+1/x-news

Kierujący manifestacjami w Kijowie działacz pozarządowy Jehor Sobolew zapowiedział w rozmowie z Polskim Radiem, że jeżeli rzeczywiście umowa stowarzyszeniowa nie zostanie podpisana, to protesty będą kontynuowane. - Tu się przebudziła ogromna ludzka energia. Nie można zrobić jak zwykle, czyli powiedzieć 'Precz z bandą!' i pójść spać do domu - tłumaczy Jehor Sobolew.

Tymoszenko apeluje zza krat

Najwięcej manifestantów brało udział w proteście w niedzielę. Na ulice Kijowa wyszło wtedy sto tysięcy osób. Od tamtej pory w demonstracjach uczestniczy codziennie od kilku do kilkunastu tysięcy osób. Protestujących zza krat wspiera Julia Tymoszenko.  Była premier Ukrainy apeluje o podpisanie umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską - nawet jeśli ona sama nie zostanie wypuszczona z więzienia. Tymoszenko wydała w tej sprawie oświadczenie skierowane do prezydenta Wiktora Janukowycza i Unii Europejskiej.

Plakaty
Plakaty z Julią Tymoszenko w Kijowie, fot. PAP/EPA/SERGEY DOLZHENKO

Była premier podkreśliła, że jej ewentualne zwolnienie było testem na demokrację dla Wiktora Janukowycza, którego on nie zdał. Julia Tymoszenko podkreśla jednak, że i tak umowa powinna zostać podpisana i prezydent może jeszcze podjąć taką decyzję pod naciskiem ulicznych protestów.

'' IAR/aj